Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Po ośmiu latach więzienia "Inka" jest wolna

ar 11-04-2009, ostatnia aktualizacja 12-04-2009 14:59

Halina G., pseudonim "Inka", skazana za pomoc w zabójstwie byłego ministra sportu Jacka Dębskiego, opuściła rano więzienie na Grochowie. Odbyła całą karę 8 lat więzienia. Jest wolnym człowiekiem.

"Inka" w trakcie procesu
autor: Seweryn Sołtys
źródło: Fotorzepa
"Inka" w trakcie procesu

Więzienna brama otworzyła się przed nią po godz. 8 rano. Ubrana była w białą bluzę z kapturem nasuniętym na głowę. Bez słowa przeszła obok tłumu reporterów do czekającego na nią samochodu. Jak zwykle, nie powiedziała ani słowa. Tak samo było przez lata w sądzie. Zawsze zasłaniała włosami twarz przed kamerami telewizji i aparatami reporterów. Gdy policyjni antyterroryści prowadzili ją na salę rozpraw, oczy ukrywała za wielkimi ciemnymi okularami.

Od kilku lat wiadomo było, że razem z Francuzem, którego poślubiła za kratami, chce opuścić Polskę i zacząć z nim nowe życie. Po ślubie przyjęła nazwisko męża, który kilka lat czekał, aż będzie wolna.

W kobiecym więzieniu "Inka" pracowała. Była zdyscyplinowana, nie wiązała się z żadnymi nieformalnymi grupami, nie należała do subkultury "grypsujących". Nigdy nie wystąpiła o warunkowe przedterminowe zwolnienie, choć miała do tego prawo. Po odsiedzeniu całej kary, nie musi już o nic prosić wymiaru sprawiedliwości. Ma wolną rękę - może pozostać w kraju lub go opuścić i żyć od nowa.

Dzień zakończenia kary "Inki" to także 8. rocznica zabójstwa Jacka Dębskiego - byłego ministra sportu w rządzie AWS. Zginął w Warszawie w pobliżu restauracji, z której wyszedł nocą z "Inką" (bawili się tam w szerszym towarzystwie). Zastrzelił go płatny zabójca Tadeusz Maziuk - "Sasza", śledzący ich nocny spacer wzdłuż Wisły.

Dzień później "Inka" sama poszła na policję, mówiąc, że była świadkiem zabicia swego towarzysza. Stwierdziła tam: "tak wyszło, że to ja wystawiłam Jacka". W sądzie mówiła, że to śledczy zasugerowali jej takie słowa. Były one wszechstronnie analizowane przez prokuratorów, adwokatów i sędziów w kolejnych procesach.

O zlecenie zabójstwa był oskarżony mafijny boss mieszkający pod Wiedniem Jeremiasz Barański - "Baranina" - daleki kuzyn Dębskiego, który zdołał naciągnąć go na zainwestowanie 400 tysięcy dolarów. Pieniądze przekazane Barańskiemu przepadły, a Dębski zaczął dopominać się ich zwrotu.

W trakcie procesu w Wiedniu "Baranina" popełnił samobójstwo w więzieniu. Pisano o nim, że - choć miał na sumieniu poważne przestępstwa, to z racji współpracy z SB udało mu się wymknąć z Polski. Także "Sasza" odebrał sobie życie w polskim areszcie - tuż po zatrzymaniu go i przedstawieniu zarzutu. "Inka" jest więc jedynym żyjącym do dziś sprawcą związanym z tą zbrodnią.

Sprawą zabójstwa Dębskiego sądy zajmowały się dwa razy. Badano, czy "Inka" powinna odpowiadać za pomoc, czy też za współudział w zbrodni - jak chciała wdowa po ministrze Jolanta Dębska.

Po pierwszym wyroku 8 lat więzienia dla "Inki" apelacja uchyliła orzeczenie, a warszawski sąd okręgowy drugi raz wymierzył taki sam wyrok - najłagodniejszą z kar przewidzianych za zabójstwo, uznając że "Inka", wyprowadzając Dębskiego z lokalu, udzieliła pomocy zabójcy. Sąd konsekwentnie nie stosował w tej sprawie nadzwyczajnego złagodzenia kary, o które wnosiła nie tylko obrona, ale także prokuratura, doceniając informacje kobiety pomocne w rozwikłaniu sprawy.

Sądy uznały, że "Inka" - choć ujawniła kierowanie zbrodnią przez "Baraninę" i jej wykonanie przez "Saszę" - swoją rolę umniejszała i kwestionowała własną winę, dlatego nie było nadzwyczajnego złagodzenia kary dla skazanej. Sąd też stwierdził prawomocnie, że kobieta przez kilka lat współpracowała z Barańskim, o którym wiedziała, że jest przestępcą, ale brak dowodów, by znała ona treść uzgodnień "Baraniny" i "Saszy".

PAP

Najczęściej czytane