Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Trenerzy muszą milczeć

Stefan Szczepłek 21-09-2017, ostatnia aktualizacja 21-09-2017 10:59

W ekstraklasie rozegrano dopiero dziewięć kolejek, a już trzy kluby zmieniły trenerów. W takich warunkach trudno pracować.

Mariusz Rumak nie dostał w Niecieczy szansy wyprowadzenia klubu z kryzysu
autor: Bartosz Jankowski
źródło: Fotorzepa
Mariusz Rumak nie dostał w Niecieczy szansy wyprowadzenia klubu z kryzysu

Pierwszą ofiarą był Jacek Magiera. Legia zwolniła go po przegranym meczu ze Śląskiem Wrocław w ósmej kolejce. Tydzień później pracę stracili: Mariusz Rumak w Bruk-Becie Termalice i Dariusz Wdowczyk w Piaście. Miejsce Magiery zajął nieznany z pracy klubowej Chorwat Romeo Jozak, Rumaka – Maciej Bartoszek, a Wdowczyka – Waldemar Fornalik.

Canal+ uznał Bartoszka za najlepszego trenera poprzedniego sezonu, a mimo to Korona go zwolniła, bo nowy, niemiecki właściciel klubu miał swojego faworyta – rodaka, który również posiada włoski paszport. Fornalik, mający opinię łagodnego trenera, zastąpi Wdowczyka trzymającego zawodników silną ręką.

Czy sprawdzą się w nowych warunkach? Tego nigdy się nie wie. Michał Probierz, który z Jagiellonią osiągnął największy sukces w historii klubu – tytuł wicemistrzowski – teraz, z Cracovią, też zajmuje drugie miejsce, ale od końca. Ma szczęście, bo właściciel klubu Janusz Filipiak wierzy, że może być tylko lepiej.

Inni szefowie nie mają tyle cierpliwości lub wiedzy o funkcjonowaniu drużyny i ulegają presji kibiców lub dziennikarzy. Jeśli zespół nie gra na miarę oczekiwań, zwolnienie trenera wydaje się najprostszym rozwiązaniem problemu. Trener jest jeden, trzeba mu płacić do końca obowiązywania kontraktu, ale to się i tak bardziej opłaca od wyrzucenia połowy drużyny.

To jest w pewnym sensie odpowiedź na pytanie, dlaczego zwolnieni szkoleniowcy rzadko decydują się na rozmowy z dziennikarzami. – Musimy milczeć – mówi Mariusz Rumak, który stracił pracę w Niecieczy. – Nie wypada nam komentować decyzji naszych zwierzchników, bo kiedyś będziemy mieli kolejnych. To jest kwestia dobrych obyczajów. Zwalniany trener siedzi cicho i czeka.

– Nie mogę się wypowiadać na temat klubu i decyzji prezesa, ale wcale też nie chcę – mówi w tym samym tonie Jacek Magiera. – Jak każdy zwolniony trener nie będę mógł podjąć pracy w tym sezonie w innym klubie. Pieniądze, które musi mi zapłacić Legia, aby wywiązać się z kontraktu, nie rekompensują żalu. Do końca roku kalendarzowego mogę nic nie robić i to jest najgorsze.

– Oczywiście będę oglądał mecze przed telewizorem i zastanawiał się, patrząc na swoją dotychczasową drużynę, jakie decyzje podejmowałbym, siedząc na ławce. Trenera poznaje się po tym, jak sobie radzi z kryzysem drużyny. W Polsce zbyt często kryzys oznacza utratę pracy. Nie daje się nam szansy na pokazanie, co potrafimy – mówi Mariusz Rumak.

Polski Związek Piłki Nożnej nie ingeruje w decyzje personalne klubów, które są spółkami akcyjnymi i decydują same o sobie. Każdy trener w ekstraklasie i I lidze musi mieć jednak licencję UEFA Pro. Romeo Jozak też taką ma i przedstawił ją w PZPN.

– Uważam, że szybkie zmiany trenerów nie służą piłce – wskazuje dyrektor sportowy PZPN Stefan Majewski. – Byłem szkoleniowcem klubowym i wiem, jak to działa. Polskie kluby nie mają w kwestii zatrudniania trenerów żadnej strategii. Najpierw zwalniają, bo ulegają presji, a dopiero potem szukają następcy, wśród tych, którzy są wolni na rynku, a więc zostali zwolnieni wcześniej w innych klubach. Nie zastanawiają się często nad możliwościami szkoleniowca, nad jego cechami osobowościowymi, nad tym, czy poradzi sobie z drużyną. Biorą, bo jest, a ponieważ nie ma pracy, to weźmie każdą, więc będzie mu można narzucić swoje warunki.

Jak długo powinien pracować w klubie trener, aby można go było realnie ocenić? Kiedyś mówiło się, że nawet trzy–cztery lata. Alex Ferguson przez trzy pierwsze sezony pracy w Manchesterze United nie odniósł ważnego zwycięstwa i też pojawiały się głosy, że się nie nadaje. W czwartym sezonie Manchester Utd zdobył Puchar Anglii. Ferguson pracował na Old Trafford 27 lat, podczas których zdobył 13 tytułów mistrza Anglii i dwukrotnie wygrał Ligę Mistrzów. Stabilizacja w piłce nożnej się opłaca.

– Trener powinien mieć co najmniej dwa lata spokoju. Dopiero po takim czasie można go ocenić. Ważne, czy przychodzi latem, czy w przerwie zimowej, czy zastaje zawodników sprowadzonych przez poprzednika, czy ma już do dyspozycji tych, których wybrał sam. U nas zbyt często trener ponosi odpowiedzialność za coś, na co ma ograniczony wpływ – dodaje Majewski.

Wiele lat temu Andrzej Strejlau, pracujący w Hutniku Warszawa, Legii, Zagłębiu Sosnowiec, Zagłębiu Lubin, Wiśle Płock oraz w klubach na Islandii, w Grecji i Chinach, zaapelował do trenerów, aby nie podejmowali pracy w klubach, w których w nieelegancki sposób pozbawiano pracy ich kolegów. Daliby tym samym świadectwo solidarności zawodowej. Apel nie spotkał się z odzewem w czasach aktywności zawodowej Strejlaua, nikt też nie przejmuje się takimi drobiazgami teraz. Każdy trener wie, że kiedyś zostanie wyrzucony i będzie musiał poczekać, aż przyjmie go inny klub.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane