Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Czy sprzedający będą zaniżać ceny

Aneta Gawrońska 02-07-2015, ostatnia aktualizacja 02-07-2015 13:53

Okazją w segmencie lokali używanych w cenie do 5,8 tys. zł za mkw. jest mieszkanie 
w zadbanym budynku 
blisko centrum miasta.

autor: Robert Gardziński
źródło: Fotorzepa

– Zakładając, że państwo dopłaci do używanych mieszkań w Warszawie, których metr nie byłby droższy niż 5,8 tys. zł, można stwierdzić, że tak wycenianych lokali przybędzie – prognozuje pośrednik Paweł Zeliaś, szef firmy SalonDomow.pl. – Jeśli nie przybędzie ich realnie, w co wątpię, to na pewno w aktach notarialnych. Część transakcji będzie zaniżona na potrzeby „MdM" – ocenia. I przestrzega, że urząd skarbowy ma pięć lat na sprawdzenie wiarygodności transakcji – czy cena jest rynkowa czy zaniżona.

Edyta Krakowiak z Warszawskiej Giełdy Lokali i Nieruchomości (WGLiN) szacuje, że mieszkania w cenie do 5,8 tys. zł za mkw. stanowią 5–6 proc. warszawskiej oferty. – Za tyle można znaleźć lokale głównie na obrzeżach. Nieco bliżej centrum są oferowane lokale w starych budynkach z lat 60.–80. Najwięcej tego typu mieszkań jest po prawej stronie Warszawy, głównie na Białołęce, Targówku i Pradze-Południe, ale znajdziemy je także na Bemowie – zauważa.

Lokali w takiej cenie nie ma w Śródmieściu. – Bardzo mało jest ich na Woli, Mokotowie, pojedyncze oferty mamy na Ochocie i Żoliborzu – mówi przedstawicielka WGLiN.

Pośredniczka Joanna Lebiedź, właścicielka agencji Lebiedź Nieruchomości, ocenia, że choć podaż mieszkań w cenie ok. 5,8 tys. zł za mkw. nie jest imponująca, to już transakcji jest całkiem sporo. – Archiwa MLS-WSPON wskazują, że w podanych cenach zawiera się prawie 20 proc. umów – podaje pośredniczka. – Za tyle sprzedają się przeważnie mieszkania w wielkiej płycie wymagające generalnego remontu, ale trafiają się lokale, do których można się od razu wprowadzić.

Zazwyczaj są to mieszkania na peryferiach – i mniejsze, dwu-, trzypokojowe, i duże, 120-metrowe. – Ceny transakcyjne mkw. tych ostatnich są niższe niż 5 tys. zł – mówi Joanna Lebiedź.

Według Edyty Krakowiak okazją w segmencie mieszkań w cenie do 5,8 tys. zł za mkw. jest lokal w zadbanym budynku blisko centrum. To np. 69-metrowa trójka w kameralnym budynku z 2000 r. przy ul. Augustówka na Sadybie w cenie 399 tys. zł.

Przedstawicielka WGLiN prognozuje, że gdy program „MdM" obejmie rynek wtórny, to właściciele lokali, których ceny nieznacznie przekroczą limit dopłat, będą je obniżać. – Zrekompensują to sobie w taki czy inny sposób – ocenia. – Część właścicieli oferujących mieszkania poniżej limitów będzie ceny podnosić. Tak było w czasach „RnS". Wysokie limity w niektórych miastach, np. w Poznaniu, Wrocławiu, Warszawie, spowodowały wzrost cen. Program „MdM" przyczynił się do zwyżek w Poznaniu, Łodzi i Gdańsku.

Także Paweł Zeliaś spodziewa się, że kupujący, którzy będą chcieli korzystać z dopłat, wymuszą na sprzedających obniżki. – Dotyczy to lokali nieznacznie powyżej limitów – zastrzega pośrednik. – Do programu nie wejdą mieszkania na Ursynowie, Mokotowie, Ochocie, Woli. Właściciele tańszych lokali raczej nie będą podnosić ceny do poziomu limitu. Jeśli nie sprzedadzą mieszkania taniej, to drożej na pewno nie, mimo programu.

A Joanna Lebiedź dodaje, że rynek wtórny jest bardziej atrakcyjny dla klientów 
o chudszym portfelu lub 
o mniejszej zdolności kredytowej. – W takich mieszkaniach można zamieszkać od zaraz, nawet jeśli wymagają remontu, bo ten można przeprowadzać etapami w miarę potrzeb – tłumaczy.

Rzeczpospolita

Najczęściej czytane