Warszawskie city z nowymi drapaczami chmur?
Co powstanie w ścisłym centrum stolicy
Ważą się losy inwestycji w śródmieściu stolicy. Czy firmy, które chcą tam budować wieże, dostaną po latach zielone światło? Rejon ulicy Poznańskiej wciąż nie ma planu zagospodarowania przestrzennego. Inwestorzy muszą się starać o decyzje o warunkach zabudowy. Dlatego to, co powstanie w tak newralgicznym miejscu, zależy od widzimisię urzędników.
A procedury planistyczne trwają od sześciu lat. Projekt planu zakłada w tym miejscu budowę drapaczy chmur. Najwyższy budynek, który mógłby powstawać w sąsiedztwie 170-metrowego hotelu Marriott (z iglicą), miałby mieć 235 metrów. Plan zagospodarowania dla okolic pl. Defilad dopuszcza zaś obiekty wysokie na 233–245 metrów.
Miliony do skarbonki
Jedną z inwestycji – 170-metrowy biurowiec Roma Tower, w narożniku ul. Emilii Plater i Nowogrodzkiej – wspólnie z archidiecezją warszawską planuje BBI Development. Jak podkreśla Krzysztof Tyszkiewicz, wiceprezes spółki, na uchwalaniu planów zyskują wszyscy, dla których wartość stanowią rozwój miasta i ład urbanistyczny. – Pod względem finansowym największym beneficjentem zmian w rejonie ul. Poznańskiej powinno być miasto, a więc stołeczni podatnicy – podkreśla wiceprezes. – Miasto planuje pozyskać ponad 200 mln zł ze sprzedaży nieruchomości w sąsiedztwie liceum im. K. Hoffmanowej. Będzie też zarabiać na podatkach. Każde ze 30 tys. mkw. biur przynosi miastu średnio 1 mln zł rocznie. Łączna powierzchnia biurowa w objętym planem rejonie przyniesie miastu ok. 8 mln zł rocznie – szacuje.
Krzysztof Tyszkiewicz zwraca też uwagę na antykorupcyjny wymiar uchwalenia planu. – O tym, co powstanie na danym terenie, decyduje już nie urzędnik, ale transparentny dokument – podkreśla. – Tymczasem większość wieżowców w Warszawie powstawała na podstawie decyzji o warunkach, czyli w sposób dużo mniej przejrzysty. Zwraca też uwagę, że część inwestorów, którzy chcą budować w rejonie Poznańskiej, świadomie zrezygnowała ze starania się o „WZ-etki", czekając na uchwalenie planu.
Plany wysokiej zabudowy w tym rejonie miasta nie wszystkim się jednak podobają. Jedno ze stowarzyszeń podnosi, że w projekcie dokumentu znalazły się kontrowersyjne zapisy, które świadczą, że miasto wyżej ceni deweloperów niż mieszkańców. Członkowie stowarzyszenia zwracają uwagę, że inwestycje miałyby powstać m.in. na terenie jednego z najstarszych liceów im. K. Hoffmanowej. Mówi się też o zakorkowaniu centrum miasta.
Przy drzwiach otwartych
Inwestorzy podkreślają tymczasem, że ten rejon jest świetnie skomunikowany. Są dwie linie metra, autobusy, tramwaje, SKM, WKD.
Na plany zagospodarowania tego rejonu czeka też Elektrim, współwłaściciel nieruchomości przy ul. Chałubińskiego. Jak usłyszeliśmy w firmie, dziś trudno mówić o planach inwestycyjnych, skoro planu nie ma. Atrakcyjną działkę na tym terenie ma też Qualia (spółka PKO BP).
– Projekt planu zagospodarowania warszawskiego City jest już gotowy. Pracuje nad nim Komisja Ładu Przestrzennego Rady Miasta – mówi Agnieszka Kłąb, zastępca rzecznika prasowego stołecznego ratusza. Pytana, dlaczego procedury trwały tak długo, odpowiada, że trzeba było pogodzić interesy mieszkańców i przedsiębiorców. – Teren jest szczególny. To samo serce miasta. Nic dziwnego, że plany zabudowy tych działek budzą mnóstwo emocji – komentuje Agnieszka Kłąb.
Michał Czaykowski, przewodniczący miejskiej Komisji Ładu Przestrzennego, nie wyklucza, że radni Warszawy zajmą się projektem planu na ostatniej przed wakacjami sesji – 7 lipca. Także on mówi o ogromnych emocjach, jakie towarzyszą uchwalaniu planu.
– A przecież już od lat 70. ubiegłego wieku wiadomo, że w tym miejscu mogą powstawać wysokie budynki, co zostało zresztą potwierdzone w studium zagospodarowania z 2006 r. – przypomina. – Tymczasem teraz część stowarzyszeń uznała, że plany są rewolucyjne. I zaczął się bojkot. Projekt planu był wyłożony do wglądu. Nasza komisja zajmuje się tym dokumentem od kwietnia. Każdy miał prawo się wypowiedzieć. Dlatego nie rozumiem zarzutów, że wszystko odbywa się przy drzwiach zamkniętych. Tak jak nie rozumiem zarzutów, że nie ma tu miejsca na wysokie budynki, także ze względu na komunikację. To gdzie w stolicy mają powstawać wieże? Jest lepiej skomunikowany rejon? – padają pytania.
Opinia
Tadeusz Żurowski | ekspert rynku nieruchomości
Rejon ulicy Poznańskiej to jedyne w Warszawie duże skupisko secesyjnych kamienic, które już chyba od jakichś 40 lat są uważane za zabytki. Kamienice przetrwały powstanie warszawskie, budowę Pałacu Kultury i Nauki. Ale czasu nie można zatrzymać. Dlatego nie mieszkamy już w drewnianych chałupkach bez wody, gazu, prądu i kanalizacji (notabene: w całym Wawrze, największej warszawskiej dzielnicy, nie ma kanalizacji).
Myślę, że z praktycznych powodów lepiej się ograniczyć do ochrony najcenniejszych zabytków. Duży budynek w pobliżu małego nie musi szpecić. To niezły sprawdzian dla architekta. Zgadzam się, że warto chronić spójne założenia przestrzenne, jak Wenecja czy nawet warszawskie niby-Stare Miasto. Jednak omawiany obszar nie należy do tej klasy, a w dodatku jest zasłonięty socpierzejami typu Marszałkowskiej itp. A może chcemy też zburzyć hotel Metropol i były Novotel, żeby poprawić wygląd Alej Jerozolimskich?
Warszawa jest miastem pełnym sprzecznych interesów. Każda zmiana, zwłaszcza w tak ważnym miejscu, jak ścisłe centrum, wzbudza i będzie wzbudzać kontrowersje. Każdy ma też prawo protestować. Nie wszystko będzie się wszystkim podobać.
Kiedy wydaje się pozwolenie na budowę, nikt nie mówi o estetyce. Ważna jest wysokość budynku, jego parametry techniczne. Ale jest i dobra wiadomość. To, co dziś powstaje, jest z całą pewnością ładniejsze niż budynki od których zaroiło się w Warszawie w latach 90. Wtedy liczyły się tylko metry kwadratowe. Budynki były brzydkie i ciemne.
Dziś na szczęście nowe nie oznacza brzydkie. W miejscu boiska szkolnego może przecież powstać piękny obiekt. A że szkoła zmieni adres? Cóż, tak bywa. Gdy trzeba dokonywać trudnych wyborów, nic nie zastąpi zdrowego rozsądku. —aig
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.