Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Coraz mniej na tacę

Monika Górecka-Czuryłło, Janina Blikowska 25-11-2009, ostatnia aktualizacja 26-11-2009 14:27

Banknoty to już rzadkość, najczęściej na tacę parafianie rzucają dwuzłotówki. – U nas też widać kryzys – mówią księża.

autor: Danuta Matloch
źródło: Fotorzepa

Dawałam 10 zł, a ostatnio złapałam się na tym, że machinalnie wyjmuję co najwyżej „piątaka” – mówi pani Maria, parafianka z Mokotowa.

A u św. Augustyna na Nowolipkach wierni coraz częściej słyszą w czasie ogłoszeń parafialnych prośby o wsparcie remontu świątyni. – Jeśli nie dostanę pieniędzy od wiernych, to muszę zastanowić się nad kredytem – straszył ks. proboszcz Walenty Królak podczas jednej z mszy św.

W rozmowie z nami przyznaje, że kryzys odbił się na dochodach kościoła. – Mniej zbieramy na tacę, ale też zgłasza się coraz więcej potrzebujących. Przychodzą po wsparcie na jedzenie czy leki – wylicza.

Taca z bilonem

Choć duchowni z warszawskich kościołów o kryzysie finansowym mówią ostrożnie, to jednak przyznają, że pomału zaczynają odczuwać ubożenie wiernych. – Najczęściej rzucana moneta na tacę to dwuzłotówka, banknoty trafiają się rzadko – przyznaje proboszcz katedry św. Jana Chrzciciela na Starówce Bogdan Bartołd.

– Ale co się dziwić – tłumaczy parafian były proboszcz bazyliki NSJ ks. Wiesław Kania. – Pensje maleją, opłaty rosną, a teraz jeszcze ta grypa i drogie leki. Człowiek dwa razy obejrzy pieniądz, zanim go na tacę wrzuci. Prof. Maria Drozdowicz-Bieć z SGH przyznaje, że kryzys może odbić się na zasobności tacy, zwłaszcza w dużych miastach. – W małych ośrodkach ludzie się kontrolują, patrzą, ile sąsiad wrzuca. W stolicy są anonimowi – tłumaczy profesor.

Księża dostrzegają też niższe opłaty za śluby, chrzty, pogrzeby. Zazwyczaj są dobrowolne, ale wierni pytają o tzw. „widełki“. – Coraz częściej płacą tę niższą stawkę – potwierdza jeden z proboszczów. A ks. Tadeusz Polak z kościoła św. Faustyny dodaje, że listopad to tradycyjny czas tzw. wypominków za zmarłych. – Zazwyczaj parafianie zgłaszali nazwiska wielu bliskich, za których się modliliśmy. Teraz jest ich zdecydowanie mniej – mówi.

Księża nawet tłumaczą swoich parafian. – Daliby więcej, ale chyba po prostu nie mają – mówi rektor kościoła akademickiego św. Anny ks. Jacek Siekierski. I dodaje, że i tak środowisko jest zdyscyplinowane. – Ci ludzie wiedzą, że to oni muszą utrzymać ten kościół.

Niektórzy księża mówią wprost, że oni nie na ekonomów się godzili, a na duchownych. – U mnie dochodami zajmuje się rada parafialna – mówi ks. Leszek Slipek, proboszcz kościoła św. Andrzeja przy ul. Chłodnej.

Ogrzać, oświetlić

Pieniądze z tacy przeznaczane są przede wszystkim na utrzymanie kościoła. – Zimą zmorą jest ogrzewanie, które zwłaszcza w przypadku starych, wysokich świątyń pochłania ogromne pieniądze – mówi ks. Bartołd.

– To kilkadziesiąt tysięcy zł miesięcznie – przytakuje ks. Andrzej Kuflikowski z parafii św. Ojca Pio. I dodaje, że to koszty, które ponieść trzeba. – Do zimnego kościoła nikt dziś nie przyjdzie.

– Nasz ksiądz uważa, że przyjdzie. Ogrzewanie zupełnie wyłączył – mówią wierni z kościoła św. Karola Boromeusza.

Ks. Kania dodaje, że koło finansów się zamyka: – Podwyżki np. prądu czy gazu dotykają naszych parafian, więc mniej dają na tacę. Ale dotykają też nas.

Najgorzej budować

Remonty w stołecznych kościołach troszkę zwolniły tempo. Wolniej odnawia się główna nawa w bazylice na Pradze. Ksiądz Królak przyznaje, że musi zacząć chodzić i szukać pieniędzy, bo postęp prac jest zagrożony.

– Mieliśmy dotację z miasta na stary mur, ale resztę mamy robić sami. Więc robimy pomalutku – mówi ks. Polak.

Bardziej zaradni starają się o pieniądze unijne. Właśnie stos papierów kończy wypełniać w tej sprawie ks. Bartołd.

Kryzys finansowy powoduje też spowolnienie budowy nowych kościołów. – Kiedyś budowano świątynię 20 lat, więc jeśli teraz zamiast w trzy lata zbudujemy w pięć, to nic się nie stanie – mówi ks. Kuflikowski. Dodaje, że najważniejszy w parafii jest Kościół Duchowy: – A msze św. odprawiamy na razie w kaplicy.

Władze diecezjalne raczej parafiom nie pomogą. – No chyba że w jakiejś dramatycznej sytuacji – mówi ekonom z kurii warszawskiej ks. Marian Raciński. – Zasada jest taka, że parafie utrzymują się same. Wspólnoty muszą sobie poradzić.

– Tak czy inaczej księża muszą zacząć myśleć w sposób bardziej ekonomiczny – mówi prof. Drozdowicz-Bieć. – Myślę, że ci młodzi są już do tego gotowi. Czekają tylko na przyzwolenie starszyzny.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane