Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Mafia przy dzikich straganach

Monika Górecka-Czuryłło, Marek Kozubal 13-08-2009, ostatnia aktualizacja 15-08-2009 14:07

Nielegalny handel na Sadybie kontroluje Krzysztof F. z Piotrkowa Trybunalskiego. To jego ludzi zatrzymała policja. On sam pojawił się na Bonifacego tylko na chwilę, w jeepie.

Kupcy w środę podczas burdy sami zniszczyli swoje stoiska. W czwartek pojawili się znowu, ale gdy zobaczyli strażników, odjechali.
źródło: Mat. Straży Miejskiej m. st. Warszawy
Kupcy w środę podczas burdy sami zniszczyli swoje stoiska. W czwartek pojawili się znowu, ale gdy zobaczyli strażników, odjechali.

W środę na rogu Powsińskiej i św. Bonifacego strażnicy miejscy likwidowali nielegalne stragany z owocami. Doszło do bijatyki z handlarzami, którzy sami zniszczyli towar, bo nie chcieli go oddać. W trakcie burdy ranny został jeden strażnik. Przebywa w szpitalu z urazem kręgosłupa.

Trzech handlarzy zatrzymała policja. Andrzej M. (41 lat, jest zameldowany we wsi pod Wyszkowem), jego brat Patryk M. (17 lat) oraz Marek P. (23 lata, pochodzi spod Radomia) usłyszeli zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy policji i straży miejskiej. Grozi im do trzech lat więzienia.

Boss z kartoteką

Zatrzymani mężczyźni zostali zwerbowani do prowadzenia nielegalnego handlu na ulicy przez Krzysztofa F., mieszkańca Piotrkowa Trybunalskiego. – Kiedy doszło do zadymy, przyjechał swoim jeepem, ale po chwili uciekł. Policjanci zatrzymali go po pościgu. Został ukarany mandatem, bo nie miał prawa jazdy – mówi jeden ze śledczych. Krzysztof F. jest doskonale znany warszawskiej policji i straży miejskiej. – Nielegalnie handluje od dziesięciu lat, od kilku lat prowadzi sieć dzikich stoisk na Mokotowie. Do handlu wynajmuje mieszkańców małych wsi – opowiada strażnik miejski zwalczający nielegalne bazary.

Stoiska kontrolowane przez F. ustawiane są nie tylko na Powsińskiej, pojawiały się też na ul. Konstancińskiej, Sobieskiego, Limanowskiego, Czerniakowskiej i Nehru. F. tylko zaopatruje je w towar. Handlarze, aby wjechać na parking, demontują znaki drogowe, wycinają słupki.

W ciągu ostatnich sześciu lat na Krzysztofa F. i jego współpracowników straż miejska nałożyła 630 mandatów (na kwotę 30 tys. zł), skierowała 50 wniosków o ukaranie do sądu grodzkiego, odholowała jego cztery przyczepy. – Najczęściej nie płacili mandatów, a sądy grodzkie karały ich łagodnie, np. naganą. F. gra nam na nosie – przyznaje policjant. Krzysztof F. ma na swoim koncie czyny kryminalne. Dwa lata temu przy ul. Limanowskiego potrącił przyczepą samochodu interweniującego strażnika miejskiego.

Przestępcze rewiry

Do dzisiaj nie wyjaśniono okoliczności odbicia przez nieznanych sprawców należącej do Krzysztofa F. przyczepy. W 2007 r. strażnicy miejscy zdecydowali o odholowaniu przyczepy bez tablic rejestracyjnych, stojącej na rogu Powsińskiej i św. Bonifacego. Została ona załadowana na samochód holowniczy. Gdy kierowca jechał z nią na parking, drogę holownikowi zajechały dwa auta. – Wysiadło z nich kilku napakowanych, ogolonych osiłków, zdjęli przyczepę i uciekli – opowiada strażnik.

Dwa lata temu straż miejska złożyła w prokuraturze w Piotrkowie Trybunalskim doniesienie o tym, że F. zatrudnia ludzi na czarno. Opisali w nim przypadek 18-latki z Piotrkowa, która została zatrudniona przez Krzysztofa F. – Dziewczyna pracowała po 16 godzin, za 30 – 40 zł dniówki, gdy chciała zrezygnować, zastraszał ją – opowiada strażnik.

Została ukarana przez strażników za dziki handel 16 mandatami po 50 zł. – Kazał jej brać mandaty, potem zostawił ją z nimi, nie zapłacił – wspomina jeden ze strażników. Prokuratura jednak umorzyła dochodzenie. Stwierdziła, że F. nie popełnił przestępstwa. Z naszych informacji wynika, że do policji docierały sygnały o tym, że F. zastrasza innych nielegalnych kupców. – Nikt jednak nie złożył zawiadomienia, bo wszyscy się boją – opowiada strażnik.

– Grupa z Mokotowa jest najbardziej znana, ale podobne są na Pradze i w Śródmieściu. Nielegalny handel jest podzielony między bossów podobnie jak żebractwo – mówi Cezary Bunkiewicz z Kupca Warszawskiego. Andrzej Jakubiak, wiceprezydent miasta, zapowiada twardą walkę z dzikim handlem. – Urzędnicy o strukturach mafijnych wiedzą, ale dowodów nie mają. Takimi sprawami zajmuje się policja – twierdzi wiceprezydent.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane