Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

W stolicy masowo giną rowery

Janina Blikowska 27-07-2014, ostatnia aktualizacja 28-07-2014 09:47

Przestępczość | Złodziei nie odstraszają kamery monitoringu.

Zdjęcia tego mężczyzny, który miał ukraść rower na Bemowie, można znaleźć na Facebooku
źródło: materiały prasowe
Zdjęcia tego mężczyzny, który miał ukraść rower na Bemowie, można znaleźć na Facebooku

Kradzieże rowerów to plaga. Okradzeni rowerzyści szukają złodziei na własną rękę, publikując  nagrania z monitoringu w internecie. Mogą jednak przy tym samemu narobić sobie kłopotów.

Wpadł dopiero 
przy powtórce

W ciągu godziny dwa rowery straciło młode małżeństwo z Powiśla. – Nie było nas w tym czasie w domu. Myśleliśmy, że jednoślady przypięte na korytarzu grubym łańcuchem są bezpieczne – opowiada pani Monika. W ich bloku jest nie  tylko  domofon, ale też monitoring i ochroniarze. – Złodziej przeciął zabezpieczenia i spokojnie wyniósł rowery – mówi.

Skradzione jednoślady były warte łącznie 2,5 tys. zł. Małżeństwo powiadomiło policję.  – Złodziej musiał mieć dobry sprzęt, bo na klatce nie było nawet opiłków po przecięciu naszych łańcuchów – dodaje pani Monika.

Robert Szumiata ze śródmiejskiej komendy policji zauważa: – Złodzieje dostosowują swoje narzędzia do potrzeb.

To nie był koniec tej historii. Dwa dni później złodziej wrócił. – Zdążył ukraść rower sąsiadowi, a gdy wynosił dwa kolejne, zobaczyli go ochroniarze. Porzucił łup i uciekł – opowiada pani Monika. Jedna z sąsiadek go jednak widziała, dzięki czemu kilka dni później zatrzymała go policja.

30-letni złodziej usłyszał zarzuty kradzieży w sumie czterech rowerów wartych łącznie 4 tys. zł. Został aresztowany na trzy miesiące. 
– Rowerów nie odzyskano 
– przyznaje Robert Szumiata.

– Złodziej na komendzie mówił, że je sprzedał, ale później zmienił zdanie i stwierdził, że je ukrył  – relacjonuje pani Monika. – Wierzymy,  że policja jeszcze je odnajdzie.

Kłopotliwy 
brak numeru

Tego typu kradzieże  to duży problem w stolicy. Jak wynika z danych Komendy Stołecznej, w ubiegłym roku odnotowała ona 2030 kradzieży rowerów, czyli nieco ponad 5,5 dziennie.

W tym roku statystyki są równie złe. Od stycznia do połowy lipca zginęło 1069 rowerów, co daje dziennie prawie 5,5.

Od maja do połowy lipca w sumie zginęło 578 rowerów, z czego 97 w Śródmieściu, 120 na Mokotowie, Ursynowie i w Wilanowie, a 82 na Woli i Bemowie.

– Jednoślady są kradzione z każdego miejsca, gdzie właściciele je przechowują. Mogą to być klatki schodowe, podwórka, piwnice, stojaki rowerowe – wylicza Tomasz Oleszczuk z Komendy Stołecznej.

W ubiegłym roku policja zatrzymała 268 złodziei rowerów. Odzyskała 73 jednoślady. W tym roku zatrzymano co prawda  122 rabusiów, ale odzyskano tylko 32 pojazdy.

– Właściciele wielu skradzionych rowerów nie potrafią odtworzyć numerów identyfikacyjnych umożliwiających wprowadzenie pojazdu do systemu jako przedmiotu poszukiwanego – tłumaczy Tomasz Oleszczuk. Zdarza się, że po odzyskania roweru przez policję, z powodu braku cech identyfikacyjnych trudno jest ustalić, komu go skradziono.

Nie pisać „podły rabuś"

Warszawiacy, którym zrabowano rower i uwieczniły to kamery, na własną rękę szukają złodzieja, publikując nagrania w portalach społecznościowych. Czy wolno to robić? – Takie materiały powinny być nam przekazywane i dopiero policja może je upublicznić – mówi Tomasz Oleszczuk.

Adwokat Oskar Luty z kancelarii DFL Legal zauważa, że przepisy nie mówią jasno, czy samemu można publikować w sieci zdjęcia poszukiwanego złodzieja, czy też nie.

– Przed podjęciem takiej decyzji powinno przypilnować się kilku kwestii – mówi adwokat. – Akcja musi być uzasadniona celem, jakim jest szukanie złodzieja. Na pewno nie istnieje prawo do karania przez publikację jego wizerunku – tłumaczy.

Dodaje, że jeśli tożsamość przestępcy zostanie ustalona, jego wizerunek od razu powinien zniknąć z sieci.

– Mimo zrozumiałych emocji nie można w informacji używać epitetów i obraźliwych sformułowań  typu „wstrętny złodziej", „podły rabuś", a po uzyskaniu informacji o złodzieju powinno się je niezwłocznie przekazać policji 
– przypomina mec. Luty.

Prawnik uprzedza, że osobie rozpowszechniającej wizerunek może grozić pozew ze strony domniemanego przestępcy.

– Jeżeli działanie jest proporcjonalne i celowe, to moim zdaniem sąd nie powinien jednak zasądzić zadośćuczynienia – mówi adwokat.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane