DRUKUJ

Ich dwoje na Titanicu

24-02-2003, ostatnia aktualizacja 24-02-2003 08:37

Bazar przy ul. Kolejowej zmierza do bankructwa! Na dno idzie także szefostwo Hali. Kupcy złożyli doniesienie do prokuratury, zarzucając zarządowi ich stowarzyszenia m.in. pobieranie nielegalnych opłat. p {text-indent:0.25in; font: 10pt; font-family: sans-serif;} h1 {font: 10pt; font-family: sans-serif;font-weight:bold; line-height:12pt;}

Zenon Olejniczak i Mirosława Łagowska, szefowie Hali, znaleźli się w potężnych tarapatach. Ich zadłużenie wobec właściciela terenu, na jakim działa bazar, sięga już 2,5 mln złotych i rośnie z dnia na dzień. Olejniczak, prezes Hali, otwarcie przyznaje, że Bumar Waryński, do którego należą grunty przy ul. Kolejowej, nie zobaczy ani złotówki. - Nie płacę i nie będę płacił - zapowiada buńczucznie. - Bo to Bumar nas oszukał i jest nam winien 20 mln złotych - szef Hali pokazuje pozew, jaki złożył w sądzie przeciwko spółce BW, która jest kontrolowana przez skarb państwa. Olejniczak wyliczył sobie, że 20 milionów należy mu się za... ewentualne utracone korzyści, ponieważ na terenie Bumaru mógłby otworzyć stację benzynową przynoszącą według niego kolosalne zyski.

- To już 20 milionów? Nie tak dawno jeszcze pan Olejniczak żądał od nas 12, potem 15 milionów - ironizuje Tomasz Mogielnicki, szef biura nieruchomości Bumaru. - Ten pan straszy nas prokuraturą od dawna. Cóż, taką ma strategię. Jakąś linię obrony w końcu trzeba obrać - dodaje. Pieniądze "pod stołem" Bumar, nie mogąc dojść do porozumienia z zarządem kupieckiego stowarzyszenia, postanowił sprzedać tereny przy ul. Kolejowej. Dziś wystawi grunty na sprzedaż. Dni szefów Hali wydają się więc policzone. Tym bardziej, że część kupców złożyła doniesienia do prokuratury. Twierdzą, że przy kupowaniu pawilonów musieli dać po kilkanaście tysięcy złotych "pod stołem". ŻW dotarło do oświadczeń kupców, którzy przyznają, że dawali prezesom Hali dodatkowe pieniądze, o których nie było mowy w umowach najmu pawilonów. Proceder, według handlarzy, miał wyglądać tak: kupiec podpisywał umowę na, powiedzmy, 15 tys. zł. Była to kaucja, bez wpłaty której umowa nie byłaby wiążąca. Potem kupiec dowiadywał się, że należy do interesu dołożyć. - Mówiono, że trzeba zapłacić poprzedniemu właścicielowi stoiska - zwierza się jeden z kupców (nazwisko do wiadomości redakcji). - Tymczasem okazywało się, że niejeden pawilon był własnością stowarzyszenia. Mimo że dopłacaliśmy nawet po 16 tys. zł, do naszych umów nie sporządzano aneksów.

Kupcy twierdzą, że takich umów mogło być około trzydziestu. Sprawa trafiła do prokuratury. Handlarze zarzucają szefom Hali także niegospodarność. W tej sprawie interweniowali w urzędzie skarbowym i urzędzie miasta. W tym tygodniu mają spotkać się z wiceprezydentem Władysławem Stasiakiem. - Czujemy się usatysfakcjonowani działaniem kupców - recytuje wiceprezes Łagowska. - Nie mamy nic do ukrycia. Cieszymy się, że prokuratura wszystko wyjaśni - Urzędy skarbowe już nas kontrolowały i nic nie wykryły - dodaje wzburzony Olejniczak. A miało być tak pięknie... Hala Polska stanęła otworem przed klientami w marcu 2002 r. Otwarcie było huczne i kosztowne. Lał się szampan, śpiewała Kayah. Kupcy, którzy zainwestowali w stoiska i współfinansowali remont Hali, wierzyli, że postawili na dobrą kartę i zaufali odpowiednim ludziom, chociaż pozbawionym odpowiednich kwalifikacji. Ani Łagowska, ani Olejniczak nie skończyli studiów, chociaż szef Hali utrzymuje, że jest ekonomistą. Nie potrafi jednak odpowiedzieć, gdzie i kiedy ukończył wyższą uczelnię. I Łagowska, i Olejniczak mają za to doświadczenie bazarowe, ona m.in. handlowała warzywami, on - ubraniami. Hala miała przejąć klientów ze zlikwidowanego bazarku przy ul. Towarowej. Czas pokazał jednak, że radość kupców była przedwczesna. - Ta Hala to niewypał - nie kryje Dariusz Zabłocki, kupiec, który postanowił się wynieść z pawilonu. - Zarząd bazaru nie sprostał zadaniu, narobił potwornych długów, naraził kupców na zerwanie umowy z Bumarem. Zarządzaniem zajęli się ludzie, którym zależy jedynie na własnym interesie, dobrych samochodach i kosztownych wczasach - dodaje. Zabłocki zamknął więc pawilon i oddał klucz Olejniczakowi. Ten domaga się od kupca czynszu. - A za co mam płacić? Niech go sobie sprzeda - mówi Zabłocki. Problemy z Bumarem Waryńskim zaczęły się we wrześniu 2002 r. Wtedy wyszło na jaw, że zarządcy Hali od miesięcy nie płacą właścicielowi terenu czynszu dzierżawnego. We wrześniu zaległości wynosiły już 500 tys. zł. Zgodnie z zawartą z Bumarem umową, właściciel terenu mógł zerwać porozumienie z zarządcami bazaru, jeśli do jego kasy nie wpływają pieniądze przez trzy kolejne miesiące. Przez kilka tygodni Bumar próbował negocjować z Olejniczakiem. Zobowiązał się nawet do rozłożenia długu na raty. Olejniczak i Łagowska publicznie zapewniali, że powoli zaczną spłacać zaległości. I co? I nic. Dziś długi sięgają już 2,5 mln zł, a w Hali odcięty został prąd. Sami kupcy, z wyjątkiem jedenastu osób, są także zadłużeni. Nie wszyscy płacą czynsz, bo przecież nie mają komu. - Umowa z Waryńskim już nie obowiązuje - mówią. - Olejniczakowi zaś nie chcemy dawać żadnych pieniędzy, bo mu nie ufamy. Był zdolny do zadłużenia nas na ogromne miliony, to skąd mamy wiedzieć, co robi z naszymi pieniędzmi. Od nas bierze 11, a nawet 13 dolarów czynszu za metr. Do Bumaru powinien odprowadzać ledwie 3, a i tak tego nie robi. Co więc dzieje się z naszymi pieniędzmi? - padają pytania. Widziały gały, co brały

- A kto będzie płacił za parkingi, ochronę i zarządców Hali? Wiem, kto mnie atakuje. To grupa bojówkarzy i komitet dłużników. Ja sam inwestowałem w ten biznes - tłumaczy się Olejniczak. - Najbardziej narzekają ci, którzy nie umieją handlować i mają nie zatowarowane pawilony - dodaje Mirosława Łagowska. Kupcy jednak już dawno przestali wierzyć w dobre intencje prezesów. Część z nich założyła własne stowarzyszenie. - Chcemy płacić bezpośrednio Bumarowi. - Jest taka możliwość - przyznaje Tomasz Mogielnicki z Bumaru. Olejniczak i Łagowska utrzymują, że największym winowajcą jest właściciel gruntów przy Kolejowej. - Bumar wydzierżawił nam Halę, zatajając jej wady. Wyłożyliśmy na remonty więcej niż planowaliśmy. Poza tym przez środek Hali biegł kabel wysokiego napięcia. Bumar nas oszukał - mówi Olejniczak. - Mało tego. Płacimy za więcej terenu, niż faktycznie użytkujemy - dodaje. Bumar obala zarzuty prezesa. - Zarząd Hali wydzierżawił ją z własnej nieprzymuszonej woli. To już nie nasza sprawa, ile kosztował remont - mówi Tomasz Mogielnicki. - Jeśli chodzi o kabel, to już dawno został przesunięty - przypomina Mogielnicki. - Poza tym stowarzyszenie pana Olejniczaka nie dopuszcza nas do obmierzenia terenu. Argument, że kupcy płacą za więcej terenu niż powinni, jest bezzasadny. Dziś tereny z Halą Polską zostaną wystawione na sprzedaż. Co z nią zrobi nowy inwestor, pokaże przyszłość. Kupcy deklarują - chcemy dalej pracować, robić swoje! Jedno wydaje się pewne, czas Olejniczaka i Łagowskiej, dobiega końca. p, strong {font: 10pt;font-family: sans-serif;} strong {font-weight:bold;}
__Archiwum__