Berlin kontra islam
Władze postanowiły przyjąć twardy kurs wobec radykalnych środowisk muzułmańskich. Berlin nie wyklucza nawet deportacji głoszących hasła wojowniczego islamu. Policja wkroczyła do wielu meczetów.
Gdzie rozpoczyna się proces radykalizacji w środowisku islamskim? Prawie zawsze w meczecie lub jego okolicy – takimi spostrzeżeniami podzielił się z tygodnikiem „Die Zeit” Thomas de Maiziere, szef niemieckiego MSW. Nie wyklucza on deportowania z Niemiec imamów, którzy głoszą hasła wojowniczego islamu.
Kilka dni po bulwersującym środowisko niemieckich muzułmanów referendum w Szwajcarii w sprawie zakazu budowy minaretów słowa te zabrzmiały wyjątkowo twardo. Tym bardziej że dzień wcześniej w wielu niemieckich miastach przeszukano biura Milli Görüs – muzułmańskiej organizacji, która zarządza w całym kraju 500 meczetami.
– Trudno o gorszy moment na tego rodzaju akcję, nawet jeżeli przyjąć, że jej celem było rzeczywiście wykrycie nieprawidłowości podatkowych – mówi prof. Werner Schiffauer, ekspert ds. islamu w Niemczech. Podejrzewa, że za całą akcją kryje się chęć zademonstrowania siły wobec czterech milionów niemieckich muzułmanów.
Haci Bayram Camii to jeden z 80 meczetów w Berlinie. Mieści się w podwórku przy Kolonienstrasse, w niezamożnej berlińskiej dzielnicy Wedding. Nie ma żadnego minaretu czy kopuły. Kiedyś mieścił się tu magazyn przemysłowy.
– W Berlinie jest zaledwie pięć meczetów z minaretami i nie zanosi się na to, aby było ich znacznie więcej – tłumaczy imam Abdul Razzague. W jego liczącej kilkuset członków gminie od niedzieli dyskutuje się wyłącznie o szwajcarskim referendum. – Lękamy się, że spowoduje ono wzrost nastrojów antymuzułmańskich w Niemczech. Referendum tego rodzaju w Niemczech także skończyłoby się dla nas katastrofą – mówi imam.
Jak wynika z ankiety internetowej „Die Welt”, 86 proc. czytelników jest za wprowadzeniem zakazu budowy minaretów. Obecnie w całym kraju jest ponad 2,5 tys. świątyń muzułmańskich, z czego 163 to meczety z kopułą lub minaretem. W stadium planowania jest 184 takich budowli. Po latach ukrywania się w zaadaptowanych na potrzeby religijne salach gimnastycznych, starych budynkach fabrycznych czy magazynach niemieccy wyznawcy islamu wychodzą z cienia. Domagają się takiego samego traktowania jak wyznawców chrześcijaństwa czy judaizmu.
– Sprawę budowy minaretów regulują w Niemczech przepisy prawa budowlanego i nie ma z tym problemów – przekonuje Wolfgang Bosbach, rzecznik CDU ds. dialogu z islamem. Nie kryje on jednak sympatii dla szwajcarskiego modelu demokracji bezpośredniej. – Wszyscy jesteśmy Szwajcarami – głosi organizacja Pro Köln z Kolonii, która mobilizuje od lat przeciwników „islamizacji kraju”.
Niemieccy muzułmanie udowadniają, że integrują się w błyskawicznym tempie, nie mają zastrzeżeń do porządku prawnego, a trzecie pokolenie imigrantów z Turcji zna niemiecki lepiej niż niektórzy Niemcy. Argumenty te nie przemawiają jednak do wielu Niemców.
– A co z honorowymi morderstwami muzułmańskich kobiet? Co z przymusowymi małżeństwami? – pytają. Jak wynika z sondaży, ponad połowa Niemców uważa, że między chrześcijaństwem a islamem trwa wojna cywilizacji.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.