Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Nauczycielka wystawia Kim Ir Sena

Marcin Pieńkowski 03-07-2014, ostatnia aktualizacja 03-07-2014 09:34

Prace nad wystawieniem sztuki komunistycznego zbrodniarza wywołały awanturę w środowiskach lewicy.

Katarzyna Bratkowska
źródło: youtube
Katarzyna Bratkowska

Grupa kobiet z Amatorskiego Frontu Operowego urządziła pod koniec czerwca w Warszawie pokaz fragmentów opery „Morze krwi" napisanej przez byłego dyktatora Korei Północnej Kim Ir Sena.

Organizatorką wydarzenia była Katarzyna Bratkowska, nauczycielka polskiego w jednym z warszawskich liceów, szerzej znana, od kiedy w grudniu 2013 r. zapowiedziała dokonanie aborcji w wigilię Bożego Narodzenia. W rozmowie z „Rz" deklarowała się wtedy jako komunistka, a komunizm nazwała „najbardziej proludzkim humanitarnym ustrojem".

Bratkowska zamierza wystawić „Morze krwi" w całości na jesieni. Nie wiadomo jednak, czy do tego dojdzie. Oburzenie adaptacją sztuki komunistycznego dyktatora wyrazili w liście otwartym aktywiści organizacji i środowisk lewicowych, m.in. Partii Zieloni, Polskiej Partii Socjalistycznej czy Inicjatywy Pracowniczej.

Jak twierdzą, próby wizytowali „notable reżimu", w tym funkcjonariusz bezpieki „zajmujący się m.in. handlem półniewolniczą pracą koreańskich robotników". „Współpraca z koreańską bezpieką przy okazji wystawienia dzieła Umiłowanego Przywódcy nie różni się niczym od współpracy z neonazistami przy wydawaniu dzieł Adolfa Hitlera" – czytamy w liście podpisanym przez 40 osób, m.in. Agnieszkę Grzybek z Partii Zieloni, która startowała w ostatnich wyborach do europarlamentu.

Sygnatariusze listu martwią się, że „kompromitujące działania osób określających się jako lewicowe będą rzutować na opinię całego środowiska".

Bratkowska nie widzi jednak w swoich działaniach nic złego. „Zostaliśmy publicznie potępieni i obszczekani przez kretynów, którym wszystko się myli ze wszystkim, bo wolą burzę w szklance wody (autopromocja i promowanie się na lewicę zarazem) niż wysiłek pomyślenia i nauczenia się czegoś" – napisała w oświadczeniu.

rp.pl

Najczęściej czytane