Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Ratujcie warszawskiego motyla

21-05-2004, ostatnia aktualizacja 21-05-2004 22:41

Holendrzy zapłacili tysiące euro, żeby mieć go znów u siebie. - Arcydzieło przyrody, cymesik - mówią o rzadkim motylu, modraszku telejusie przyrodnicy. Warszawa ma go za darmo, ale nie chce chronić.

Aby mały telejusek mógł się narodzić, jego mama musi złożyć jaja na specyficznej roślinie - krwiściągu lekarskim. Po dwóch, trzech tygodniach żerowania larwa spada na ziemię. By mogła przeżyć, musi być zaadoptowana przez mrówki. Ale nie takie zwyczajne. Muszą to być mrówki wścieklice. Adoptują larwę telejusa, ponieważ wydziela specyficzną substancję, która im smakuje. Tak bardzo, że zabierają ją do swojego mrowiska. Tam sielanka trwa do czasu, aż larwa jest na tyle duża, że zaczyna pożerać larwy mrówek. Na początku lipca, po roku pobytu w mrowisku, wylęga się z niej motyl. - Jest na tyle cenny i rzadki, że w Anglii specjalnie wycina się lasy, żeby założyć stanowiska modraszka - mówi dr Marcin Sielezniew z Katedry Entomologii Stosowanej SGGW. Modraszek ma już w Warszawie dwa rezerwaty w Wilanowie. Jest jeszcze jedno miejsce, które upodobał sobie motyl. To łąka w okolicach ul. Arkuszowej na Bielanach. Młody doktor wraz z wojewódzkim konserwatorem przyrody Anną Ronikier- -Dolańską walczą, by stworzyć tam tzw. użytek ekologiczny. Tu jednak zaczynają się schody. Ponad 7-hektarowa łąka, na której zamieszkał modraszek, należy do prywatnych właścicieli. Ziemię trzeba więc wykupić. Kto powinien to zrobić" - Wojewoda co prawda może zdecydować, gdzie powinno powstać siedlisko, reprezentuje jednak administrację rządową i na ten cel nie ma pieniędzy. Może to jednak zrobić prezydent Warszawy - wyjaśnia Anna Ronikier-Dolańska. Pieniądze na zakup łąki mogłyby, zdaniem urzędników wojewody, pochodzić z gminnego i powiatowego funduszu ochrony środowiska. Ten, choć przyznaje, że modraszka chronić trzeba, do wykupu działek się nie kwapi. - Wykup gruntów przez prezydenta nie jest możliwy z uwagi na obowiązujące przepisy prawa, a nie na brak zainteresowania prezydenta ochroną przyrody - przekonują urzędnicy ze stołecznego biura ochrony środowiska. Ich zdaniem, skoro to wojewoda decyduje o powstaniu użytku ekologicznego, to koszty wykupu działek powinien pokryć budżet państwa. Urzędy wymieniają między sobą pisma, a los modraszka jest coraz bardziej zagrożony. Właściciele 7-hektarowej łąki powoli odsprzedają ją prywatnemu inwestorowi, który na miejscu siedliska motyla zamierza postawić osiedle. - To oznaczałoby śmierć dla modraszka - mówi Anna Ronikier-Dolańska. - Nie poddamy się. Jestem to winny motylowi - dodaje Marcin Sielezniew. I nie ma się co dziwić. To dzięki modraszkowi znalazł żonę. Była jego magistrantką i pisała... o modraszku. - Razem chodziliśmy na Arkuszową badać motyla - wspomina z rozrzewnieniem.  Więcej o niepewnym losie modraszka telejusa słuchaj w sobotę w Radiu dla Ciebie w magazynie ekologicznym "Pocztówka z Mazowsza" po godz. 15.30.Data: 2004-05-22
__Archiwum__

Najczęściej czytane