Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Krawczyk oferowała Łyżwińskiemu sado-maso?

ak, mk 20-05-2008, ostatnia aktualizacja 21-05-2008 09:24

Podczas wtorkowej rozprawy przed piotrkowskim sądem w sprawie seksafery Wanda Łyżwińska ma przedstawić dowody, które jej zdaniem podważą wiarygodność głównej bohaterki sprawy Anety Krawczyk. Mają to być listy sado-maso skierowane do męża Łyżwińskiej.

Aneta Krawczyk oraz jej mec. Agata Kalińska-Moc
autor: Marian Zubrzycki
źródło: Fotorzepa
Aneta Krawczyk oraz jej mec. Agata Kalińska-Moc

- Krawczyk wywołała seksaferę, żeby zemścić się na eksparlamentarzyście, który odrzucił jej uczucia - mówi Wanda Łyżwińska. - Ta kobieta robiła wszystko, żeby zdobyć Stacha. Nie może pogodzić się z miłosną porażką - dodaje.

List miłosny w wersji sado-maso

- I co podobała Ci się kara? Zakładam, że spodobała Ci się kara. Może chcesz jeszcze? powiedz kiedy, a spełnię Twoje najskrytsze sadomasochistyczne marzenia - to treść jednego z listów od Anety Krawczyk, które żona oskarżonego znalazła podczas porządków w domu. Zarzeka się, że list jest prawdziwy.

Pełnomocnik Anety Krawczyk była zszokowana treścią listu. - Prezentowanie korespondencji, którą moja klientka rzekomo kierowała do pana Łyżwińskiego, jest niczym innym niż próbą jej ośmieszenia i odebrania wiarygodności. Muszę przeanalizować te informacje i przygotować się do obrony - powiedziała mec. Agata Kalińska-Moc.

Gdyby listy okazały się prawdziwe sytuacja Anety Krawczyk zmieniałaby się radykalnie. - Z ofiary stałaby się sprawcą przestępczość fałszywego oskarżenia. Nie wyobrażam sobie, że sąd mógłby odrzucić dowody w postaci korespondencji. jednak w kontekście wyroku na Jacka Popeckiego trudno nie pomyśleć, że to, co ujawnił Wanda Łyżwińskiego, to trik obrony oskarżonych działaczy Samoobrony.

Z Lepperem na sali

Główny świadek i oskarżyciel posiłkowy Aneta Krawczyk odpowiada we wtorek na pytania obrony w procesie lidera Samoobrony Andrzeja Leppera oraz b. wiceszefa tej partii Stanisława Łyżwińskiego, oskarżonych w tzw. seksaferze.

W sądzie pojawił się nieobecny na kilku poprzednich rozprawach Lepper. "Ja przed sądem w tym procesie muszę udowodnić swoją niewinność dlatego, że prokurator winy nie udowodni. Prokurator przypuszcza na podstawie zeznań pani Anety Krawczyk, nie potwierdzają tego świadkowie. Nikt niczego nie widział. Ja teraz muszę udowodnić, że jestem niewinny i to udowodnię" - powiedział przed rozprawą Lepper.

Jak poinformował w przerwie rozprawy jeden z obrońców mec. Wiesław Żurawski, obrona złożyła do akt sprawy oryginał listu rzekomo napisanego przez Anetę Krawczyk oraz plakatu z dedykacją Krawczyk dla Łyżwińskiego. Obrona chce, aby sąd włączył te pisma do materiału dowodowego.

Materiały te odnalazła w domu żona Łyżwińskiego - Wanda. Łyżwińska twierdzi, że znalazła list i plakat tydzień temu.

Proces jest w całości utajniony.

Polska

Najczęściej czytane