Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Mam kilka pomysłów na lotnisko Chopina

Danuta Walewska 03-07-2014, ostatnia aktualizacja 03-07-2014 08:12

Nie mam wątpliwości, że Warszawa po zakończeniu inwestycji, będzie miała jedno z najnowocześniejszych lotnisk w Europie - mówi Michał Kaczmarzyk, dyrektor Przedsiębiorstwa Państwowego Porty Lotnicze

źródło: materiały prasowe

Danuta Walewska "Rzeczpospolita": Z PPL odchodzi ponad jedna czwarta załogi, która skorzystała z możliwości wzięcia wysokich odpraw. Nie obawia się pan, że funkcjonowanie największego polskiego lotniska zostanie zdezorganizowane?

Michał Kaczmarzyk, dyrektor naczelny Przedsiębiorstwa Państwowego Porty Lotnicze: Do odejść jesteśmy dobrze przygotowani, a praca PPL poprawi się po tej restrukturyzacji. Zmieniła się struktura organizacyjna firmy, jest o wiele bardziej spłaszczona. Wyeliminowane zostały dublujące się etaty. Już teraz poprawiły się nasze relacje z liniami lotniczymi, które dobrze przyjmują te zmiany. I nie mówię jedynie o naszym największym kliencie, LOT-cie, ale także przewoźnikach, którzy rzadziej korzystają z naszego lotniska. Szybciej podejmujemy decyzje, nie powielamy już w firmie obowiązków. Wcześniej zdarzało się, że decyzje w ważnych sprawach były podejmowane miesiącami, albo wcale.

Z PPL odchodzą nie tylko pracownicy administracji, ale i operacyjni, o których mówił pan wcześniej, że są potrzebni. Czy na pewno nie będzie zakłóceń w funkcjonowaniu lotniska Chopina?

Rzeczywiście, odchodzi duża część pracowników operacyjnych i jest to dla mnie pewnym zaskoczeniem, bo warunki, jakie ci ludzie mieli w PPL były naprawdę bardzo dobre, trudno im będzie znaleźć choćby zbliżone. Żeby nie odczuć ich braku, wzorem nowoczesnych lotnisk zdecydowaliśmy się na outsourcing obsługi parkingów, obsługi administracyjnej kilku obiektów oraz część kontroli bezpieczeństwa także przy przejściach służbowych i bramach wjazdowych na lotnisko.

To rozwiązanie tańsze, ale czy lepsze?

Jakość będzie taka sama, a koszty o wiele niższe, najczęściej o około 50 procent. Ale część etatów odtworzymy, bo czuję konieczność wpuszczenia do PPL „świeżego powietrza". Wymieszanie starej dobrej kadry z profesjonalistami, którzy w PPL nie pracowali, powinno dać dobry efekt.

W tym roku, pierwszym pełnym po odejściu Ryanaira do Modlina, lotnisko Chopina notuje spadek ruchu w porównaniu z rokiem 2013. Kiedy uda się wam wrócić do kategorii lotnisk obsługujących ponad 10 milionów pasażerów?

W tym roku z pewnością będziemy mieli mniej niż 10 milionów. Także i w 2015 trudno będzie osiągnąć tę liczbę. Nasz wynik jest związany także z restrukturyzacją LOT-u, który dopiero pod koniec 2015 roku będzie mógł znowu rozwijać siatkę połączeń. Nie mamy też już Ryanaira, który dał nam w 2013 roku około 10 procent ruchu — 1,1 mln pasażerów.Trudno będzie szybko zastąpić takiego przewoźnika.

Jednocześnie PPL inwestuje - rozbudowuje terminal w Warszawie i buduje hotel. Kiedy to wszystko będzie otwarte dla pasażerów?

Terminal ruszy zgodnie z planem w przyszłym roku, jeszcze przed sezonem letnim. Dla hotelu szukamy wykonawcy, który dokończy budowę. To trudna inwestycja, ale zainteresowanie jest duże, mamy w czym wybierać i powinniśmy znaleźć firmę, która będzie potrafiła trzymać się naszego budżetu. To pilna sprawa, bo musimy jak najszybciej oddać parkingi. Dziś już brakuje miejsc postojowych na lotnisku.

