Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Obcinali palce porwanym

Grażyna Zawadka 23-10-2014, ostatnia aktualizacja 23-10-2014 07:54

Śledczy mają dowody na to, że za jednym z najbardziej dramatycznych porwań ostatnich lat: hinduskiego biznesmena Harisha H. stał gang obcinaczy palców.

źródło: policja.pl

Jak ustaliła "Rz" zarzuty jego uprowadzenia warszawska prokuratura postawiła m.in. Wojciechowi S. ps. Wojtas.

Specjalizowali się w porwaniach dla okupu, byli świetnie zorganizowani i żądali kwot sięgających miliona złotych. Przylgnęło do nich określenie „obcinacze palców", bo wysyłali rodzinom obcięte palce ich bliskich. Przez dekadę działający w taki sposób bandyci byli bezkarni. Teraz policjanci CBŚ i warszawscy prokuratorzy zdobyli obciążające ich dowody. Do aresztu trafiło 11 podejrzanych o porwania sprzed lat.

- Zarzuty udziału w kilku uprowadzeniach dla okupu i zabójstwach postawiliśmy łącznie 11 osobom. Wobec wszystkich sąd zastosował tymczasowy areszt, zgadzając się z naszą argumentacją zawartą we wnioskach - mówi Waldemar Tyl, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.

Wśród osób, które teraz usłyszały zarzuty dotyczące uprowadzeń są tak znane postacie świata przestępczego jak Wojciech S. ps. Wojtas, uważany za szefa „obcinaczy" oraz jego wspólnik i zastępca Artur N. ps. Arczi. Jak mówią śledczy, to najważniejsi ludzie gangu mokotowskiego, którego odłam wyspecjalizował się w porwaniach dla okupu i traktował je jak żyłę złota.

Dochodziło do nich w latach 2003 - 2005 w Warszawie i okolicach, i jak przypuszczają śledczy, w ciągu tych kilku lat sprawcy mogli uprowadzić ponad 20 osób biorąc za ich uwolnienie co najmniej 7 mln zł. okupu. W istocie poszkodowanych może być więcej, bo przerażeni bezwzględnością bandytów, milczeli i nie zgłaszali sprawy policji.

Kim są ofiary porywaczy, za których uprowadzenie obecnie aresztowani mają zarzuty?

Jak nieoficjalnie dowiedziała się „Rz" jednym z pokrzywdzonych jest Harish H., biznesmen z Indii z branży tekstylnej, prowadzący w Polsce interesy. Bandyci porwali go przez pomyłkę, bo feralnego dnia pojechał do pracy samochodem szefa (to jego upatrzyli sobie sprawcy). W kwietniu 2004 r. pod Raszynem zajechali mu drogę, a podający się za policjantów mężczyźni wciągnęli go do środka. Za uwolnienie Harisha H. porywacze zażądali 2 mln euro, ale jego rodzina nie była stanie zebrać takiej sumy. Hindusi prowadzący w Polsce interesy urządzili zrzutkę, jednak zebrali tylko 800 tys. dolarów. „Chcieliście dać część pieniędzy, to macie kawałek człowieka" – to była odpowiedź porywaczy, którzy wysłali rodzinie mężczyzny jego obcięte trzy palce.

Ciała Hindusa dotąd nie odnaleziono. Jednak kilku z 11 obecnie aresztowanych usłyszało zarzuty dotyczące jego uprowadzenia. Jednym z nich – według informacji „Rz" - jest Wojciech S. ps. Wojtas. Chociaż śledczy są przekonani, że Harish H. nie żyje, to na razie żaden z domniemanych porywaczy nie usłyszał zarzutu jego zabójstwa.

Co działo się z hinduskim biznesmenem po porwaniu, gdzie go więziono, jak zginął – to wciąż niewiadoma. W każdym razie jeśli śledczy mają o tym wiedzę, to jej nie zdradzają.

Obecne zarzuty dla 11 domniemanych „obcinaczy" dotyczą też porwania w 2004 r. i zabójstwa 26-letniego wtedy Mariusza M. z Piaseczna. Jego bliscy zapłacili część okupu, ale mężczyzna został zamordowany. Wcześniej porywacze także przesłali rodzinie jego obcięty palec. Ciało Mariusza M. odnalazł pod Warszawą, zakopane w lesie, mężczyzna spacerujący z psem. Jak podał portal tvp.info zarzut zabójstwa Mariusza M. usłyszało kilku z obecnie zatrzymanych.

Według informacji „Rz" wśród ofiar porywaczy, za którą część aresztowanych także usłyszało zarzuty, jest kobieta. W 2003 r., kiedy wyszła przed dom, kilku mężczyzn wciągnęło ją do samochodu i wywiozło. Sprawcy przetrzymywali ją blisko miesiąc, a uwolnili, kiedy rodzina zapłaciła kilkaset tysięcy okupu. Chociaż kobieta przeżyła gehennę, zachowała życie i nie straciła palca.

Inny poszkodowany, za porwanie którego podejrzani mają zarzuty to właściciel lombardu.

Jaką rolę w porwaniach i zabójstwach odegrał każdy z 11 aresztowanych? Śledczy o tym milczą. Jednak wiadomo, że gang działał na zasadzie ścisłej specjalizacji. Kluczową postacią wśród podejrzanych jest Wojciech S. ps. Wojtas (pierwsze zarzuty dotyczące uprowadzeń warszawska prokuratura postawiła mu latem tego roku).

- Jedni sprawcy porywali, inni zawozili ofiarę na miejsce, kolejni zamieszani w proceder pilnowali „więźnia", a jeszcze inna ekipa zjawiała się w umówionym miejscu po okup – wyjaśnia jeden ze śledczych.

Inny rozmówca "Rz" dodaje: - Ofiarami porywaczy były dwie kategorie osób: majętni biznesmeni, albo osoby równie zamożne, ale prowadzące nie do końca legalne interesy. Były torturowane, przetrzymywane w ciężkich warunkach, a po uwolnieniu - o ile miały szczęście i przeżyły - zastraszane.

Obecne zatrzymania to kolejne w tym roku uderzenie w odłam grupy mokotowskiej. W czerwcu policjanci CBŚ zatrzymali ośmiu jej członków, a miesiąc wcześniej stołeczni funkcjonariusze ujęli następne 15 osób. Dotąd zarzuty zabójstwa, wymuszeń rozbójniczych, rozbojów i porwań dla okupu postawiono w śledztwie ok. 30 osobom. Grono podejrzanych może się powiększyć. Śledczy mają bowiem nadzieję, że uda im się rozwikłać większość z brutalnych porwań będących dziełem „obcinaczy", którzy dekadę temu siali grozę w stolicy.

rp.pl

Najczęściej czytane