Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Jerzy Kossak wysadzi rynek

Janusz Miliszkiewicz 25-05-2018, ostatnia aktualizacja 25-05-2018 00:00

Ceny obrazów wzrosły o opłatę z tytułu praw autorskich.

Domy aukcyjne doliczają opłatę z tytułu praw autorskich  do dzieł światowych artystów, m.in. Kislinga
autor: Marcin Koniak
źródło: Desa Unicum
Domy aukcyjne doliczają opłatę z tytułu praw autorskich do dzieł światowych artystów, m.in. Kislinga
Opłaty z tytułu praw autorskich  to dla rodzin artystów ważne źródło dochodów
autor: Marcin Koniak
źródło: Desa Unicum
Opłaty z tytułu praw autorskich to dla rodzin artystów ważne źródło dochodów
Fangor to rekordzista na aukcjach i w dziedzinie opłat z tytułu praw autorskich
autor: Marcin Koniak
źródło: Desa Unicum
Fangor to rekordzista na aukcjach i w dziedzinie opłat z tytułu praw autorskich

Drożeje sztuka. Domy aukcyjne do ceny przybitej młotkiem zaczęły doliczać opłatę wynikającą z tzw. droit de suite. Chodzi o prawa autora dzieła plastycznego i jego spadkobierców do wynagrodzenia z tytułu odsprzedaży oryginału dzieła. Do ceny sprzedaży dolicza się najczęściej 5 procent.

Prawo po nowemu

Chodzi o sprzedaż z drugiej ręki. Kiedy malarz sam sprzedaje swój obraz, to opłata nie jest doliczana. Opłata z tytułu praw autorskich wygasa w 70 lat po śmierci artysty. Oczywiście obowiązek prawny, o którym mówimy, dotyczy nie tylko aukcji, ale także codziennej sprzedaży w galeriach lub antykwariatach.

Podstawę prawną stanowi ustawa z 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych. To jest Dziennik Ustaw ogłoszony 5 maja 2917, pozycja 880. Obowiązek opłaty jest jasno przedstawiony i nie powinien budzić wątpliwości. Jednak egzekucja i popularyzacja tego prawa budzą poważne wątpliwości.

Większość handlarzy sztuką nie respektuje tego prawa. Nie wiemy, jak domy aukcyjne lub antykwariaty zagospodarowują ogromne kwoty pobierane z tytułu praw autorskich. Szczegółowe zasady płatności zdefiniowane są w katalogach aukcyjnych. Dla wielu uczestników rynku opłata nadal jest zaskoczeniem, wywołuje ich stanowczy sprzeciw.

Wiele rodzin zmarłych artystów nadal nie wie, że należą im się pieniądze z tytułu praw autorskich. Antykwariusze informują, że o swoje finansowe korzyści nie upomniała się jeszcze rodzina np. Jerzego Kossaka (zmarł w 1955 roku), którego obrazy najczęściej oferowane są na rynku. Z analiz portalu rynku sztuki Artinfo.pl (www.artinfo.pl) wynika, że po 2000 roku na aukcjach oferowano 961 dzieł tego malarza. To rekordowa liczba. Wiele antykwariatów nie przeżyje słusznych finansowych roszczeń rodziny malarza z tytułu praw autorskich. To jest na rynku sztuki bomba z opóźnionym zapłonem. Jedna z wielu bomb.

W praktyce często jest tak, że artysta nie żyje, jego spadkobiercy nie są znani, ale dom aukcyjny po sprzedaży dzieł dolicza opłatę. Jest to zrozumiała przezorność. Może się bowiem zdarzyć, że ujawni się spadkobierca i nagle trzeba będzie wypłacić mu pokaźną należność. Firmy gromadzą w sumie duże kwoty. Warto zadbać o przejrzystość w gospodarowaniu tymi środkami. Taka przejrzystość budować będzie zaufanie do rynku sztuki.

Jeśli chodzi o prawa autorskie np. kompozytorów muzyki, to generalnie zarządza nimi m.in. Stowarzyszenie Autorów ZAiKS. Wiemy, jak gospodaruje ono gromadzonymi środkami, ponieważ publikowane są sprawozdania finansowe.

W przypadku dzieł sztuki plastycznej obowiązek ściągania opłat z tytułu praw autorskich puszczono na żywioł. Czy ktoś sprawdza, jak domy aukcyjne administrują ściąganymi opłatami? Dla niektórych antykwariuszy, jak sami mówią, jest to „łatwa kasa do wzięcia". Nie ukrywają, że z tych środków łatają dziury w firmowym budżecie.

Niektórzy antykwariusze nie rozliczają się na bieżąco po sprzedaży, obiecują artyście rozliczenie w skali roku. Niektórzy gromadzą środki, ale się nie rozliczają. Narasta bałagan.

Większość krajowych antykwariuszy nie ściąga tych opłat. Dzięki temu są bardziej konkurencyjni od kolegów z branży, którzy doliczają opłatę z tytułu droit de suite. Niektórzy sprzedawcy wprost mówią potencjalnemu klientowi, że dają „upust cenowy 5 procent". Z obserwacji rynku wynika, że wielu klientów woli kupić porównywalny obraz w firmie, która nie dolicza 5 proc. do każdej ceny sprzedaży.

Kiedy rodzina Jerzego Kossaka upomni się o należne prawa, to analizować będzie wówczas całoroczne dokumentacje sprzedaży w każdym polskim antykwariacie z osobna? Jeśli antykwariat nie ściągał w porę należnych opłat, to będą one wstecz egzekwowane od znanych nabywców obrazów malarza?

Teraz Związek Polskich Artystów Plastyków (ZPAP) podpisał porozumienie w omawianej tu sprawie ze Stowarzyszeniem Antykwariuszy i Marszandów Polskich (SAMP).

Podpisana po dwóch (!) latach negocjacji umowa pomiędzy ZPAP a Stowarzyszeniem Antykwariuszy ma symboliczny wymiar. W imieniu antykwariuszy porozumienie podpisało zaledwie 20 firm, gdy w samym SAMP zrzeszonych jest ok. stu galerii i domów aukcyjnych. Szacuje się, że w całym kraju jest ok. 300–400 galerii, które handlują sztuką, ale nie należą one do SAMP. Ci, którzy nie podpisali umowy, nie chcą oficjalnie w prasie uzasadniać swojego stanowiska.

Podpisana umowa to dla stron rodzaj alibi. Antykwariusze, którzy podpisali porozumienie, zaprezentowali wysokie standardy moralne, stworzyli pozytywny wzór. Z kolei związek malarzy pokazuje, że dba o interesy swoich członków i zmarłych artystów, których rodziny reprezentuje.

Faktem jest, że brak skutecznego instrumentu monitorowania krajowego rynku sztuki w zakresie sprzedaży. Dlaczego egzekucji należności z tytułu praw autorskich w dziedzinie plastyki nie powierzono sprawdzonym, skutecznym instytucjom? Monitoring wymaga sztabu fachowców, na to potrzebne są ogromne środki. Naiwnością jest sądzenie, że członkowie ZPAP skutecznie tropić będą sprzedaże w skali kraju.

Plastycy domagali się opłat, o których mówimy, już kilkanaście lat temu. Wtedy krajowy rynek sztuki odrzucił żądania. Tamte dyskusje i wątpliwości dokumentują m.in. „Biuletyny Stowarzyszenia Antykwariuszy Polskich" publikowane w nieistniejącym już branżowym miesięczniku „Gazeta Antykwaryczna".

Przed laty drukowano dramatyczne artykuły typu „Dobić sztukę paragrafem". Według autorów tamtych publikacji opłata droit de suite miała zabić nasz młody rynek sztuki. ©℗

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane