Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Pieniądze na chodnik wyrzucone w błoto

Maciej Miłosz 17-08-2009, ostatnia aktualizacja 18-08-2009 20:07

Przez 15 miesięcy pasażerowie metra nie mogli doprosić się chodników do stacji Słodowiec. Teraz drogowcy je budują, ale obok wydeptanych przez ten czas ścieżek.

*Czy po skończeniu chodnika mieszkańcy zmienią zwyczaje?
autor: Jakub Ostałowski
źródło: Fotorzepa
*Czy po skończeniu chodnika mieszkańcy zmienią zwyczaje?

– To jest bez sensu – komentuje pani Ewa Markiewicz, którą spotykamy w drodze do stacji metra. – Przecież jak zbudują chodniki w innych miejscach, to i tak wszyscy będą chodzić krótszą drogą – dodaje. – Ludzie wiedzą najlepiej, którędy jest najszybciej. Po co urzędnicy poprawiają im drogi?– pyta zdenerwowany Stanisław Kamiński, który mieszka w pobliżu od ponad 70 lat.

Stacja metra działa już 16 miesięcy. Ale dotychczas brakowało chodników, które by ją łączyły z pobliskimi przystankami autobusowymi.

Wreszcie, ponad 450 dni po tym, jak pierwszy pociąg metra dowiózł pasażerów na Słodowiec, wokół pojawili się robotnicy. Kładą chodniki. Problem polega na tym, że nie w miejscu ścieżek, które przez ten rok wydeptali mieszkańcy.

Co na to inwestor? – Tak naprawdę to nie jest nasz teren. Tym powinno zająć się Metro albo dzielnica – wyjaśnia Urszula Nelken z Zarządu Dróg Miejskich. – My chcieliśmy budować w miejscu tzw. przedeptów prowadzących bezpośrednio do metra, ale na to nie zgodziła się dzielnica – odbija piłeczkę urzędniczka.

Tymczasem o takiej decyzji w urzędzie dzielnicy nic nie wiadomo. – Rozmawiałem o sprawie z naczelnikiem Wydziału Infrastruktury, ale on nic o wytyczeniu chodnika nie słyszał – odpowiada burmistrz dzielnicy Bielany Zdzisław Dubiel. – Być może taka informacja wypłynęła z innego wydziału. Sprawdzę to – zapowiada.

Jednak sprawdzanie już nic nie zmieni. W ciągu dwóch tygodni roboty powinny zostać zakończone. Co o całym pomyśle sądzą robotnicy? – My mamy projekt i musimy go wykonać – mówi nam anonimowo jeden z nich. – Ale zgadzam się, że to jest bez sensu. Niestety, u nas tak to już jest – dodaje.

– To jest nawiązanie do najgorszej tradycji PRL – komentuje Marcin Jackowski z Zielonego Mazowsza. – Ludzie mają się zachowywać tak, jak zaplanował projektant. Zamiast skorzystać z tego, co architekt miał podane na talerzu, z gotowych ścieżek, to on wybrał swoje widzimisię. Mam nadzieje, że zostaną wyciągnięte konsekwencje. Przecież to jest marnowanie publicznych pieniędzy – oburza się. Koszt położenia chodnika wyniesie ok. 50 tys. zł.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane