DRUKUJ

Postawił się rządowi i zapłacił za to głową

01-10-2004, ostatnia aktualizacja 01-10-2004 22:09

Potwierdziły się nieoficjalne informacje, o których pisaliśmy w czwartkowym wydaniu ŻW. Dariusz Skowroński, odpowiedzialny za budowę dróg i autostrad, został odwołany.

Dariusz Skowroński, jako szef Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, zrobił dla ważnych, dużych warszawskich inwestycji drogowych więcej niż wszyscy jego poprzednicy razem wzięci. Wyjaśnił ciągnące się od lat wątpliwości związane z budową autostrady A2 przez Warszawę. Zdecydował o budowie łącznika autostradowego między zachodnią granicą stolicy i Trasą Armii Krajowej. Zaproponował miastu dofinansowania mostu Północnego. Za jego czasów szybciej ruszyła w Polsce budowa autostrad. Kiedy obejmował urząd, mieliśmy ich trochę mniej niż 400 km, teraz autostrad jest prawie 500 km. I właśnie stracił posadę. Do GDDKiA przyszedł niedługo po tym, jak tekę ministra infrastruktury objął Marek Pol. Wcześniej Skowroński nie miał kontaktów z budową dróg, ale znał się na ogólnych pracach budowlanych. Przez wiele lat był zatrudniony w Budimeksie, największej firmie budowlanej w Polsce. Odpowiadał za realizację dużych projektów - osiedli i biurowców. Może to nie do końca jego zasługa, ale właśnie w czasie, kiedy szefował GDDKiA, polski rząd wziął się ostro za realizację rządowego programu "Strategii Rozwoju Infrastruktury Transportu na lata 2004-2006 i lata dalsze". Strategia, zakładała modernizację 5,5 tys. km dróg i budowę kilkuset kilometrów autostrad. Dlaczego zatem obecny minister infrastruktury Krzysztof Opawski zdecydował o odwołaniu szefa GDDKiA? Oficjalnie resort nie podaje na razie przyczyn dymisji. Nieoficjalnie jednak wiadomo, że Skowroński był zdecydowanym przeciwnikiem podpisywania kontraktu na budowę autostrady A1 Gdańsk-Toruń z konsorcjum GTC, bo uważał, że kontrakt jest "uszyty" na ewidentną niekorzyść państwa, a cena, jaką dyktuje GTC za budowę 1 km drogi, jest zbyt wysoka. Rząd jednak kontrakt podpisał, przez co jeśli na A1 nie będzie tak dużego ruchu, by GTC mogło na nim zarobić, polski budżet będzie musiał dopłacać firmie rocznie aż około 300 mln zł. - Skowroński kwestionował decyzje przełożonych, otwarcie krytykując politykę resortu w stosunku do GTC. Uchodził zatem za czarną owcę - mówi jeden z wysoko postawionych urzędników Ministerstwa Infrastruktury. - Dlatego zapłacił głową. Data: 02.10.2004
__Archiwum__