Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Modny pierwszoklasista: rodzice płaczą i płacą

Agnieszka Grotek 12-08-2009, ostatnia aktualizacja 13-08-2009 13:17

Za szkolną wyprawkę dla ucznia podstawówki trzeba zapłacić w tym roku nawet 600 zł. – Tym rynkiem rządzi moda. A na dzieciach nie oszczędzamy – mówią eksperci.

Najwięcej klientów przychodzi na szkolne zakupy  w sierpniu, chociaż w tym roku sprzedaż zeszytów  i przyborów ruszyła już  w lipcu
autor: Guz Rafał
źródło: Fotorzepa
Najwięcej klientów przychodzi na szkolne zakupy w sierpniu, chociaż w tym roku sprzedaż zeszytów i przyborów ruszyła już w lipcu

Na zestaw podstawowych akcesoriów szkolnych wydamy o ok. 8 proc. więcej niż w ubiegłym roku – wynika z najnowszych danych GUS. Wybierając najdroższe produkty, rodzice mogą wydać nawet 600 zł.– Na pewno nie kupimy wszystkiego. Starsze dzieci będą miały nowe tylko podręczniki i zeszyty. Plecaki i piórniki będą z poprzedniego roku – przyznaje Maria Kozłowska z Pragi-Północ, mama trójki dzieci.

Kosztowne gadżety

Z danych warszawskiego urzędu statystycznego wynika, że w stołecznych sklepach najbardziej podrożały zeszyty i długopisy. Za 96-kartkowy brulion trzeba zapłacić o 21 proc. więcej niż w ubiegłym roku (4,84 zł). A za zeszyt 16-kartkowy aż o 30 proc. więcej (1,08 zł). O kilkanaście procent droższe są podręczniki i flamastry. A o kilka tornistry (ok. 80 zł) i trampki (ok. 21,09 zł).

– Duże sklepy starają się obniżać ceny, robić promocje. Małe sklepiki raczej tego nie robią i tam pewnie jest drożej – zauważa Michał Kubajek, rzecznik sieci Tesco, która promuje swoją tegoroczną szkolną ofertę jako tańszą o 30 proc. niż w ubiegłym roku.

– U nas jest taniej, bo sprowadzamy asortyment bezpośrednio od producentów i oferujemy szkolne akcesoria naszej marki – podkreśla Kubajek. Mimo to w gazetce marketu widnieje 96-kartkowy brulion po 4,99 zł, czyli jest o kilka groszy droższy niż podaje jako średnią urząd statystyczny.Zdaniem ekspertów od handlu i społeczeństwa, ceny szkolnego asortymentu winduje moda. Najwięcej trzeba zapłacić za firmowe zeszyty z okładkami z wizerunkami gwiazd młodzieżowych seriali.

– W kryzysie jesteśmy w stanie zrezygnować z kupna nowych mebli czy wyjazdu na zagraniczne wczasy. Ale ostatnie, co ograniczymy, jest jedzenie i wydatki na dziecko – podkreśla Wiesław Łagodziński z Głównego Urzędu Statystycznego.

I za modne szkolne gadżety jesteśmy w stanie zapłacić krocie, o czym doskonale wiedzą handlowcy. – Nie chcemy, żeby nasze dziecko odstawało od innych i dlatego nie kupimy mu najtańszego zeszytu z promocji, ale taki, jaki ono będzie chciało – przyznaje Łagodziński. Na wzrost cen mają oczywiście wpływ również czynniki ekonomiczne.– W tym roku ceny produktów importowanych wzrosły, bo wzrósł kurs euro – podkreśla Patrycja Nalepa, analityk handlu detalicznego z firmy PMR. Nie bez znaczenia jest też marża narzucana przez sklepy.

Taniej nie będzie

– Nie sądzę, by ceny przyborów szkolnych kiedykolwiek spadły – przyznaje Wiesław Łagodziński. Powód? Producenci na każdy sezon będą wymyślać nowe gadżety, okładki, plecaki. A za nowość trzeba płacić. – Ten rynek jest brutalny. Nastawiony na jak największy zysk.. To, co się dzieje, jest nie do opanowania – kwituje Łagodziński.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane