DRUKUJ

Pole w rękach Pruszkowa

24-08-2005, ostatnia aktualizacja 24-08-2005 23:07

Właściciele ogródków na Skrze bez żenady łamią prawo. Nic dziwnego skoro część z nich kontroluje pruszkowski gangster Jarosław M. ps. Chińczyk.

Nielegalne ogródki są cierniem w oku władz stolicy, policji i straży miejskiej. Alkohol bez koncesji leje się tam strumieniami. Nocne hałasy nie pozwalają spać okolicznym mieszkańcom. Na to, że ogródki powstały bez pozwolenia, nikt już nie zwraca uwagi. A miasto jest bezradne, bo nie potrafi nawet ustalić, do kogo należą ogródki na terenie klubu sportowego Skra. Nam udało się ustalić, kto kontroluje część z nich. Władze Warszawy toczą bój z pruszkowskim gangsterem. „Chińczyk” z przeszłością Jarosław M. ps. Chińczyk vel Jąkaty przed pięcioma laty zajmował jedno z czołowych miejsc na „Top Liście” najbardziej poszukiwanych polskich przestępców. ­ W grupie zajmował się handlem narkotykami. Był bliskim współpracownikiem Jerzego W. ps. Żaba. Po zatrzymaniu kierownictwa bandy w 2000 r. był jedną z najważniejszych postaci w gangu ­ opowiada oficer CBŚ, który pracował w specgrupie Enigma polującej na mafiosów. CBŚ podejrzewało „Chińczyka” także o wymuszanie haraczy i egzekucje długów. Ścigany międzynarodowym listem gończym został zatrzymany na szwedzkim lotnisku w listopadzie 2001 r. Rok później został wydany Polsce. Jednak gangsterowi upiekło się. ­ Szwedzkie prawo nie przewiduje osadzenia za przynależność do organizacji mającej na celu popełnianie przestępstw. Jednak był podejrzany o handel narkotykami i w tej spawie toczyło się śledztwo, więc doszło do ekstradycji – mówi Maciej Kujawski, rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej. Gangster spędził kilkanaście miesięcy za kratami, a gdy sąd uchylił mu areszt, stał się wolnym człowiekiem. Impreza u Szweda Od kilku tygodni „Chińczyka” można spotkać w jednym z ogródków. Często siedzi z obywatelem jednego z państw skandynawskich, o którym mówi się, że organizuje popularne w pubach „Imprezy u Szweda”. To ciekawy sposób na obejście zakazu sprzedaży piwa. Zgodnie z przepisami nie można zabronić serwowania alkoholu na zorganizowanych przyjęciach. „Impreza u Szweda” ciągnie się więc od kilku tygodni i prawdopodobnie to najdłuższe party w historii stolicy. – W lipcu „Chińczyk” zaczął wprowadzać swoje rządy na Polu Mokotowskim. Przyjeżdżał swoim nowiutkim jeepem i doglądał interesu. Pod koniec miesiąca pojawił się razem ze swymi ochroniarzami. Kazał właścicielom ogródków wynieść się do końca miesiąca ­ opowiada nasz informator. Po tej wizycie na ogródki padł blady strach, jednak kilku najemców nie przestraszyło się bandytów. – Z naszego rozpracowania wynika, ze M. jest bardzo mocno zainteresowany ogródkami na Polu Mokotowskim, a część z nich kontroluje – mówi jeden z policjantów rozpracowujących gangi. Nic na papierze Jarosław M. nie figuruje jednak jako właściciel jakiekolwiek z ogródków. – To nazwisko w naszych dokumentach nie pojawia się. Gdyby jakiś gangster był właścicielem któregokolwiek z pubów, wymówilibyśmy mu umowę najmu – twierdzi Andrzej Boguta, prezes klubu Skra, na którego terenie stoją ogródki. A radca prawny klubu Grzegorz Stępniewski dodaje, że Jarosław M. nie ma nic wspólnego z tym terenem. – Był kiedyś moim klientem, wiec go znam, ale z tego co wiem, żaden z ogródków do niego nie należy – podkreśla Grzegorz Stępniewski. Brak nazwiska „Chińczyka” wśród właścicieli ogródków z Pola Mokotowskiego nie dziwi Jarosława S., ps. Masa, skruszonego członka gangu pruszkowskiego. – A dlaczego miały być w papierach? Wiadomo, że ktoś w z gangu ze skompromitowanym nazwiskiem nie może figurować w oficjalnych dokumentach – wyjaśnia „Masa”. – Po prostu bierze się figurantów. Na przykład moja dyskoteka Planeta była brana na obywatelkę Stanów Zjednoczonych. Na ten temat słuchaj także dziś w Aktualnościach Radia WaWa 2005-08-25
__Archiwum__