Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

PiS czeka na prokuraturę

Andrzej Gajcy 30-08-2016, ostatnia aktualizacja 30-08-2016 09:27

Wydaje się, że politycy PiS nie mają pomysłu na rozegranie afery reprywatyzacyjnej. Strategia przyczajonego tygrysa może przynieść spore korzyści.

autor: Krzysztof Skłodowski
źródło: Fotorzepa

Afera reprywatyzacyjna w Warszawie, która stała się politycznym tematem lata, uderzyła w jeden z największych filarów Platformy Obywatelskiej. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że o aferze jako pierwsza napisała znienawidzona przez PiS „Gazeta Wyborcza". Analizując komentarze i wypowiedzi polityków partii rządzącej, można odnieść wrażenie, że PiS nie wie, jak sprawę dalej rozegrać. Samo porównywanie działań stołecznego ratusza i wiceszefowej PO do układu mafijnego, sięgającego swoimi mackami najwyższych szczytów władzy, to zdecydowanie za mało, aby doprowadzić do usunięcia Gronkiewicz-Waltz z ratusza. A to najważniejszy polityczny cel PiS w Warszawie. Wyrzucenie prezydent Warszawy otworzyłoby drogę do odbicia innych miast z rąk Platformy.

W obozie władzy ścierają się różne scenariusze. Jeden z nich zakłada wprowadzenie w stolicy zarządu komisarycznego, co – jak dobrze wiedzą politycy PiS – nie byłoby łatwe do przeprowadzenia. Tym bardziej że przeciwniczką takiego rozwiązania jest sama premier Beata Szydło. Za pośrednictwem swoich współpracowników szefowa rządu dała w poniedziałek jasno do zrozumienia, że o wprowadzeniu komisarza do Warszawy nie ma obecnie mowy.

Drugim rozważanym wariantem jest przeprowadzenie reformy samorządowej jeszcze przed wyborami w 2018 roku. Warszawa zostałaby województwem, kierowanym przez mianowanego przez rząd wojewodę, a nie wybranego w wyborach powszechnych prezydenta miasta. Lecz i ta opcja wydaje się dziś mało realna.

Trzecim wariantem – dość żywym obecnie w PiS – jest doprowadzenie do referendum ws. odwołania urzędującej prezydent stolicy. Jednak czy mieszkańcy Warszawy poszliby tłumnie zagłosować za odwołaniem Gronkiewicz-Waltz? Politycy PiS wiedzą, że choć skala stawianych publicznie zarzutów wobec prezydent stolicy jest porażająca, to bez twardych dowodów, którymi dysponuje prokuratura, taki manewr może się nie powieść.

Na razie partia rządząca czeka na zakończenie kilku śledztw, które w sprawie reprywatyzacji prowadzi prokuratura. Niebawem ma postawić pierwsze zarzuty. A nikt w PiS nie ma wątpliwości, że otrzyma je choćby za niedopełnienie obowiązków urzędująca prezydent Warszawy. Co więcej – jak nieoficjalnie przyznają osoby związane z służbami badającymi aferę reprywatyzacyjną – zarzuty prokuratorskie mogą usłyszeć także inni prominentni politycy Platformy, a także wpływowi prawnicy powiązani z partią. A to oznaczałoby dla partii Grzegorza Schetyny potężne trzęsienie ziemi, z którego rządząca do niedawna przez dwie kadencja partia mogłaby się już nie podnieść.

Taka strategia, przypominająca nieco przyczajonego tygrysa, może przynieść partii rządzącej największe korzyści.

Rzeczpospolita

Najczęściej czytane