Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Policjanci uciekają na zwolnienia

Grazyna Zawadka, Izabela Kacprzak 05-11-2018, ostatnia aktualizacja 05-11-2018 09:57

Funkcjonariuszom nie wolno strajkować, więc idą na chorobowe. 
Tak chcą wymusić na rządzie podwyżki.

Domagający się podwyżek policjanci w październiku zorganizowali dużą demonstrację w stolicy
autor: Janek Skarzynski
źródło: AFP
Domagający się podwyżek policjanci w październiku zorganizowali dużą demonstrację w stolicy

Około 3 tys. funkcjonariuszy wzięło już L4, a „epidemia" nasiliła się w ostatnich dniach po burzliwym posiedzeniu Zarządu Głównego NSZZ Policjantów, kiedy odrzucono propozycję MSWiA dotyczącą podwyżek.

Z danych Komendy Głównej Policji, które poznała „Rzeczpospolita", wynika, że najwięcej mundurowych poszło na zwolnienia w garnizonie łódzkim – 1,5 tys. z 4,5 tys. policjantów. Na Dolnym Śląsku i w Wielkopolsce zwolnienia wzięło po ok. 500 policjantów, w Pomorskiem 200, w Podkarpackiem 220.

– Sytuacja jest dynamiczna. Jednak ciągłość służby zostaje zachowana, nie było potrzeby ogłaszania alarmów czy przesunięć między województwami. Nie zabrakło patroli – mówi nam Mariusz Ciarka, rzecznik KGP.

Ale by załatać braki, np. w czwartek nocą w patrolu jeździł wiceszef komisariatu z Zabrza z zastępcą naczelnika prewencji.

Zarząd Główny NSZZ Policjantów twierdzi, że masowe zwolnienia to „oddolna inicjatywa", ale funkcjonariusze w rozmowie z nami wskazują, że pomysł 100-proc. L4 z powodu „przeciążenia pracą" został wpisany w postulaty protestu. – To akcja wymyślona i koordynowana z zarządem – mówi jeden z funkcjonariuszy. Twierdzi, że na tych, którzy nie chcą w niej uczestniczyć, jest wywierana presja. – Są wyzywani od łamistrajków. A szczerze mówiąc, taki protest przypomina strajk, czego służbom robić nie wolno – dodaje.

– Podkręca się atmosferę, np. rozsyłając esemesy, że cała poznańska drogówka „poszła do lekarza", co jest nieprawdą – dodaje oficer z Wielkopolski.

„Rzeczpospolita" dotarła do treści postulatów protestu. Jeden z nich wskazuje, że akcji z L4 policjanci sami nie wymyślili. W pkt 2 (ppkt h) szefostwo związku zaleca: „wystąpienie z informacją do policjantów, którzy od dłuższego czasu zmagają się z negatywnymi skutkami przeciążenia obowiązkami służbowymi, o rozważenie możliwości skorzystania z porad lekarzy specjalistów, a w konsekwencji z ewentualnego zwolnienia lekarskiego z przyczyn pozwalających na zachowanie 100 proc. uposażenia (...) oraz o koordynowanie tych działań przez właściwe Zarządy Wojewódzkie i Szkolne".

Rafał Jankowski, przewodniczący ZG NSZZ Policjantów, twierdzi, że masowe L4 „to reakcja środowiska policyjnego na pozorowany dialog i brak woli spełnienia postulatów". – Nie możemy strajkować i rząd to wykorzystuje. Nie dziwię się tej fali w komendach – mówi.

Fala zwolnień nasiliła się po posiedzeniu związku (29 października), gdy po gorącej dyskusji ujawnił się rozłam. Część związkowców uważa, że negocjacje obecnego szefostwa są nieefektywne. Do grona negocjatorów chciano włączyć dwie nowe osoby, by przełamać impas. – Taka propozycja padła z sali, im więcej osób z dobrymi pomysłami, tym lepiej. Niestety, nie doszło do głosowania – przyznaje Józef Partyka, wiceprzewodniczący ZG NSZZ Policjantów i szef związku w Pomorskiem (on i szef związku z Opola mieliby wzmocnić negocjatorów). – Protest trwa za długo, policjanci są zmęczeni, potrzeba porozumienia, ale każda ze stron musi trochę ustąpić – uważa Partyka.

Rafał Jankowski przyznaje, że trwa pat, ale nie widzi sensu poszerzania składu do rozmów z rządem. – Od negocjacji jest Zarząd Główny, tak mówi ustawa o związkach zawodowych. Choć zgadzam się, że pora wymiany pism się skończyła. Żądamy rozmów w cztery oczy z ministrem Brudzińskim – zaznacza. – Na ostatnim zarządzie zdecydowano o wynajęciu mediatora – dodaje.

Tak radykalne posunięcia związkowców to ewenement. Kiedy rząd PO–PSL obcinał przywileje, np. 100 proc. chorobowego (PiS je teraz przywraca dla policjantów z „pierwszej linii"), funkcjonariusze milczeli. W 2008 r., gdy rząd odmówił im podwyżek, słali ministrowi... widelce.

W MSWiA słyszymy: – Mamy wrażenie, że szefowie związku nie przekazują pełnej informacji z resortu do szeregowych funkcjonariuszy. ©℗

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane