Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Stosunki polsko-litewskie na zakręcie

Robert Mickiewicz, Katarzyna Zuchowicz 18-04-2010, ostatnia aktualizacja 19-04-2010 14:48

Prezydent Kaczyński był tu z ostatnią zagraniczną wizytą. Wrócił zdruzgotany.

autor: Dudek Jerzy
źródło: Fotorzepa
Jedna z wizyt Lecha Kaczyńskiego w Wilnie
autor: Robert Gardziński
źródło: Fotorzepa
Jedna z wizyt Lecha Kaczyńskiego w Wilnie

Z powodu katastrofy pod Smoleńskiem Litwa ogłosiła podwójną żałobę narodową. Pierwszą – od poniedziałku do środy. Drugą – wczoraj. Telewizje pokazywały, jak szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Emanuelis Zingeris – opierając się o drzwi i głośno płacząc – czytał listę z nazwiskami ofiar.

A potem, jak własnoręcznie przewiązał kirem litewskie flagi narodowe wystawione w holu litewskiego Sejmu. Wiele z osób, które zginęły, znał osobiście.

– Przed wylotem do Katynia to Litwa była największym zmartwieniem prezydenta Kaczyńskiego. Wiem bardzo dobrze, że on bardzo się przejmował swoją ostatnią wizytą w Wilnie – mówi Ryszard Czarnecki, europoseł PiS. Podczas swojej prezydentury Lech Kaczyński był w Wilnie kilkanaście razy.

Po raz ostatni 8 kwietnia. Niemal za każdym razem, gdy spotykał się z poprzednim prezydentem Valdasem Adamkusem, słyszał zapewnienia, że już niedługo Polacy mieszkający na Litwie będą mogli pisać swoje nazwiska po polsku. Że wszystkie problemy mniejszości polskiej będą rozwiązane. Że będzie zwracana ziemia, a tablice z nazwami ulic w miejscowościach w większości zamieszkanych przez Polaków będą pisane po polsku.

Jednak kilka tygodni temu władze Wilna rozpoczęły likwidację polskich szkół. A 8 kwietnia, gdy Lech Kaczyński był w Wilnie, litewski Sejm podjął decyzję, że Polacy nie będą mogli pisać swoich nazwisk po polsku. Niedługo po katastrofie władze Wilna zapowiedziały, że jedną z ulic nazwą imieniem Lecha Kaczyńskiego. Ale imię i nazwisko – pisane po litewsku – brzmiałyby: Lechas Kačinskis.

– W Brukseli ze zdziwieniem i niepokojem przyjęto decyzje Sejmu litewskiego, bo okazało się, że nacjonalizmy górują tu nad prawodawstwem i zdrowym rozsądkiem. Od lat przyjaźnię się z posłem Zingerisem, który jest przyjacielem Polski. On też powiedział, że to źle rokuje dla stosunków Polski z Litwą, a także dla pozycji Wilna w UE – mówi Krzysztof Lisek, europoseł PO.

Dlaczego przez tyle lat nie udało się uregulować pisowni polskich nazwisk? „Sam mam trudności z wytłumaczeniem” – odpowiedział premier Litwy Andrius Kubilius w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”. Nawet ostatnia tragedia nie zmieniła antypolskich nastrojów wśród części litewskiego społeczeństwa i elit politycznych.

– Pozostaje ubolewać, że w taki sposób pożegnaliśmy się z prezydentem Kaczyńskim. Jest to bardzo bolesna lekcja, być może była potrzebna, abyśmy wyciągnęli odpowiednie wnioski – oświadczył premier po katastrofie, wywołując wściekłość litewskich nacjonalistów. Pod oświadczeniem zamieszczonym w Internecie pojawiły się tysiące antypolskich komentarzy. Podobne można przeczytać pod każdym artykułem, który nawołuje do normalizacji stosunków z Polską i rozwiązania problemów mniejszości.

– Po tej tragedii stosunki litewsko-polskie niestety mogą ulec pogorszeniu – przyznaje zastępca redaktora naczelnego dziennika „Lietuvos Rytas” Rimvydas Valatka. Jego zdaniem, bardziej może na tym stracić Litwa, gdyż Polska może się od niej odwrócić, zmieniając całkowicie swą politykę wschodnią. – Musimy zdawać sobie sprawę, że to bardziej Litwa potrzebuje dobrych relacji z Polską niż Polska z Litwą i to ona powinna o nie zabiegać.

– Nawet w tych dramatycznych dla Polski dniach na naszych portalach internetowych pojawiało się tyle przykrych komentarzy. Nawet w minionym tygodniu na Litwie zaledwie kilku komentatorów odważyło się publicznie stanąć w obronie stosunków z Polską – dodaje Valatka.

– Może Litwini nie zdają sobie sprawy, jak traktowana jest litewska mniejszość w Polsce? Jak wspieramy ich kulturę? Ile pieniędzy łożymy na ich szkoły? – zastanawia się Lisek. Właśnie zaprosił na Suwalszczyznę wpływowego konserwatystę Vytautasa Landsbergisa, by pokazać, jak traktowani są Litwini. – Zaproponowałem, żebyśmy spotkali się w Sejnach i Puńsku, a potem na Litwie. Przyjął zaproszenie – dodaje.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane