Z Afryki prosto za kraty
Janusz G. ps. Graf, jeden z najgroźniejszych gangsterów, w kajdankach wrócił do kraju.
Bezwzględny i inteligentny przestępca, który niemal do perfekcji połączył brutalną przemoc z biznesem. Tak opisują prokuratorzy Janusza G. ps. Graf, jednego z najgroźniejszych polskich gangsterów. Jak ustaliła „Rzeczpospolita", kilka dni temu w asyście policyjnej eskorty został on sprowadzony do kraju.
– Skierowany przez nas do władz Republiki Południowej Afryki wniosek o ekstradycję Janusza G. został rozpoznany pozytywnie – potwierdza Waldemar Tyl, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.
„Graf" przepadł w połowie zeszłego roku, wykorzystując darowaną mu na krótko wolność. Sekwencja zdarzeń wyglądała następująco: w lipcu 2013 r. Janusza G. zatrzymali policjanci ówczesnego CBŚ w związku z przestępstwami sprzed lat. Warszawska prokuratura postawiła mu wtedy trzy zarzuty: wymuszenia rozbójniczego, rozboju oraz wzięcia zakładnika. Wiedzę o starych „grzechach" G. śledczy zdobyli m.in. dzięki zeznaniom skruszonego przestępcy, potwierdzonych innymi dowodami.
Śledczy wystąpili z wnioskiem o aresztowanie „Grafa", jednak – ku ich zaskoczeniu – stołeczny sąd rejonowy nie zgodził się na to. Argumentem za pozostawieniem go na wolności miało być to, że prowadzi „ustabilizowany tryb życia, ma stałe miejsce zameldowania" i regularnie leczy się w placówkach służby zdrowia, więc jest mało prawdopodobne, że będzie się ukrywał.
Po zażaleniu prokuratury sąd okręgowy zastosował areszt, ale zanim do tego doszło, minęło półtora miesiąca. „Graf" to wykorzystał i zniknął.
Wpadł w lutym tego roku w RPA, gdzie – jak wynika z nieoficjalnych informacji – próbował wymusić od przebywającego w tym kraju znajomego znaczną sumę. Trafił do aresztu.
Znając jego miejsce pobytu, warszawscy śledczy skierowali do RPA wniosek o jego ekstradycję. Zarzuty, jakie się w nim znalazły, dotyczyły wydarzeń z 2000 r. To wtedy – jak twierdzą śledczy – działający z nim wspólnicy wzięli zakładnika: mężczyznę, który pokątnie handlował paliwami, i przez tydzień go więzili, żądając od niego miliona złotych. Z kolei innej z ofiar mieli zabrać wyroby ze złota i samochód o łącznej wartości kilkudziesięciu tysięcy złotych.
– „Graf" dawał swoją zgodę i przyzwolenie na te wszystkie działania. Brał z tego swoją dolę – mówi jeden ze śledczych znających sprawę.
Jednak to tylko jeden z wielu zarzutów, jakie ciążą na Januszu G. Pozostałe dotyczą między innymi porwań, w tym tureckich biznesmenów, oraz głośnej sprawy uprowadzenia i zabójstwa w 2004 r. maklera giełdowego Piotra Głowali, nazywanego cudownym dzieckiem polskiej giełdy. „Graf" został w tej sprawie oskarżony o kierowanie porwaniem i zabójstwem Głowali. Makler – według ustaleń śledczych – miał zginąć, gdy odebrał ważne dokumenty dotyczące domniemanych nadużyć w jednym z funduszy inwestycyjnych.
Sprowadzony do kraju Janusz G. ma także do odsiedzenia kilkuletni wyrok za korumpowanie urzędników resortu finansów, którego dotąd udało mu się unikać.
Z powrotu „Grafa" do kraju cieszą się więc nie tylko stołeczni prokuratorzy, ale również warszawski oraz poznański sąd, gdzie – na różnych etapach – toczą się jego procesy.
Janusz G. to legendarna postać stołecznego półświatka. W przeszłości był powiązany z gangiem pruszkowskim, a nawet ze względu na jego „biznesowe umiejętności" zyskał opinię „kasjera" bossów tej grupy. Później jednak zerwał związki z grupą i działał w pojedynkę, prowadząc częściowo legalne interesy. Z ustaleń śledczych wynika, że był liczącą się postacią w biznesie. Miał też wiedzę na temat osób, które prowadziły swoje interesy nie do końca uczciwie. Stąd dawał przyzwolenie na ich porywanie, by wymusić od nich pieniądze.
Co teraz czeka Janusza G.?
W sprawie wydarzeń sprzed 14 lat zostanie przesłuchany i najpewniej osadzony w areszcie. Oczywiście pod warunkiem, że sąd się na to zgodzi.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.