Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Pościg straży za pijaną drogówką

Marek Kozubal 16-11-2010, ostatnia aktualizacja 17-11-2010 14:25

Nietrzeźwą policjantkę ścigali na Pradze-Południe strażnicy miejscy. Kobieta uszkodziła radiowóz, awanturowała się. Po zbadaniu trzeźwości została wypuszczona do domu.

Do interwencji doszło we wtorek po godz. 2 w nocy. Patrolujące Olszynkę Grochowską strażniczki na ulicy Dudziarskiej zauważyły jadące środkiem drogi audi. Chciały zatrzymać pojazd.

Kierująca autem jednak nie reagowała na sygnały i zaczęła uciekać. – Pościg trwał kilkanaście minut. Strażniczki wezwały na pomoc posiłki. Kierująca pojazdem osoba jechała niebezpiecznie – relacjonuje jeden z mundurowych.

Audi zatrzymało się na ul. Chłopickiego. Zostało z przodu zablokowane przez radiowóz. Zdaniem strażniczek, kobieta jednak nie rezygnowała z ucieczki. Wcisnęła wsteczny i wjechała w przód radiowozu, który blokował go z tyłu. Przy okazji kierująca audi potrąciła interweniującą strażniczkę.

Przez szybę

Kobieta nie chciała wyjść z auta. Dlatego strażniczki wybiły boczną szybę i wyciągnęły ją na zewnątrz. – Zachowywała się agresywnie, wyzywała strażniczki. Groziła, że zostaną zwolnione z pracy – relacjonuje osoba, która była na miejscu incydentu (nazwisko do wiadomości redakcji). Zatrzymaną okazała się Agnieszka A. – młoda policjantka z Wydziału Ruchu Drogowego stołecznej policji. – W jej aucie był bałagan, leżał notatnik służbowy – mówi nasz rozmówca.

Nie wiadomo, czy kobieta posiadała przy sobie broń. Na Chłopickiego przyjechały radiowozy drogówki. – Jednym z mundurowych musiał być jej znajomy. Zwracał się do niej po imieniu, rozczulał się nad nią: „Agniesiu, nic ci się nie stało” – relacjonuje rozmówca.

Alkohol jest ucieczką przed stresem, lękiem i presją ze strony przełożonych - Dariusz Piotrowicz, psycholog z SWPS

Policjanci nie zbadali od razu jej trzeźwości. Zrobili to dopiero na komendzie przy ul. Grenadierów na wyraźną prośbę jednego ze strażników. Kobieta ponad godzinę po zatrzymaniu w wydychanym powietrzu miała ok. 0,8 promila alkoholu.

Nie została przesłuchana, a jej bliski odwiózł ją do domu. – Dostała wezwanie, aby stawić się w komendzie na Pradze-Południe w środę – mówi Dorota Tietz z zespołu prasowego stołecznej policji.

Tylko kolizja?

Na razie Agnieszka A. ani nie została zawieszona, ani nie zostało wszczęte wobec niej postępowanie dyscyplinarne. – O zdarzeniu został poinformowany inspektorat komendanta stołecznego – dodaje Tietz. Co ciekawe, zespół prasowy stołecznej policji nie potwierdzał wczoraj informacji o tym, że Agnieszka A. została zatrzymana po pościgu. – Nie mam takiej informacji w notatce służbowej. Wiem, że spowodowała kolizję z radiowozem straży – dodała tylko Dorota Tietz.

Fakt pościgu potwierdza straż miejska.

Gdy zaczęliśmy pytać o pościg za Agnieszką A., sprawą od razu zainteresowała się południowopraska prokuratura. – Natychmiast zostały ściągnięte wszystkie materiały, np. notatki służbowe dotyczące tego zdarzenia z komendy policji i straży miejskiej. Sprawa dotyczy funkcjonariusza, dlatego zostanie wszczęte śledztwo własne prokuratury – zapowiedziała Dorota Kuske, zastępca szefa prokuratury. Z informacji „ŻW” wynika, że śledczy zbadają okoliczności pościgu za pijaną, ale także ewentualnych gróźb kierowanych wobec strażników. Dlaczego mundurowi piją i wsiadają za kierownicę?

– Alkohol jest ucieczką przed sytuacjami ekstremalnymi, naciskami świata przestępczego i presją przełożonych – mówi Dariusz Piotrowicz, były policyjny psycholog, wykładowca Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. – Policjanci nie tylko sięgają po alkohol, ale też narkotyki, czasem w miejscu pracy. Ciągle jest przyzwolenie na takie zachowania. Przełożeni uważają, że lepiej zamieść sprawę pod dywan, uśmiechnąć się, puścić oko, niż poważnie zająć się problemem.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane