DRUKUJ

Koalicyjne przepychanki

26-10-2005, ostatnia aktualizacja 26-10-2005 00:04

PO wejdzie do rządu, jeżeli Rokita pokieruje resortem spraw wewnętrznych i administracji albo ktoś z Platformy stanie na czele Ministerstwa Sprawiedliwości. PiS twardo mówi „nie”.

Sygnały o kryzysie między potencjalnymi koalicjantami pojawiły się, gdy desygnowany na premiera Kazimierz Marcinkiewicz zaproponował Janowi Rokicie, kandydatowi PO na wiceszefa rządu, podział resortów. Platformie miałyby przypaść Ministerstwo Spraw Zagranicznych (po połączeniu z Urzędem Komitetu Integracji Europejskiej), obrony narodowej, finansów lub skarbu, gospodarki, rozwoju regionalnego, zdrowia, edukacji i nauki oraz sportu. Bój o MSWiA PO nie zgadza się na proponowany przez PiS podział resortów. – Nie jest to dla nas satysfakcjonujące – przyznał Rokita po rozmowie z Marcinkiewiczem. Politycy Platformy nie chcą dopuścić do tego, aby PiS wzięło wszystkie ministerstwa siłowe (sprawiedliwości, spraw wewnętrznych oraz służby specjalne). I stawiają warunki: partia Kaczyńskich musi oddać MSWiA kandydatowi PO na wicepremiera lub resort sprawiedliwości albo nici z koalicji. – Jeśli PiS na serio myśli o koalicji rządowej, to testem dobrej woli jest objęcie przez Jana Rokitę resortu spraw wewnętrznych – mówi Tusk. – Nie ma żadnej możliwości rozmowy w sprawie oddania Platformie MSWiA – odpowiedział wczoraj późnym wieczorem Jarosław Kaczyński. – Nie chcę wchodzić w rolę premiera, ale jeśli chodzi o ten resort, to rzecz była już dawno znana i oczywista – dodał prezes PiS. Spośród ministerstw oferowanych przez PiS, PO najchętniej wzięłaby ministerstwo skarbu. Broni się natomiast przed objęciem ministerstwa zdrowia, choć PiS nieoficjalnie mówi, że gotowe jest wycofać się ze swojego programu zdrowotnego. Również Ministerstwo Finansów nie jest dla PO żadną atrakcją. Budżet państwa – zgodnie z planami Marcinkiewicza – ma powstawać w Kancelarii Premiera. Odpowiedzialny za to ma być Cezary Mech, który miałby objąć stanowisko sekretarza stanu. Niektórzy politycy partii Kaczyńskich opowiadają się za tym, by oddać Platformie jeszcze resort infrastruktury. Wszystko po to, by zachęcić partię Tuska do współtworzenia koalicji. Zatrzymać PO PiS nie chce rządu mniejszościowego z poparciem PSL, Samoobrony i LPR. – Traktujemy takie rozwiązanie jako ostateczne – powiedział nam jeden z posłów PiS. – Wolimy podzielić się współodpowiedzialnością za rządzenie z Platformą. Tymczasem w PO jest coraz więcej przeciwnków tworzenia koalicji z ugrupowaniem braci Kaczyńskich. Politycy tej partii nie chcą firmować w rządzie przedwyborczych obietnic PiS. PiS ma coraz mniej czasu na przekonanie Platformy, bo konstytucyjny termin utworzenia rządu przez Kazimierza Marcinkiewicza upływa już w przyszłą środę. Zagrywka z ludowcami Porozumieniu między PiS i PO nie służy na pewno zamieszanie wokół kandydatów na marszałka Sejmu. PiS chciało, by na dzisiejszym wznowionym posiedzeniu Izby, to Donald Tusk ubiegał się o fotel marszałka Sejmu. Lider PO stwierdził, że to mało prawdopodobne. Jednocześnie podtrzymał zdanie, że kandydatem Platformy jest Bronisław Komorowski, polityk nieakceptowany przez PiS, gdyż sprzeciwia się wspólnej koalicji. Politycy PiS postanowili użyć fortelu i wpłynąć na Platformę, by zmieniła zdanie. Wczoraj rano Ludwik Dorn, szef klubu parlamentarnego PiS, spotkał się z Waldemarem Pawlakiem, prezesem PSL, i zaproponował ludowcom, aby marszałkiem został Józef Zych. PiS zrobiło to po to, by lider PO zgodził się w końcu stanąć na czele Sejmu. Jak się dowiedzieliśmy, umowa była taka – jeśli Tusk zgodzi się ubiegać o fotel marszałka, wtedy PSL nie wystawi Zycha. W sytuacji, gdy PO zgłosi Komorowskiego, PSL może wystawić Zycha i wtedy ma poparcie PiS. Początkowo ludowcy nie chcieli oficjalnie komentować propozycji partii Kaczyńskich. W końcu Pawlak przyznał: – Propozycja Prawa i Sprawiedliwości może mieć rzeczywiście charakter taktyczny. A my nie chcemy uczestniczyć w rozwiązaniach tymczasowych. Zagrywki PiS nie wywołały zamierzonego efektu. Bronisław Komorowski przyznał co prawda, że dla dobra koalicji gotów jest nie ubiegać się o fotel marszałka, ale Donald Tusk po wieczornym posiedzeniu klubu parlamentarnego PO twardo podtrzymał jego kandydaturę. Tusk miał podjąć decyzję w tej sprawie dopiero po spotkaniu z Jarosławem Kaczyńskim, które zaplanowano na późny wieczór. Jednak po wypowiedziach prezesa PiS na temat obsady MSWiA zmienił zdanie i zapowiedział, że on sam nie będzie ubiegał się o fotel marszałka. Jednocześnie Jan Rokita zapowiedział, że Platforma nie poprze kandydatury Józefa Zycha na marszałka Sejmu. – Nie ma takiego zwyczaju, żeby najmniejszy klub parlamentarny wskazywał kandydata na marszałka. Taki zwyczaj nie wydaje się nam dobry – argumentował. Z kolei Ludwik Dorn z PiS poinformował, że to jego partia wskaże dziś kandydata na marszałka. W cieniu sporów o obsadzenie funkcji marszałka pozostaje fakt, że nie uzgodniono jeszcze, jak liczne będzie Prezydium Sejmu. PiS chce, by wicemarszałków było pięciu, a PO – czterech. Mimo dwukrotnej przegranej PO w wyborach, Donald Tusk nadal cieszy się w swojej partii dużym poparciem. Wczoraj wieczorem został wybrany na szefa klubu parlamentarnego Platformy. 2005-10-26
__Archiwum__