Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Ostra walka o dzielnicę

blik, mp 19-12-2014, ostatnia aktualizacja 19-12-2014 07:24

Były zastępca Hanny Gronkiewicz-Waltz ograł PiS i PO i przejął władzę 
na stołecznym Bemowie.

Urząd dzielnicy  Bemowo
źródło: materiały prasowe
Urząd dzielnicy Bemowo

Zamiast niemal pewnej już koalicji PO–PiS pełnię władzy na warszawskim Bemowie przejął Jarosław Dąbrowski, były wiceprezydent miasta i były burmistrz dzielnicy. Sprawa jest interesująca, bo Dąbrowskiemu udało się doprowadzić do rozłamu w partii rządzącej. Z PO odeszło pięciu radnych, którzy zawarli koalicję z komitetem Dąbrowskiego.

Takiego scenariusza za wszelką cenę chciała uniknąć Hanna Gronkiewicz-Waltz, która zapowiedziała już, że nie udzieli mu pełnomocnictw kadrowych i finansowych. Sprawa skończy się w sądzie.

– Atmosfera rozstania byłego wiceprezydenta z ratuszem wykluczała jego koalicję z PO – mówi nam poseł PO Marcin Kierwiński.

To aluzja do tzw. afery bemowskiej, która wybuchła w kwietniu. Byli współpracownicy Dąbrowskiego oskarżyli go o wykorzystywanie pozycji do celów prywatnych i nepotyzm. Sprawą zajmuje się prokuratura, a Dąbrowski odszedł z PO i stracił stanowisko zastępcy Gronkiewicz-Waltz.

Dlatego zgodnie z umową między PO i PiS ci drudzy mieli dostać stanowiska burmistrza i przewodniczącego rady. – To miała być dobra zmiana dla Bemowa. Mieliśmy rządzić i pokazać, jak można to robić bez nepotyzmu, bez okradania dzielnicy i mieszkańców – mówi nam Maciej Wąsik z PiS. Na Bemowie miało dojść do głębokich zmian, przede wszystkim redukcji zatrudnienia. – Mieliśmy nadawać tym zmianom ton, bo Platforma zrozumiała, że są niezbędne – podkreśla Wąsik. Jednak za plecami PiS negocjacje z Dąbrowskim prowadził Marek Zagórski, wiceprezes Polski Razem.

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że Polska Razem w wyborach samorządowych startowała razem z PiS.

– Chcieliśmy, żeby Dąbrowski poparł PiS po cichu. W zamian za to miałby mieć zabezpieczone tam własne interesy – zdradza nam osoba z kierownictwa partii. Dąbrowski był zainteresowany takim układem. – Ale PiS był na tyle pewny koalicji z PO, że do niczego nie doszło – podkreśla osoba znająca kulisy.

Zagórski potwierdza, że do spotkania z Dąbrowskim  doszło. – Spotkałem się z nim trzy tygodnie temu, ale rozmawialiśmy towarzysko. Znam go od wielu lat, był moim współpracownikiem. Wymienialiśmy poglądy o tym, co się mogło i może wydarzyć – tłumaczy i zaprzecza, że prowadził negocjacje.

Z naszych informacji wynika jednak, że były one zaawansowane. – W ramach cichego porozumienia można było wsadzić naszego człowieka, który byłby gwarantem interesów Dąbrowskiego – mówi nam osoba dobrze znająca sprawę.

Po przejęciu przez Dąbrowskiego pięciu radnych PO ustalenia straciły jednak ważność. – On ma tam teraz wszystko posprzątane i nie potrzebuje koalicjanta. To kolejny pokaz nieudolności PiS – podkreśla prominentny działacz partii Gowina.

Dąbrowski do zarządu dzielnicy skierował swoją prawą rękę Krzysztofa Zygrzaka, byłego rzecznika i zastępcę, który ma szanse zostać burmistrzem.

– Na pewno koalicji z PiS nie zrobię, bo to byłoby niezrozumiałe dla wyborców – mówi „Rzeczpospolitej" Dąbrowski, podkreślając, że jest gotowy rozmawiać z każdym, ale nie z PiS.

—Janina Blikowska,

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane