Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Kto ochroni marsze w Warszawie?

Grazyna Zawadka, Izabela Kacprzak 09-11-2018, ostatnia aktualizacja 09-11-2018 09:18

Policja wspólnie z wojskiem mają dbać o porządek podczas niedzielnego marszu. W pochodzie może uczestniczyć nawet 50 tysięcy osób.

<Marsze niepodległościowe i ich kontrmanifestacje  w stolicy w poprzednich latach często kończyły się zadymami
źródło: EAST NEWS

Organizatorem państwowego marszu niepodległości, w którym ma wziąć udział m.in. prezydent i premier, jest dowództwo Garnizonu Warszawa – wynika z informacji organizatora, jaka wpłynęła w czwartek do prezydent Warszawy.

– Wobec organizatora państwowej uroczystości nie stosuje się zapisów ustawy o zgromadzeniach, które wymagają zgody prezydenta miasta – podkreśla Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza.

Jakie siły będą chronić marsz, jak wojskowi podzielą się zadaniami z policją? – Trwają uzgodnienia – odpowiada nam MON. Na dwa dni przed imprezą brak konkretów.

Sznur żandarmów

Z szacunków organizatora wynika, że w pochodzie może wziąć udział od tysiąca, do 50 tys. osób.

Przejęcie przez MON przygotowania marszu ułatwia wiele kwestii – zwłaszcza pozwoli zaprząc do ochrony żołnierzy – głównie z Żandarmerii Wojskowej. – Spodziewać się można podobnej ochrony, jaka była na 15 sierpnia, czyli „sznura" żołnierzy stojących co kilka metrów na ulicach – mówi nam osoba znająca kulisy przygotowań. W przypadku państwowego marszu nowy organizator nie musi się tłumaczyć, jakimi siłami zamierza zabezpieczyć marsz.

Cała żandarmeria liczy ok. 2,5 tys. funkcjonariuszy, na Mazowszu może być ich kilkuset – jest prawdopodobne, że będą ściągani z kraju. To jednak mogą być zbyt skromne siły, by podołały zadaniu.

Cały ciężar pilnowania porządku nadal będzie spoczywał na policji, która – ze względu na falę zwolnień lekarskich – jest w rozsypce. W czwartek do służby nie przyszło 40 tys. funkcjonariuszy, na 100-tysięczną formację. – Na pewno będziemy próbowali ściągać policjantów z kraju, jednak ile kompanii uda się skompletować, nie wiadomo. Sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie – mówi nam jeden z oficerów Komendy Głównej Policji.

Złą sytuację kadrową pogłębia fakt, że imprezy wokół 11 listopada to nie tylko marsz, który wymaga zabezpieczenia. Rokrocznie jednego dnia w Warszawie odbywa się ponad 20 innych imprez towarzyszących. – Zapewne będziemy musieli w dużej mierze zabezpieczyć marsz własnymi siłami – twierdzą nasze źródła w Komendzie Stołecznej Policji.

Na tle kraju ten garnizon zachował dość solidny skład osobowy, na zwolnieniach jest niewielu – do 15 proc. składu. Jednak policjantów może być za mało, więc do stolicy mogą być ściągani celnicy.

Możliwe zadymy

Przygotowania policji do ochrony imprez 11 listopada trwały od kilku miesięcy – niepodległościowe marsze i ich kontrmanifestacje, często kończą się zadymami. W 2012 r. rannych zostało 22 policjantów, w 2014 r. ucierpiało 64. W roku ubiegłym do głosu doszli ekstremiści z transparentami, którzy skandowali: „Europa tylko biała" i „Czysta krew". Policja zatrzymała 43 osoby, a Polska zderzyła się z krytyką propagowania „języka nienawiści".

W tym roku miał odbyć się Marsz Niepodległości – to od 2017 r. impreza cykliczna, po tym jak Sejm zmienił ustawę o zgromadzeniach, wpisując marsz i miesiącznice smoleńskie w cykl imprez stałych. Np. marsz, jaki organizuje Stowarzyszenie „Marsz Niepodległości" ma taką zgodę wojewody mazowieckiego do 2020 r. Nie musi się starać o zgodę prezydent stolicy.

Hanna Gronkiewicz-Waltz, wydając zakaz, powołała się na rezolucję Parlamentu Europejskiego (w sprawie wzrostu liczby neofaszystowskich aktów przemocy), które wzywa państwa członkowskie do podjęcia kroków przeciwko mowie nienawiści i przemocy.

Z naszych informacji wynika, że ratusz przez zakazem marszu, poczynił ustalenia i uznał, że realne jest zagrożenie bezpieczeństwa lub możliwość prowokacji. – To wynikało z analizy np. mediów społecznościowych. Część wpisów sugerowało, że uczestnicy nie będą spokojnie szli – mówi urzędnik ratusza.

Stowarzyszenie odwołało się do sądu i sąd może przyznać mu rację. Dlaczego?

Ze źródeł „Rzeczpospolitej" w służbach wynika, że w marszu organizowanym przez stowarzyszenie ma wziąć udział kilka grup osób ze środowisk uznanych za neonazistowskie czy neofaszystowskie. ABW monitoruje to zainteresowanie, także przy pomocy służb m.in. z Niemiec i Francji. – W podobnej ilości jak w latach poprzednich. Nie ma więc podstaw, by na tej podstawie zakazać organizacji marszu – mówi nam źródło w polskich służbach.

– Nie jest tajemnicą, że osoby spoza Polski szykują się na obchody. – Na granicy z Niemcami nie ma kontroli granicznej, ale będą patrole jak co dzień – słyszymy w Straży Granicznej.

Jeśli sąd uchyli zakaz prezydent Warszawy, dojdzie do dwóch imprez – marszu narodowców organizowanego przez stowarzyszenie i marszu państwowego. Do zamknięcia tego wydania decyzji nie było.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane