Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Tajemnica zaginięcia tancerki

blik 20-04-2015, ostatnia aktualizacja 21-04-2015 14:32

Zaginiona w styczniu w centrum Warszawy tancerka Monika T. nie żyje, a jej zwłoki znaleziono na Kępie Tarchomińskiej – ustaliła „Rzeczpospolita".

źródło: archiwum prywatne

To już jest pewne. Dziś stołeczna policja dostała wyniki badań DNA szczątek znalezionych w kwietniu na Tarchominie. – Nie ma już żadnych wątpliwości. To zaginiona kobieta – mówi nam jeden z oficerów warszawskiej policji.

28-letnia Monika T. tancerka i kulturystka zaginęła ponad trzy miesiące temu. Ostatni raz widziano ją 9 stycznia przed północą w centrum Warszawy. Tam wsiadała do jakiegoś samochodu.

- Wysłała do mnie jeszcze sms-a, a potem jej telefon został wyłączony - mówi Albert Herzyk, sportowiec, kulturysta, partner Moniki, a na co dzień policjant.

W pobliżu miejsca zaginięcia kobiety znaleziono jej samochód. W środku były dokumenty, klucze do domu, pieniądze.

Rzeczy osobiste były też mieszkaniu pod Warszawą. - Zostawiła wszystko tak jakby miała wyjść na chwilę, niedopitą kawę, przygotowany posiłek – opisywał jej partner.

Przypuszczał, że jego narzeczona mogła zostać uprowadzona i jest przetrzymywana w jakimś lokalu w Warszawie. - Być może ktoś to zrobił w celach zarobkowych i chce ją zmusić do jakichś usług np. w agencji towarzyskiej? – tłumaczył.

Tymczasem jak ustaliła stołeczna policja młoda kobieta była związana z warszawskim „Pigalakiem". Pracowała na ulicy od kilku lat. Jej znajomi opowiadali dziennikarzom, że chciała stamtąd uciec, chciała rzucić tę pracę, ale się czegoś bała.

Na początku kwietnia przypadkowy przechodzień odnalazł szczątki ludzkie na Kępie Tarchomińskiej, tuż nad Wisłą.

Znajdowały się w stanie daleko posuniętego rozkładu, część była naruszona przez dzikie zwierzęta. Od początku były podejrzenia, że to ciało Moniki. Teraz policja ma pewność.

Na razie śledczym nie udało się jeszcze ustalić, w jaki sposób zginęła kobieta. – Na pewno nie był to zgon naturalny – mówi jeden z oficerów.

Na razie prokuratura na warszawskim Śródmieściu, która zajmuje się sprawą zaginięcia Moniki T. prowadzi śledztwo dotyczące pozbawienia wolności.

Czy będzie ono rozszerzone o zarzut zabójstwa? – Na razie nie wiem. Nie dostaliśmy jeszcze wyników badań DNA – mówi „Rzeczpospolitej Krzysztof Ćwirta, szef prokuratury.

Nie chce powiedzieć, kto mógł pozbawić kobietę wolności. – Nie udzielamy więcej informacji w tej sprawie – mówi tylko prok. Ćwirta.

Kto mógł zabić młodą kobietę? Policja i prokuratura nie wiedzą tego jeszcze. – Nie wykluczamy żadnej hipotezy, od porachunków do spraw osobistych – zdradza jeden ze śledczych.

Wiadomości TVP sugerowały w ubiegłym tygodniu, że młoda kobieta mogła paść ofiarą porachunków między gangami o wpływy wśród warszawskich prostytutek.

– Tam gdzie są prostytutki, tam są narkotyki i haracze, tam są też strefy wpływów i bardzo duże pieniądze – mówił „Wiadomościom" Krzysztof, były członek gangu pruszkowskiego. Policja tego na razie potwierdza.

rp.pl

Najczęściej czytane