Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Segregacja w całej Warszawie

Janina Blikowska 11-04-2014, ostatnia aktualizacja 11-04-2014 09:57

Przetarg na odpady jest ważny – orzekła ku uldze urzędników ratusza Krajowa Izba Odwoławcza.

Śmieci segregowali dotąd tylko mieszkańcy ośmiu dzielnic.  Teraz czeka to warszawiaków z dziesięciu pozostałych
autor: Robert Gardziński
źródło: Fotorzepa
Śmieci segregowali dotąd tylko mieszkańcy ośmiu dzielnic. Teraz czeka to warszawiaków z dziesięciu pozostałych

Powoli kończy się niemal roczny spór o stołeczne śmieci.  Wkrótce mieszkańcy całej Warszawy będą musieli segregować odpady albo płacić więcej za ich wywóz.

Za słabe argumenty przegranych

Po kilkumiesięcznej batalii, angażowaniu Kancelarii Premiera oraz  zmianie składu orzekającego Krajowa Izba Odwoławcza wreszcie orzekła: przetarg na warszawskie śmieci jest ważny. Oznacza to wygraną ratusza.

KIO w całości oddaliła zastrzeżenia kilku firm do części wyników przetargu na odbiór i zagospodarowanie odpadów w stolicy.

Firmy, które przegrały – Byś i Remondis – uważały, że ceny proponowane przez zwycięzców, czyli MPO, Lekaro i SITĘ, są zbyt niskie. Zdaniem przegranych mogło dojść do zmowy cenowej.

Wczorajsza decyzja KIO cieszy miasto. – To rozstrzygnięcie to dowód bezstronności i profesjonalizmu składu orzekającego i  przede wszystkim dobra wiadomość dla mieszkańców. Dzięki niemu możemy dokończyć wdrażanie reformy śmieciowej – komentowała na gorąco prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Rozstrzygnięcie KIO zaskoczyło firmy, które zaskarżyły przetarg. – Jesteśmy w szoku. Potrzebujemy czasu, by ochłonąć. Daliśmy KIO tyle niepodważalnych argumentów, które nie zostały przez nią uwzględnione – mówi Grzegorz Czechoński, dyrektor Remondisu Warszawa.

Co zrobi jego firma? – Być może przed ostateczną decyzją poczekamy na pisemne uzasadnienie orzeczenia – mówi Czechoński.

Przedstawiciele Bysia nie chcieli rozmawiać z mediami. W nocy właściciele firmy przesłali oświadczenie do mediów.  - Ze smutkiem przyjęliśmy wyrok Krajowej Izby Odwoławczej oddalający odwołanie na wyniki warszawskiego przetargu na odbiór i zagospodarowanie odpadów komunalnych.To orzeczenie to zła wiadomość dla mieszkańców stolicy. - napisali Monika i Wojciech Byśkiniewiczowie.

Podkreślają, że startując w przetargu, a potem odwołując się od jego wyników wierzyli, że warszawskie odpady komunalne powinny trafiać do nowoczesnych instalacji, gwarantujących  ich przetwarzanie  w oparciu o najnowocześniejsze, europejskie technologie i standardy. - Stolica Polski powinna szukać, decydując o gospodarce odpadami,  rozwiązań proekologicznych, mających na celu ograniczanie masy odpadów trafiających na składowiska oraz gwarantujących odzysk surowców wtórnych, a nie tylko rozwiązań najtańszych, od których cały cywilizowany świat dawno odszedł - podkreślają.

Ich zdaniem decyzja KIO  jest dla Warszawy krokiem wstecz. - ​„Byś" po latach doświadczeń stworzył instalację, która może być wizytówką każdego nowoczesnego miasta - zapewniają właściciele Bysia. I dodają z goryczą : - W warszawskich realiach okazaliśmy się niepotrzebni. Przegraliśmy rynkową rywalizację i nie zdołaliśmy obronić naszych racji przed Krajową Izbą Odwoławczą.

- Nadal jednak twierdzimy, że współczesna, odpowiedzialna gospodarka odpadami nie może opierać się wyłącznie na najniższych cenach. Takie podejście to błąd, za który prędzej czy później przyjdzie nam wszystkim zapłacić. Najniższe ceny dzisiaj oznaczają wyłącznie wysokie koszty w przyszłości - podkreślają właściciele Bysia.

MPO triumfuje

Teraz ratusz musi wypowiedzieć umowy z firmami dotychczas obsługującymi dziesięć dzielnic, z których śmieci wywożone są wciąż na starych zasadach.

Miasto zapowiada, że jeszcze w kwietniu chce podpisać umowy ze zwycięzcami śmieciowego przetargu.

– W wakacje już w całym mieście powinien obowiązywać nowy system – mówi Agnieszka Kłąb, rzecznik ratusza. Nie chce jednak zadeklarować, czy będzie to lipiec, czy też sierpień.

Z rozstrzygnięcia Krajowej Izby Odwoławczej najbardziej zadowolona może być miejska spółka MPO. Na razie obsługuje jedną dzielnicę – Śródmieście. Dojdzie jej dziewięć kolejnych: Wola, Bemowo, Żoliborz, Bielany, Białołęka, Targówek, Ochota, Ursus i Włochy.

– Trzy miesiące po podpisaniu umowy będziemy gotowi do obsługi tych dzielnic – zapewnia Krzysztof Bałanda, prezes MPO. Mówi, że nie powinno być problemu z odbiorem odpadów, jak to się zdarzało w lutym po wprowadzeniu nowych zasad w ośmiu dzielnicach. Firmy albo nie podstawiały pojemników, albo nie odbierały śmieci na czas. Mieszkańcy słali skargę za skargą.

– To nas sporo nauczyło – zapewnia prezes Bałanda. Dodaje, że lada moment do firmy trafi dziesięć nowych śmieciarek na gaz, a pojemniki można teraz kupić bez problemu.

Lekaro – odbierającemu obecnie śmieci z pięciu dzielnic (Praga-Południe i Północ, Rembertów, Wawer, Wesoła) – dojdzie teraz obsługa Mokotowa. SITA zaś podpisała już wcześniej umowy z miastem na podstawie wyników niezaskarżonej części przetargu.

Opóźniona rewolucja w stolicy

W całym kraju śmieciowa rewolucja weszła w życie w lipcu. W Warszawie się nie udało. Od połowy zeszłego roku w Polsce obowiązują nowe przepisy dotyczące zbiórki i przetwarzania odpadów. Od tego czasu śmiecie powinny być segregowane. Osobno suchy papier, tektura, plastikowe butelki, kartony po sokach i puszki. Osobno szkło i osobno odpady zmieszane. Posegregowane śmieci mają być bowiem przetwarzane. Osoby, które nie zgodziły się na segregację, płacą średnio o 25 proc. więcej. Przed rozpoczęciem rewolucji śmieciowej gminy miały wybrać firmy, które się tym zajmą.

W większości dużych miast przetargi udało się przeprowadzić na czas. Warszawa była jednak niechlubnym wyjątkiem. W czerwcu, gdy było wiadomo, że dojdzie do poślizgu, bo Krajowa Izba Odwoławcza kazała zmienić miastu warunki przetargu, stanowisko stracił wiceprezydent Jarosław Kochaniak, odpowiedzialny za wdrożenie nowych przepisów. W stolicy za zgodą wojewody wprowadzono tzw. system pomostowy. Śmieci odbierały te same firmy co wcześniej, a płaciło im miasto. Miał obowiązywać do końca stycznia. Ale we wrześniu, choć przetarg rozstrzygnięto, to firmy, które go przegrały, zaskarżyły wynik do KIO. Tam postępowanie się przeciągało. Dlatego od lutego nowe zasady wprowadzono tylko w ośmiu dzielnicach. Pozostałe czekały.

—blik

Życie Warszawy

Najczęściej czytane