Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Wikileaks – broni prawdy czy szkodzi?

Wojciech Lorenz 13-08-2010, ostatnia aktualizacja 13-08-2010 22:04

Mimo fali krytyki założyciel portalu chce ujawnić kolejnych 15 tys. stron dokumentów o wojnie w Afganistanie.

Julian Assange zapowiedział publikację drugiej partii z ponad 90 tys. stron tajnych dokumentów, jakie zarządzany przez niego portal Wikileaks otrzymał od anonimowego pracownika armii USA. Opublikowanie 25 lipca pierwszej części wywołało prawdziwą burzę.

Dokumenty zawierały bowiem nie tylko wojskowe tajemnice, ale także nazwiska Afgańczyków pomagających amerykańskiej armii. – Publikacja kolejnych dokumentów będzie szczytem nieodpowiedzialności i narazi życie wielu ludzi – ostrzegł rzecznik Pentagonu Geoff Morell.

Wikileaks, który miał ułatwiać nagłaśnianie nadużyć rządów i wielkiego biznesu, krytykują też jego dotychczasowi obrońcy, w tym znane organizacje praw człowieka, które podzielają obawy Pentagonu. Są wśród nich Amnesty International, Open Society Institute, Afgańska Niezależna Komisja Praw Człowieka czy słynni Reporterzy bez Granic.

– Wikileaks nie jest tradycyjnym medium, ale powinna obowiązywać jakaś etyka. Naszym zdaniem każdy, kto publikuje takie dokumenty, musi je przeczytać, zrozumieć i uświadomić sobie konsekwencje ich ujawnienia. Wikileaks tego nie zrobił – wyjaśnia Gilles Lordet z paryskiego biura organizacji. Assange pozostaje niewzruszony. Jego zdaniem, wolność słowa jest celem nadrzędnym.

Urodzony w Australii Julian Assange był w latach 90. jednym z najsłynniejszych w tym kraju hakerów. Kiedy go schwytano, przyznał się do popełnienia 24 przestępstw. Sąd potraktował przyznanie się do winy jako okoliczność łagodzącą i wymierzył mu tylko grzywnę.

Assange nie kryje, że jego celem jest wciąż walka z wszechwładnymi rządami i korporacjami. Stara się działać legalnymi metodami, ale na wszelki wypadek otacza się aurą tajemniczości. Nie wiadomo, ile ma lat, (prawdopodobnie około 40), rzadko daje sobie zrobić zdjęcia. Jest w nieustannym ruchu, przez co mało kto wie, gdzie aktualnie przebywa. Jednym z pierwszych sukcesów Wikileaks było ujawnienie korupcji w Kenii, co doprowadziło do zwycięstwa kandydata opozycji w wyborach prezydenckich w 2007 r. Portal ujawnił też wytyczne dla pracowników amerykańskiego obozu w Guantanamo na Kubie, pozwalające na szczucie więźniów psami i ukrywanie niektórych osadzonych przed kontrolami Czerwonego Krzyża.

Zamieścił również w sieci nagranie z amerykańskiego helikoptera, na którym widać, jak bez wyraźnego zagrożenia załoga strzela do cywilów w Bagdadzie, zabijając siedem osób, w tym dwóch reporterów Reutersa. Coraz więcej ekspertów zastanawia się, czy Assange jest szlachetnym bojownikiem o wolność słowa, czy zwykłym anarchistą. – Nasza organizacja broniła Wikileaks, bo zdecydowana większość jego działań leży w interesie publicznym. Ale obawiamy się, że nieodpowiedzialne publikowanie informacji doprowadzi do ograniczenia wolności słowa. Może bowiem dać pretekst tym, którzy domagają się większej cenzury w Internecie – mówi Gilles Lordet.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane