Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

PiS oszukuje wyborców

19-08-2005, ostatnia aktualizacja 19-08-2005 00:12

Aktor, który w jednej reklamie wciela się w geja narzucającego się Kubie Wojewódzkiemu, w innej namawia do poparcia PiS. Sam będzie głosował na Platformę Obywatelską, bo jest jej członkiem.

W reklamówce prasowej PiS do głosowania na tę partię zachęca uśmiechnięty trzydziestokilkulatek. „Pan Witek jest nauczycielem w szkole podstawowej. Jego żona nie pracuje. Wspólnie wychowują dwójkę dzieci (...) Pan Witek będzie głosował na PiS” – napisano w ogłoszeniu wyborczym. ŻW ustaliło jednak, że żadna z wyliczonych informacji nie jest prawdą. „Pan Witek” to w rzeczywistości Bartłomiej Morawski, aktor beż żony i dzieci. Powiedział nam, że w wyborach parlamentarnych nie poprze PiS, tylko PO, której... jest członkiem. – Miałem zapewnienie, że będę kandydatem Platformy do Sejmu, ale ostatecznie nie znalazłem się na liście – ujawnia Morawski. – Od ponad roku działa w partii. Zgłosiliśmy jego kandydaturę, ale nie zmieścił się na liście – mówi Maciej Sonik, szef PO w powiecie krapkowickim. Gej za Kaczyńskim Pikanterii sprawie dodaje fakt, że w wyświetlanej obecnie w telewizji reklamie sieci komórkowej Tak-Tak Morawski wciela się w geja, który bezczelnie narzuca się Kubie Wojewódzkiemu. – Podczas kręcenia reklamy wyjaśniłem Wojewódzkiemu, że jestem totalnie heteroseksualny. On powiedział, że nie ma sprawy – tłumaczy lekko zawstydzony Morawski. Przypomnijmy, że Lech Kaczyński stracił w sondażach po tym, jak jako prezydent miasta sprzeciwił się paradzie gejów w Warszawie. – Zdecydowaliśmy się na aktorów, bo oni są zawodowo najlepiej przygotowani do grania w spotach reklamowych. Zdjęcia tych statystów znalazły się również w reklamówkach prasowych, bo chcieliśmy utrzymać tożsamość z kampanią telewizyjną – mówi Michał Kamiński, wiceszef sztabu PiS. Przyznaje, że dopiero od reportera ŻW dowiedział się, że jeden z aktorów w innej reklamie grał geja. – Może wybranie go było błędem. Z drugiej strony, każdy aktor ma w dorobku różne role. Trudno nie podawać ręki Emilowi Karewiczowi, bo grał Brunera – mówi Kamiński. Podkreśla, że nie zdarzy się, by ta sama osoba wystąpiła w wyświetlanych po sobie spotach raz jako gej, a raz jako zwolennik prezydenta Kaczyńskiego, bo reklamy polityczne chodzą w różnych blokach. Odwaga i wiarygodność Nic zdrożnego nie widzi w swoim postępowaniu sam Morawski. – To dla mnie zwykła aktorska rola. Nie widzę konfliktu interesów, bo mam poglądy prawicowe. W kampanii do Senatu PiS i PO zamierzają wystąpić wspólnie. Podejrzewam, że nie ma partii, w której reklamach grają jej członkowie i zwolennicy. Znam z castingów choćby statystów z reklamówek SDPL – mówi Morawski. – To nieprawda. U nas występują wyłącznie członkowie i sympatycy naszej partii. Cieszę się, że nie musimy korzystać ze statystów. Zabieg polegający na podaniu nieprawdziwej tożsamości osób zachęcających w reklamówkach do głosowania na daną partię to nieelegancka manipulacja – ocenia Arkadiusz Kasznia, rzecznik SDPL. – Ten spot przedstawia konkretną sytuację hipotetycznego nauczyciela i wyliczamy, ile traci na konkretnych projektach podatkowych – tłumaczy Kamiński. Rzecz w tym, że Morawski w reklamówce PiS ostro krytykuje podatkowe propozycje PO. „Liberalni ekonomiści proponują, aby 5 proc. najbogatszych zapłaciło aż 10 mld zł mniej podatków kosztem reszty społeczeństwa” – mówi w reklamówce „pan Witek”. – Model podatkowy proponowany przez PiS jest równie prawdziwy, jak to, że na zdjęciu widzimy pana Witka – komentuje Maciej Grabowski ze sztabu PO. Za schizofrenię pod sąd – To schizofrenia, że członek Platformy krytykuje propozycje podatkowe własnej partii. Sprawą pana Morawskiego powinny się zająć wojewódzkie władze PO i zapewne trafi ona do sądu koleżeńskiego – mówi Paweł Graś, szef sztabu krajowego Platformy. Zaznacza, że z drugiej strony to dziwne, iż PiS musiał podpierać swoje wyliczenia podatkowe ustami członka PO. – Mamy nadzieję, że „pan Witek” zmieni zdanie, kiedy zapozna się z prawdziwymi propozycjami PO – dodaje Graś. Słuchaj także w Informacjach Radia TOK FM 2005-08-19
__Archiwum__

Najczęściej czytane