DRUKUJ

Pająk zaatakował Polsat

19-10-2004, ostatnia aktualizacja 19-10-2004 22:20

Czternaście minut i czterdzieści pięć sekund. Tyle czasu zajęło Dawidowi Kaszlikowskiemu wspięcie się na 80-metrowy gmach Polsatu przy Ostrobramskiej. Wchodził bez żadnej asekuracji. Dziś zdobędzie inny wieżowiec.

Pojawi się w samo południe. Niewysoki, szczupły chłopak w sportowym stroju. Rzuci okiem na wieżowiec, tak jak patrzy na niego przeciętny warszawiak. A potem, niczym pająk, po prostu wejdzie na ścianę. Ludziom krew zastygnie w żyłach. Gdzie będzie się wspinał? To tajemnica. - Nie chciałbym, by ochrona uniemożliwiła mi dostęp do ściany - mówi 31-letni Dawid Kaszlikowski. Możemy tylko zdradzić, że celem "ataku" Dawida jest jeden z gmachów niedaleko Dworca Centralnego. Miały być dwa Kaszlikowski już wczoraj chciał zdobyć dwa budynki. Gdyby mu się udało - byłby pierwszym warszawiakiem i pierwszym człowiekiem w Europie, który jednego dnia "wziął" dwa drapacze chmur. Ale plany pokrzyżowała pogoda. Po południu, gdy szykował się do drugiego "skoku", zaczęło mżyć. A mżawka i wilgoć to śmiertelni wrogowie miejskich alpinistów. Jednak ci warszawiacy, którzy pojawili się koło południa na Ostrobramskiej, przeżyli niezapomniane chwile. My byliśmy tam od samego początku. I trzymaliśmy za niego kciuki. Godzina 10.30. Przed złocistożółtą siedzibą Polsatu pierwsi gapie. Skądś wiedzą, że za kilka kwadransów ktoś będzie wspinał się na budynek. Zimny wiatr Ochrona wydaje się być najgorzej poinformowana. Nie wie, co zdarzy się za chwilę. Godzina 11.20. Ludzi przybywa. Nie przeszkadza im zimny, osiągający w porywach 70 km na godzinę, wiatr. Przed dwunastą zjawia się Dawid. Wydaje się zupełnie wyluzowany. Włosy związane w kitkę, dwudniowy zarost. Mało kto wie, że ten niepozorny chłopak wytyczał nowe drogi na turniach w Tajlandii i Wietnamie. Że za pokonanie 1000-metrowej ściany Citadel na Alasce został wyróżniony prestiżowym Kolosem 2003 w kategorii alpinizm. - Muszę się trochę rozgrzać i wchodzę - mówi spokojnie. Godzina 13.03. Ręce posypane magnezją - dzięki temu mniej się pocą. Na nogach buty wspinaczkowe. Uśmiech i... człowiek-pająk zaczyna wspinaczkę. Przed nim 17 pięter. Czarne chmury Godzina 13.08. Wspina się błyskawicznie. Jest już na szóstej kondygnacji. Publiczność zamiera. - Boże, aby tylko nie spadł - mówi Bożena Porysiak. Była na zakupach. Zobaczyła tłumek. Przystanęła. Godzina 13.09. Niebo nad Ostrobramską przysłonięte chmurami. Jeśli teraz spadnie z nich deszcz, Dawid może się jeszcze wycofać. Może zejść. Jeśli deszcz spadnie za dwie minuty, droga ucieczki zostanie odcięta - nie da się zejść z wysokości większej niż szóste piętro. A wilgoć to dla alpinisty ogromne niebezpieczeństwo. Godzina 13.12. Wspinacz jest już w trzech czwartych wysokości. Idzie mu coraz trudniej. Dawid zdaje się wahać, gdzie postawić nogę. Nagle przesuwa się w bok. Dochodzi do krawędzi budynku. Teraz właśnie po niej rusza w górę. Widzom serca zamierają z przerażenia. Nawet leniwa ochrona wychodzi z gmachu. Strażnicy zadzierają głowy. Godzina 13.18. Jest! Wszedł! Rozlegają się gromkie brawa, tłumek wiwatuje. Godzina 13.23. Przyjeżdża policja. Chwilę później pogotowie ratunkowe. Funkcjonariusze legitymują Dawida. Rozmawiają niemal pół godziny. - To jest bardzo zabawne, gdy rozmawiam z ludźmi, którzy muszą mnie przesłuchać, bo taki ich zawód, ale potem mi gratulują - Dawid nie traci dystansu do rzeczywistości. Godzina 14. Już po wszystkim. Policjanci i lekarze odjeżdżają. Dawid nie ma na sobie ani jednego zadrapania. Nie wygląda na człowieka, który dokonał jakiegoś nadzwyczajnego wyczynu. Idzie na obiad. W restauracji zamawia pizzę. O wspinaczkach Dawida Kaszlikowskiego także dziś, w programie "Interwencja" w telewizji Polsat o godzinie 16.10. Data: 20.10.2004
__Archiwum__