Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Odroczona rozprawa o "zamach tortowy"

04-05-2015, ostatnia aktualizacja 04-05-2015 20:41

Do 16 czerwca warszawski sąd rejonowy odroczył rozpoczęcie procesu Zygmunta M., który w 2013 r. rzucił tortem w sędzię zajmującą się sprawą Czesława Kiszczaka.

Skazany Zygmunt Miernik
źródło: Życie Warszawy
Skazany Zygmunt Miernik

W poniedziałek mężczyzna nie stawił się w sądzie z powodów zdrowotnych. Proces w tej sprawie przed Sądem Rejonowym Warszawa-Wola miał się rozpocząć w poniedziałek. W sądzie pojawili się dziennikarze, którzy widzieli wydarzenie sprzed dwóch lat i mają być świadkami. Oskarżony Zygmunt M. - jak poinformował jego obrońca - przebywa jednak od końca kwietnia w szpitalu. Na rozprawie nie stawiła się także poszkodowana sędzia. W związku z tym rozprawę odroczono.

Sprawa dotyczy zdarzenia z czerwca 2013 r. W Sądzie Okręgowym w Warszawie przesłuchiwano wówczas dwoje psychiatrów, którzy uznali, że zdrowie b. szefa MSW z lat PRL Czesława Kiszczaka, nie pozwala na sądzenie go po raz piąty za przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników kopalni "Wujek" w 1981 r.

Gdy sędzia Anna Wielgolewska ogłosiła, że przesłuchanie biegłych odbędzie się przy drzwiach zamkniętych, obecna w sali jako publiczność grupa osób z Adamem Słomką na czele zaprotestowała, głośno wyrażając niepochlebne dla sądu opinie. Wtedy sędzia ogłosiła przerwę w posiedzeniu. Gdy wychodziła z sali, jeden z mężczyzn rzucił w nią tortem z bitą śmietaną. Sędzia została trafiona w tył głowy.

Potem posiedzenie dokończono niejawnie. W końcu sędzia zawiesiła proces Kiszczaka z powodu jego złego stanu zdrowia.

Kilka dni później Zygmunt M. usłyszał zarzuty naruszenia nietykalności oraz znieważenia funkcjonariusza publicznego w związku z wykonywaniem obowiązków służbowych. Grozi za to grzywna, ograniczenie wolności lub do trzech lat więzienia. Mężczyzna sam zgłosił się na policję; zwolniono go po przesłuchaniu. Nie przyznał się do zarzutów i skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień.

W czerwcu 2014 r. sąd skazał M. na karę 8 miesięcy ograniczenia wolności, czyli obowiązku nieodpłatnych prac społecznych przez 20 godzin w miesiącu. Wyrok ten zapadł w tzw. trybie nakazowym (bez wzywania oskarżonego na rozprawę). Tryb ten stosuje się wtedy, gdy "okoliczności czynu i wina oskarżonego nie budzą wątpliwości w świetle zebranych dowodów", oskarżony pozostaje na wolności, sprawa toczy się z oskarżenia publicznego, a oskarżony ukończył 17 lat i nie zachodzi wątpliwość co do jego poczytalności.

Oskarżonemu i oskarżycielowi przysługuje jednak prawo wniesienia do sądu sprzeciwu od wyroku w trybie nakazowym - co automatycznie oznacza utratę jego mocy, a sprawa toczy się wtedy w trybie normalnym. Latem 2014 r. oskarżony złożył taki sprzeciw.

Po incydencie z 2013 r. sąd zaostrzył środki bezpieczeństwa, ustalając m.in., że do gmachu wolno wnosić tylko rzeczy "niezbędne w postępowaniu sądowym". Atak na sędzię stanowczo potępiła Krajowa Rada Sądownictwa. Kierownictwo sądu okręgowego wyraziło "głębokie poruszenie" incydentem.

Jeszcze w 2013 r. SA prawomocnie utrzymał decyzję SO o zawieszeniu procesu Kiszczaka w sprawie śmierci górników.

We wtorek warszawski sąd apelacyjny ma natomiast zbadać zażalenie obrony na decyzję o podjęciu innego procesu Kiszczaka, skazanego w pierwszej instancji na 2 lata więzienia w zawieszeniu w sprawie wprowadzenia stanu wojennego w 1981 r. Proces w II instancji podjęto na początku kwietnia, bo biegli w najnowszej opinii nie uznali, że stan zdrowia podsądnego uniemożliwia jego uczestnictwo w sprawie, lecz tylko je "znacznie utrudnia". Obrona już wówczas zapowiedziała zażalenie na taką decyzję.

PAP

Najczęściej czytane