Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

VARto przywyknąć

Piotr Żelazny 24-07-2017, ostatnia aktualizacja 24-07-2017 09:36

Szymon Marciniak po obejrzeniu powtórek nie uznał dwóch goli.

autor: Piotr Nowak
źródło: Fotorzepa

W meczu Lechia – Cracovia po raz pierwszy w ekstraklasie został użyty VAR, czyli nowy system testowany przez FIFA i UEFA – Video Assistant Referee. Wprowadzenie wideosędziów w ekstraklasie robione jest jednak trochę po omacku. Zbigniew Boniek nie wyglądał na zwolennika VAR, ale gdy zmienił front, zrobił to błyskawicznie i sprawił, że nasza liga stała się jedną z tych, w których testowany jest ten system. Bardzo dobrze zresztą, bo o konieczności wprowadzenia powtórek w futbolu mówi się od dawna.

PZPN musiał działać ekspresowo, a szkolenia dla sędziów – zarówno głównych, asystentów, jak i tych, którzy siedzą w wozie i mogą oglądać powtórki – rozpoczęły się w trakcie przerwy między sezonami. Dlatego właśnie, że odbyły się tak późno, na razie tylko jeden mecz w każdej kolejce obsługiwany jest przez VAR – po prostu wciąż jeszcze nie ma odpowiednio dużej liczby przeszkolonych sędziów.

Najwięcej styczności z systemem miał oczywiście nasz najlepszy arbiter Szymon Marciniak, który już przeszedł szkolenia międzynarodowe, a na początku czerwca prowadził mecze w Korei Południowej, gdzie odbywały się mistrzostwa świata do lat 20, w których VAR był testowany. Dlatego to właśnie Marciniak prowadził wszystkie trzy dotychczasowe mecze w Polsce z VAR-em.

Wideoasystenci debiutowali w meczu o Superpuchar Polski między Legią a Arką Gdynia, ale w trakcie spotkania przy Łazienkowskiej nie było okazji, by sprawdzić system w praktyce. Podobnie jak w pierwszej kolejce ekstraklasy (Korona Kielce – Zagłębie Lubin). Okazja nadarzyła się dopiero w sobotę i od razu VAR wywołał mnóstwo kontrowersji – dodajmy, całkowicie niepotrzebnych, gdyż Marciniak za każdym razem reagował prawidłowo.

Kibice muszą się zacząć do VAR-u przyzwyczajać. Obrazki, gdy piłkarze i kibice świętują zdobycie gola, a za chwilę rzednie im mina, zdarzać się będą coraz częściej. Oczywiście zabija to nieco spontaniczność, ale jeśli w zamian otrzymujemy sprawiedliwość, cena jest warta zapłacenia.

W Gdańsku w meczu z Lechią Marciniak nie uznał aż dwóch bramek dla Cracovii – za każdym razem piłkę do siatki kierował ten sam zawodnik: Krzysztof Piątek. Pierwszy raz sędzia podszedł do monitora, by obejrzeć powtórkę, gdy młodzieżowy reprezentant Polski wyprowadził Cracovię na prowadzenie 1:0. Okazało się jednak, że w momencie oddawania strzału był na spalonym.

Więcej kontrowersji pojawiło się przy drugiej konsultacji. Piątek trafił na 2:0 (wcześniej prawidłową bramkę zdobył Michał Helik), ale Marciniak, ku zaskoczeniu wszystkich na stadionie, znów podbiegł do monitora i bramki nie uznał.

To właśnie brak komunikacji, a przez to przejrzystości, wydaje się największym problemem VAR-u. Ani komentatorzy telewizyjni, ani kibice na trybunach nie wiedzieli do końca, czego dopatrzył się sędzia. Okazało się, że Piątek był w pewnym momencie tej akcji na spalonym, dostał podanie, odegrał piłkę na bok, tam piłkarze Cracovii wymienili kolejne dwa podania i dopiero futbolówka wróciła do Piątka. W tej akcji arbiter cofnął się do przewinienia (spalony) o dobre kilkadziesiąt sekund – niemniej decyzja Marciniaka była prawidłowa.

Legia po porażce w Zabrzu tydzień temu teraz tylko zremisowała w Warszawie 1:1 z Koroną. Lech Poznań zaczął od remisu u siebie z Sandecją Nowy Sącz, a w niedzielę przegrał w Płocku z Wisłą 0:1. Jedyną bramkę spotkania zdobył Dominik Furman uderzeniem z dystansu, gdy Lech grał w dziesięciu, po tym jak czerwoną kartkę dostał Abdul Aziz Tetteh.

Tyle się mówiło, że zaniechanie dzielenia punktów spowoduje, iż drużyny od początku będą grać o wszystko i skończy się kunktatorstwo. Druga kolejka tego niestety nie potwierdza – w sześciu pierwszych meczach padło tylko osiem bramek. Żadna z nich nie została zdobyta w pierwszej połowie.

2. KOLEJKA EKSTRAKLASY

Sandecja Nowy Sącz – Arka Gdynia 0:0

Wisła Kraków – Sandecja 1:0 (P. Brlek 89)

Piast Gliwice – Pogoń Szczecin 1:2 (M. Papadopulos 78 – D. Formella 75, S. Rudol 90)

Lechia Gdańsk – Cracovia 0:1 (M. Helik 67)

Legia Warszawa – Korona Kielce 1:1 (M. Kucharczyk 79 – Ł. Kosakiewicz 85)

Wisła Płock – Lech Poznań 1:0 (D. Furman 66)

Mecz Jagiellonia Białystok – Górnik Zabrze zakończył się po zamknięciu wydania

Dziś mecz Zagłębie Lubin – Śląsk Wrocław (18.00, Eurosport)

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: piotr.zelazny@rp.pl

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane