Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Prokuratura: cztery ofiary zakonnika pedofila

11-08-2014, ostatnia aktualizacja 11-08-2014 12:13

Pedofilia. Z aktu oskarżenia wyłania się szokujący obraz. Do uwodzenia chłopców duchowny miał wykorzystywać informacje zdobyte w konfesjonale.

autor: Jakub Ostałowski
źródło: Fotorzepa

Według śledczych zakonnik z Zakroczymia na Mazowszu wykorzystywał nastolatków od 20 lat. Jak w wielu tego typu sprawach, nie pomogło przeniesienie go w inne miejsce. Jeszcze ponad rok temu, kiedy warszawski prowincjał kapucynów zapewniał jedną z ofiar, że ojciec Maciej Sz. już nikogo nie skrzywdzi, ten miał podejmować próby zbliżenia do 14-latka, którego potem wykorzystał.

W piątek prokuratura w Nowym Dworze Mazowieckim skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Sz. Zdaniem śledczych doprowadził do „innej czynności seksualnej" nieletnich poniżej lat 15, jedną z ofiar miał zgwałcić.

Śledczy dotarli do czterech chłopców, jakich zakonnik miał wykorzystywać, ale za czyn popełniony w 1993 r. nie będzie odpowiadał. – Przestępstwo się przedawniło – tłumaczy Emilia Krystek, szefowa prokuratury w Nowym Dworze Mazowieckim.

Śledztwo zaczęło się w listopadzie 2013 r., gdy do prokuratury przyszła matka 14-letniego chłopaka z Nowego Dworu, która w rzeczach syna znalazła list miłosny od ojca kapucyna. Okazało się, że nastolatek poznał o. Macieja Sz. podczas rekolekcji w Zakroczymiu. Szybko przeszli na ty, zaczęli się spotykać. Potem zakonnik miał chłopca wykorzystać seksualnie.

O. Maciej został zatrzymany, usłyszał zarzuty i trafił do aresztu. „Władze naszego zakonu zdecydowały się na daleko idącą współpracę z prokuraturą, dążąc do udzielenia wszelkiej pomocy i wsparcia przy rzetelnym i całościowym wyjaśnieniu zaistniałej sytuacji" – zapewnił wtedy w oświadczeniu o. Grzegorz Filipiuk, rzecznik zgromadzenia. „Prosimy wszystkich wiernych o modlitwę oraz ludzi dobrej woli o cierpliwość i powstrzymywanie się od eskalacji domysłów i powierzchownych ocen oraz osądów" – dodał.

Pierwszą z ofiar kapucyn miał wykorzystać w 1993 r. Ostatnią – 20 lat później

Prokuratorzy od początku podejrzewali, że zakonnik mógł wykorzystać więcej chłopców. Dotarli do trzech kolejnych ofiar. Ustalili, że już w 1993 r. zakonnik miał skrzywdzić 13-latka spod Lublina.

– Poznał go na obozie. Zaprosił do swojej celi. Tam próbował go masować, później wykorzystał. Ofiara do dziś nie poradziła sobie z tymi przeżyciami, nie jest w stanie ułożyć sobie relacji z kobietami – opowiada jeden ze śledczych.

Dodaje, że prokuratura dotarła także do poszkodowanych w Białej Podlaskiej i Bydgoszczy. Zakonnik miał wybierać ofiary w... konfesjonale. Po spowiedzi chciał z nimi jeszcze rozmawiać, zapraszał do pokoju. – Wiedział, że chłopcy mają trudną sytuację rodzinną, i to wykorzystywał – mówi prok. Krystek. – Zaproszenie do klasztoru dla młodych chłopaków to było duże wyróżnienie, nie każdy przecież mógł tam bywać.

Jeden ze śledczych mówi „Rz", że prokuratura nie dotarła do wszystkich osób, które, jak podejrzewa, były ofiarami zakonnika. – Mamy jego zdjęcia z młodym chłopcem, na którym widać, że łączą ich bliskie relacje, ale nie udało nam się ustalić, kto to jest – opowiada.

Choć zakon deklarował pełną współpracę z prokuraturą, nie chciał choćby udostępnić akt osobowych o. Macieja.

Śledczy dotarli do listu, jaki do jednej z ofiar napisał prowincjał zakonu. „Podjęliśmy wszelkie kroki, by takie wydarzenia nie miały miejsca w przyszłości" – zapewniał w marcu 2013 r. Dodał, że przelał na konto ofiary 5 tys. zł.

Gdy prowincjał pisał ten list, Sz. był karnie przeniesiony z Rywałda Królewskiego do klasztoru w Zakroczymiu. Przełożeni zabronili mu korzystania z komórki oraz internetu, ale on regularnie zakaz łamał. Znał już swoją ostatnią ofiarę i jak mówią śledczy, robił wszystko, by się do niej zbliżyć.

Dziś zakon odmawia skomentowania zarzutów wobec o. Macieja.

Pełnomocnikiem Sz. jest Maciej Szcząska-Wójcik. – Nie mogę ustosunkować się do sprawy, bo nie dostałem jeszcze aktu oskarżenia mojego klienta – tłumaczy adwokat.

Jezuita o. Adam Żak, koordynator episkopatu ds. ochrony dzieci i młodzieży, mówi, że kiedy ofiara zgłasza się do przełożonych duchownego, powinni ją poinformować, że ma prawo powiadomić prokuraturę: – Powinni wręcz zachęcić do tego, bo ofiary nie zawsze chcą zgłaszać tego typu sprawy.

O. Żak podkreśla, że w przypadku ofiar poniżej 16. roku życia zawiadomienie powinni złożyć pełnomocnicy prawni ofiar.

Przypomina, że w przypadku molestowania należy w zakonie przeprowadzić wstępne dochodzenie i powiadomić Stolicę Apostolską. – Przy przenosinach zakonnik mógł też dostać zakaz pracy z dziećmi – dodaje o. Żak. – Kapucyni, zwłaszcza z Krakowa, których znam, są w tych sprawach światli – zapewnia.

Ojciec Sz. siedzi w areszcie. Grozi mu do 12 lat więzienia.

rp.pl

Najczęściej czytane