Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Ludzie wierzący są bardziej szczęśliwi

Izabela Redlińska 21-03-2008, ostatnia aktualizacja 25-07-2009 13:48

Religijność nie tylko zwiększa satysfakcję z życia, ale działa jak bufor neutralizujący wpływ negatywnych doświadczeń – rozwodu czy braku pracy – dowodzą naukowcy. Przebadali także, jakie korzyści płyną dla człowieka z modlitwy.

autor: Jankowski Bartosz
źródło: Fotorzepa

Na początku chcieliśmy się tylko dowiedzieć, dlaczego jedne państwa przeznaczają większe kwoty na zasiłki dla bezrobotnych niż inne.

Tymczasem natrafiliśmy na ciekawą informację, że ludzie religijni odczuwają mniejszy stres z powodu braku pracy niż niewierzący – tłumaczył prof. Andrew Clark z Paryskiej Szkoły Ekonomicznej podczas konferencji Królewskiego Towarzystwa Ekonomicznego. Naukowiec prowadził analizy we współpracy z dr Orsolyą Lelkes z Europejskiego Centrum Badań nad Dobrobytem.

Prace ich autorstwa dowodzą także, że choć osoby wierzące są raczej przeciwne rozwodom, kiedy już podobne wydarzenie ma w ich życiu miejsce, nie dotyka ich tak boleśnie. Może dlatego, że ludzie religijni bardziej potrafią cieszyć się codziennością. A w rezultacie w większym stopniu są ze swojego losu zadowoleni. Takie wyniki przynosi ankieta przeprowadzona wśród tysięcy Europejczyków, katolików i protestantów.

W jaki sposób rządzi nami lęk przed śmiercią

– Źródłem korzyści płynących z religijności może być towarzyszące wierzącym uczucie celowości życia – komentuje prof. Leslie Francis z University of Warwick.

– Wyniki owych badań możemy wytłumaczyć za pomocą teorii opanowania trwogi – twierdzi prof. Dariusz Doliński, dziekan Wydziału Zamiejscowego Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu.

U jej podstaw leży przekonanie, że człowiek jest jedyną istotą na Ziemi, która zdaje sobie sprawę z własnej śmiertelności. Świadomość ta jest źródłem lęków. Zabezpieczać przed nimi może utożsamianie się z kulturą, która będzie istniała nawet po zakończeniu naszego życia. Ale jeszcze bardziej atrakcyjna wydaje się w tej mierze religia. Obiecując życie po śmierci, redukuje poczucie lęku. A bez niego łatwiej o poczucie szczęścia.

Nie są to pierwsze badania, które dowodzą, że religijność niesie pozytywne skutki. Zaledwie miesiąc temu na łamach pisma „Social Science & Medicine” naukowcy przekonywali, że osoby gorąco wierzące i przestrzegające zasad wiary są w mniejszym stopniu narażone na śmierć z powodu raka płuc i chorób związanych z nadużywaniem alkoholu. W rezultacie zaś żyją dłużej.

Wydaje się, że niebagatelną rolę w poprawie samopoczucia odgrywa także modlitwa, czego dowiodły z kolei wyniki ankiet przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii przez TNS na zlecenie chrześcijańskiej organizacji Tearfund.

Modlitwa sprawia ona, że czuję się wyciszony i zadowolony – odpowiedziało 38 proc. modlących się. Wzmacnia mnie – przyznał co trzeci respondent. Aż 57 proc. twierdzi, że modlitwa ma wpływ na bieg ich życia. Ciekawe, że – jak wynika z tych badań – modlą się także ateiści. Do podobnych praktyk przyznało się 12 proc. z nich.

Im człowiek starszy, tym poświęca więcej czasu na modlitwę. Najwięcej osób modli się po 75. roku życia. Najczęściej w intencji rodziny, przyjaciół. Modlitwa jest jednak także formą podziękowania Bogu i prośbą o pomoc, np. w kwestii zdrowia czy rozwiązania problemów trapiących świat.

Modlitwa to nie moneta wrzucona do automatu

Czy jednak przynosi to oczekiwane rezultaty? W świetle naukowych badań nie możemy być tego pewni. Dowodów dostarczył kontrowersyjny eksperyment przeprowadzony kilka lat temu na Duke University Medical Center w Karolinie Północnej. Wzięło w nim udział 750 pacjentów, którzy czekali na operację serca. Podzielono ich na dwie grupy. Modlono się w intencji jednej z nich. Robili to chrześcijanie, żydzi, buddyści i muzułmanie. Okazało się, że wyniki zabiegu nie były w tej grupie lepsze niż wśród pacjentów, za których nie wznoszono modłów.

– Modlitwa nie działa jak moneta wrzucona do automatu, w zamian za którą dostajemy batonik – tłumaczył wówczas Tom Wright, biskup Durham.

Ale wyniki badań i tak z pewnością zadziałały niczym woda na młyn takich organizacji jak brytyjskie Narodowe Towarzystwo Świeckie, które reprezentuje interesy ateistów i agnostyków.

Jej przewodniczący Terry Sanderson określił najnowsze naukowe doniesienia dotyczące większego poczucia satysfakcji z życia wśród osób religijnych jako niemające znaczenia. – Szczęście jest pojęciem nieuchwytnym. Ja czerpię je ze słuchania muzyki klasycznej, a z kolei nie cierpię oglądania meczów futbolowych. Dla każdego znaczy ono coś innego - powiedział Sanderson.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane