Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Światła nabierają rozumu

Robert Biskupski 24-08-2009, ostatnia aktualizacja 25-08-2009 15:14

Zarząd Dróg Miejskich chce wprowadzić na pięciu dużych skrzyżowaniach „inteligentną” sygnalizację. Będą czujniki, kamery i przyciski dla pieszych. To jednak tylko kropla w morzu potrzeb.

Szybko zmieniające się światła  zmuszają  warszawiaków  do łamania przepisów
autor: Robert Gardziński
źródło: Fotorzepa
Szybko zmieniające się światła zmuszają warszawiaków do łamania przepisów

Sygnalizacja ma mieć pełną akomodację, czyli automatycznie dostosowywać się do warunków na drodze.

– Chodzi o to, żeby zainstalować czujniki lub kamery, które będą sprawdzać, czy na podporządkowanej ulicy czekają samochody – tłumaczy rzeczniczka ZDM Urszula Nelken. – Dzięki temu można uniknąć bezsensownej zmiany świateł po to, by przepuścić powietrze.

Sygnalizacja poprawi się na skrzyżowaniach pięciu ulic: Powstańców Śląskich – Człuchowska, Powstańców Śląskich – Borowej Góry, Wysockiego – Bazyliańska, Kondratowicza – Rembielińska i Kondratowicza – Malborska. – Wybraliśmy pięć miejsc, które naszym zdaniem najbardziej potrzebują modernizacji – mówi Urszula Nelken.

W Warszawie znajduje się ok. 680 skrzyżowań z sygnalizacją świetlną. W ponad 200 wprowadzony został już system akomodacyjny. Taka wymiana nie należy jednak do najtańszych. Sam koszt opracowania projektu dla pięciu skrzyżowań to ok. 400 tys. zł.

Nasi czytelnicy co rusz alarmują, że regulacja świateł przydałaby się w wielu innych miejscach. Przykładowo na ul. Połczyńskiej przy skrzyżowaniu z Tkaczy nie da się przedostać na drugą stronę przed zmianą świateł, nie biegnąc. Czerwone światło zastaje większość przechodniów na środku drogi.

– Kierowcy się denerwują, naciskają klaksony albo podjeżdżają do samych pasów, a przechodzący się stresuje. Raz widziałam, jak starsza kobieta upadła, bo na nią trąbili – mówi Joanna Porowska z Bemowa.

Inny problem jest na ul. Powązkowskiej przy Stawki. Aby przejść, trzeba po naciśnięciu guzika odczekać kilka minut oraz dwukrotną zmianę świateł dla samochodów i tramwajów. Większość przechodniów decyduje się więc nie czekać na zielone. – Bardzo często ludzie biegną na przystanek. Byłam świadkiem, jak młoda dziewczyna mało co nie wpadła pod tramwaj jadący z drugiej strony – opowiada Zofia Poniatowska z Muranowa.

Długo czekać trzeba również na przejściu koło sądów w al. Solidarności przy kinie Femina i na ul. Grójeckiej.

– Światła przy Feminie to jakaś paranoja – mówi Łukasz Kawkowski, mieszkający na Ochocie. – Nie dość, że czeka się na nie dobrych kilka minut, to jeszcze działają w nocy, gdy na ulicach jest pusto. Trzy razy dostałem tam mandat za przechodzenie na czerwonym. Policjanci nie dali sobie nic wytłumaczyć i stosowali logikę rodem z Misia: „A gdyby wasza matka...”.

– Na razie unowocześniamy skrzyżowania, na których sygnalizacja jest bardzo stara, a natężenie ruchu duże – tłumaczy Urszula Nelken. – W miarę możliwości finansowych będziemy modernizować wszystkie.

Projektem zajmą się radni na najbliższej, czwartkowej sesji.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane