Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Złodziej woli złoto niż brylanty

Grazyna Zawadka 11-01-2020, ostatnia aktualizacja 11-01-2020 18:31

Gotówka, biżuteria, smartfony częściej padały łupem złodziei. 
W ubiegłym roku więcej było kradzieży i włamań.

Poznańscy policjanci 22 października ubiegłego roku zatrzymali mężczyznę (na zdjęciu schodzi  po drabinie) podejrzanego o serię włamań do mieszkań w Wielkopolsce. Jedną z jego akcji utrwalili sąsiedzi okradanego lokalu
źródło: Policja
Poznańscy policjanci 22 października ubiegłego roku zatrzymali mężczyznę (na zdjęciu schodzi po drabinie) podejrzanego o serię włamań do mieszkań w Wielkopolsce. Jedną z jego akcji utrwalili sąsiedzi okradanego lokalu

Wygląda na to, że wyższy status materialny Polaków, rosnącą zamożność, i co za tym idzie, gromadzenie dóbr, zachęca przestępców do większej aktywności. W każdym razie amatorzy cudzej własności nie próżnowali – w minionym roku stwierdzono bowiem o 3,5 tys. więcej kradzieży i o 2,2 tys. więcej włamań niż w 2018 r. – wynika z danych Komendy Głównej Policji, które poznała „Rzeczpospolita".

– Polacy wrócili do przechowywania gotówki w domach. I to właśnie pieniądze, obok biżuterii czy markowych zegarków, najczęściej padają łupem złodziei – komentuje Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.

Duże aglomeracje

W całym ubiegłym roku – jak wskazują dane KGP – doszło do 477 tys. przestępstw kryminalnych (bez niealimentacji), czyli o ponad 30 tys. więcej niż rok wcześniej (to wzrost o 6,8 proc.). Przy czym niemal połowę – bo 236 tys. stanowiły pospolite przestępstwa, uznawane za najbardziej uciążliwe dla społeczeństwa (chodzi o siedem kategorii).

Rzadziej dochodziło do bójek i pobić oraz rozbojów i wymuszeń rozbójniczych (w każdej z tych kategorii liczba czynów spadła o ok. 330). Jednak przybyło przestępstw przeciwko mieniu. Przede wszystkim częściej dochodziło do kradzieży rzeczy – w ubiegłym roku stwierdzono ich 106 tys., to o 3,5 tys. więcej niż w poprzednim. Złodzieje z większą pasją okradali domy, mieszkania i sklepy – w całym minionym roku było 71 tys. włamań, to wzrost o 2,2 tys.

Najwięcej kryminalnych incydentów ma miejsce na Śląsku, Dolnym Śląsku, w Warszawie z okolicą i w Wielkopolsce – ale to niejako naturalne, bo są to największe aglomeracje.

Nawet w Wigilię

Wciąż najłatwiej stracić portfel w stolicy i rejonie – tu kradzieże wzrosły o 1,3 tys. (do 18,8 tys.). Co ciekawe, najbardziej ukrócono je w woj. łódzkim, gdzie było o 145 kradzieży mniej (razem 6,8 tys.). Z kolei statystycznie najwięcej włamań w ubiegłym roku miało miejsce na Dolnym Śląsku – ponad 10 tys., choć tu nastąpił lekki spadek – o 190. Złodzieje i włamywacze aktywność nasilili zwłaszcza pod koniec roku. Np. do serii włamań do domów doszło jesienią w podwarszawskiej gminie Stare Babice. Ginęły pieniądze, kosztowności i... perfumy.

Tego rodzaju plaga dotknęła także miejscowości Mosina (Wielkopolska), gdzie nocą w Wigilię rabusie ograbili cztery domy w jednej okolicy. Weszli, gdy gospodarze wyjechali do rodzin na święta.

Policjanci z wydziałów kryminalnych zauważają, że złodziejskie preferencje się zmieniają. Kieszonkowcy wciąż polują na portfele, smartfony, i przy okazji dokumenty służące do wyłudzeń. Z kolei włamywacze celują w gotówkę i drogie, małe cenne rzeczy, które łatwo sprzedać. – Dziś nikt nie kradnie telewizorów, które trudno wynieść z domu w niezauważenie – zaznacza insp. Borowiak.

Setki pierścionków, zegarki, biżuterię, pieniądze kradł np. 34-latek złapany przez poznańskich policjantów jesienią zeszłego roku. „Obrabiał" tylko wille, za każdym razem ubrany w kombinezon, zamaskowany, działał perfekcyjne, aż popełnił jeden błąd. Co go zdradziło, policja nie chce ujawnić, zanim sprawa nie trafi do sądu. – Mogę powiedzieć, że u tego włamywacza znaleźliśmy m.in. dwa woreczki, w których miał np. zegarki i brylanty wyjęte z biżuterii – mówi Andrzej Borowiak. Skąd taki „patent"? – Brylantów bez certyfikatu nikt nie kupi, sprawcy wyjmują więc drogie kamienie, bo samą złotą biżuterię łatwiej im sprzedać – dodaje Borowiak.

Rzadziej giną auta

Wzrost kradzieży i włamań – zdaniem śledczych – to pokłosie większej zamożności społeczeństwa. O czym świadczy i to, że dużą gotówkę właściciele niekoniecznie trzymają w banku. – Niedawno pytam okradzionego dlaczego 50 tys. zł przechowywał w domu, i słyszę: „Pan uważa, że to dużo"? – opowiada funkcjonariusz z Warszawy.

Okazuje się też, że mimo coraz większej skali bezgotówkowego obrotu, część prowadzących małe biznesy na koniec dnia nie odwozi utargu do banku ani do wpłatomatów. Złodzieje mogą się obłowić.

Włamywacze nie działają w ciemno. Inny nasz rozmówca opowiada o eleganckich rabusiach w dobrym samochodzie, którzy pod galerią handlową typowali kobiety. – Obserwowali, co i w jakim sklepie kupują, czy są zamożne, śledzili. A kiedy kobieta pochwaliła się w sieci, że jedzie na egzotyczne wakacje, opróżnili jej mieszkanie. Wchodzili do niego trzy dni pod rząd – mówi policjant.

Co ważne, w ubiegłym roku rzadziej ginęły samochody – w całym kraju skradziono ich 8856, to o 212 mniej. Chociaż najwięcej ginie ich w stolicy i okolicach (w minionym roku 3 tys., czyli o 374 więcej), to i tak jest to niewiele w porównaniu w sytuacją np. z lat 90., kiedy kilkaset kradziono jednej nocy.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane