Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Plaga oszustw na wnuczka

Grazyna Zawadzka 15-08-2015, ostatnia aktualizacja 16-08-2015 09:14

Już ponad 1,3 tys. spraw w tym roku. Tylko w stolicy naciągacze wyłudzili ok. 10 mln zł.

Komenda Powiatowa Policji w Legionowie
źródło: Życie Warszawy
Komenda Powiatowa Policji w Legionowie

Prymitywna metoda stosowana przez zorganizowane szajki święci triumfy. Mimo ostrzeżeń policji, akcji uświadamiających seniorów i ogłoszeń w kościołach skala oszustw na tzw. wnuczka alarmująco rośnie. W pierwszym półroczu tego roku doszło do ponad 1300 takich przestępstw. To prawie 70 proc. stanu z całego ubiegłego roku – wynika z danych Komendy Głównej Policji, które poznała „Rzeczpospolita".

– Nagłaśniamy takie przypadki i wciąż ostrzegamy. Ale sprawcy bezlitośnie wykorzystują zaufanie starszych ludzi przywiązanych do takich wartości jak chęć pomagania innym – mówi Anna Kędzierzawska z Komendy Stołecznej Policji.

Policyjne dane są wymowne. Jeszcze w 2012 r. takich oszustw było 1,1 tys., w ubiegłym już blisko 1,9 tys. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku będzie ich jeszcze więcej, bo w pierwszej połowie tego roku było już 1,3 tys. takich przestępstw, czyli niemal dwukrotnie więcej niż w tym samym czasie ubiegłego (762).

Naciągacze upodobali sobie głównie duże miasta: zwłaszcza Warszawę, ale nie brakuje ich też w Katowicach, Poznaniu, Wrocławiu czy Opolu.

W samej stolicy w tym roku (do lipca) naciągnęli seniorów na blisko 10 mln zł. Rekordowy był maj, gdy okradli ich z ponad 1,8 mln zł.

Działają podstępnie. Dzwonią do wybranych losowo osób na telefony stacjonarne, podają się za krewnych w potrzebie i instruują, w jaki sposób mają przekazać im pieniądze. Są tak przekonujący, że starsi ludzie opróżniają domowe skarbonki lub przejęci rzekomymi kłopotami, w jakie wpadł wnuczek, wypłacają z kont nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych i przekazują je oszustom.

Do 81-letniej mieszkanki Wołomina (woj. mazowieckie) zadzwoniła kobieta podająca się za jej wnuczkę i poinformowała, że spowodowała wypadek i zabiła dwoje dzieci. Przejęta jej losem seniorka dała „adwokatowi" rzekomej wnuczki 44 tys. zł – większość wypłaciła z banku, resztę dołożyła z domowych oszczędności. Później zorientowała się, że ją oszukano.

W ciągu kilku godzin aż 148 tys. zł stracił sędziwy mieszkaniec Warszawy. Część sumy przekazał oszustowi, myśląc, że pomaga w policyjnej akcji, a resztę przelał mu na konto. Tym razem oszust podał się za funkcjonariusza policji, który rozpracowuje gang.

Tacy naciągacze działają praktycznie we wszystkich większych miastach.

Kilkadziesiąt osób okradła z 700 tys. zł szajka z Opola. Jednego z poszkodowanych nacięto aż na 195 tys. zł. Oszuści udawali krewnych ofiar, którzy mieli wypadek, lub policjantów. Seniorzy dawali pieniądze, sądząc, że pomogą bliskim uniknąć kar za kraksę.

Metody są modyfikowane. By uwiarygodnić opowieści, naciągacze wplatają do nich bratanków, siostrzenice, dawno niewidzianych kuzynów czy funkcjonariuszy CBŚ.

– Ostatnio pojawiła się rzekoma policjantka, która dzwoni do ofiar. To nowość, dotąd jeśli podszywali się pod mundurowych, to tylko płci męskiej – mówi Kędzierzawska.

Jeśli nawet – co często ma miejsce – sprawcy zostają zatrzymani, to pieniądze bywają nie do odzyskania: odbiera je wynajęty kurier i od razu oddaje członkom szajki.

Policjanci chwytają się różnych sposobów, by uczulić seniorów: urządzają pogadanki, rozdają ulotki, angażują lokalne media do nagłośnienia problemu. Efekty?

– Mniej jest skutecznych oszustw, a więcej usiłowań. Przybywa starszych osób, które nie dają się nabrać – ocenia Paweł Petrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji.

– Po akcji, kiedy w mediach nagłaśnialiśmy problem, a osoby oszukane opowiadały, jak do tego doszło, ostatnio oszustw jest mniej – uważa Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.

Na sytuacje, w których dotąd skromnie korzystający z oszczędności seniorzy nagle chcą wypłacić duże sumy, są wyczuleni pracownicy banków – wielu uchroniło klientów od utraty pieniędzy. We Wrocławiu niedoszłą ofiarę skutecznie ostrzegł taksówkarz, który miał zawieźć ją do banku.

Jak nie dać się nabrać? Najprościej zadzwonić do dzieci czy wnuków i zweryfikować informacje podawane przez telefonujących. W razie podejrzeń zaalarmować policję i pamiętać, że mundurowi nigdy nie proszą o przekazywanie pieniędzy nieznanym osobom. – Seniorzy mają dzieci, więc i do nich apelujemy, by ostrzegali rodziców i dziadków – mówi Anna Kędzierzawska.

Rzeczpospolita

Najczęściej czytane