Jaką ma pan prognozę wyniku na ten rok?

Rok 2014 będzie kolejnym, w którym PPL odnotuje stratę, tym razem wynikającą z restrukturyzacji i masowych zwolnień pracowników. Na same odprawy dla osób, które odeszły z końcem czerwca wydamy około 150 milionów złotych. Do końca roku ta kwota może wzrosnąć nawet o 100 milionów. Ale oszczędności pozwolą nam w kolejnych latach poprawić wyniki i będziemy mogli porównać się z najlepszymi lotniskami w Europie.

Co w takim razie proponuje pan tym, którzy zostaną. Będą obniżki płac, podwyżki?

Negocjujemy ze związkami nowy układ zbiorowy. Wyznaczyliśmy sobie na to czas do końca września. Rozmowy przebiegają w znacznie lepszej atmosferze, niż było to w kwietniu, kiedy pracownicy grozili strajkiem. Chciałbym, żeby PPL zatrudniał 1,4 - 1,5 tysiąca osób w miejsce 2,2 tysiąca, które pracowały do 30 czerwca. I będzie naprawdę dobrym pracodawcą, nawet jak na warszawskie warunki.

Czyli będziemy mieli nowoczesne lotnisko, poprawią się warunki przesiadkowe. Restauracje będą tańsze, bo pojawi się konkurencja. Co jeszcze obieca pan pasażerom?

Ułatwienia przy odprawach - nie trzeba będzie stać w kolejkach, tylko wszystkie formalności, łącznie z nadaniem bagażu załatwi się w e-kiosku.

Po rozbudowie terminala część handlowa lotniska się zwiększy. Kiedy rozmawiam z firmami, które zamierzają się tam pojawić, kładę nacisk na ceny, bo to prawda, jest drogo, a chciałbym, aby ceny były zbliżone do tych z miasta. Chcemy, aby ceny zachęcały do korzystania z usług na lotnisku.

Pasażerowie latający z Warszawy unikają przesiadek w Paryżu, a chętnie wybierają Zurych, Kopenhagę i Monachium. Które europejskie lotnisko jest dla pana wzorem?

Na lotnisku w Zurychu, czy Monachium też czuję się dobrze. Ale nie mam wątpliwości, że Warszawa po zakończeniu inwestycji będzie miała jedno z najnowocześniejszych lotnisk w Europie. Mam jeszcze kilka pomysłów zwiększenia powierzchni biznesowej, co powinno spowodować, że lotnisko Chopina stanie się jednym z tych, które pasażerowie wybierają na przesiadki.

Każdy port, który chce się liczyć na arenie międzynarodowej, musi mieć dwie linie bazujące na stałe. Musimy wspólnie z LOT-em promować Warszawę, jako port tranzytowy. Dzisiaj czas na przesiadkę w ramach strefy Schengen zajmuje 35 minut, co jest jednym z najlepszych wyników w Europie.

Na co pójdą rezerwy, które odłożył pan po objęciu stanowiska dyrektora naczelnego zimą tego roku?

Mają zabezpieczyć nas na wypadek, kiedy firma musiałaby wypłacać jakiekolwiek roszczenia i odszkodowania. A są ich tysiące. My mamy rezerwę, która powinna je pokryć. Druga kwestia, to nieuregulowany status nieruchomości, na których lotnisko funkcjonuje. Firma wiedziała o tym od dawna i na to również potrzebujemy pieniędzy. Stąd się wzięła strata za zeszły rok, która wyniosła 318 milionów złotych. Te sprawy trzeba załatwić. Ale samo lotnisko będzie dochodowe. Na samym budżecie wynagrodzeń od przyszłego roku będziemy oszczędzać po 100 milionów złotych rocznie.

 

Michał Kaczmarzyk jest szefem PPL od lutego 2014 r. Absolwent Global ACI-ICAO Airport Professional Accreditation Program w Concordia University w Montrealu oraz Szkoły Głównej Handlowej. Pracował w PwC, Agencji Rozwoju Przemysłu i UOKiK. Był prezesem LOT 
Cargo i LS Airport Services.

rp.pl

Najczęściej czytane