Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Ten dzień należał do powstańców

Izabela Kraj, Agnieszka Grotek 01-08-2008, ostatnia aktualizacja 03-08-2008 14:14

W godzinę „W”, gdy w całej Polsce zabrzmiały syreny, powstańcy stawili się na Powązkach przy pomniku Gloria Victis. Spotkali się z kolegami, z którymi walczyli 64 lata temu.

autor: Radosław Pasterski
źródło: Fotorzepa
Jedni z uczestników Powstania Warszawskiego 1944
autor: Kamiński Jakub
źródło: Fotorzepa
Jedni z uczestników Powstania Warszawskiego 1944
Warszawa, Plac Piłsudkiego. Uroczyste obchody 64. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Na zdjęciu prezydent Lech Kaczyński.
autor: Kamiński Jakub
źródło: Fotorzepa
Warszawa, Plac Piłsudkiego. Uroczyste obchody 64. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Na zdjęciu prezydent Lech Kaczyński.

Atmosfera panująca wczoraj w stolicy – jak co roku 1 sierpnia – była odświętna. Na ulicach harcerze rozdający znaczki z symbolem Polski Walczącej, autobusy i tramwaje, a także prywatne samochody i domy przystrojone flagami, na placach, przy pomnikach i na cmentarzach – wszędzie wielu powstańców z biało-czerwonymi opaskami na rękawach, w mundurach, z odznaczeniami na piersiach. Wyróżniali się z tłumu. Budzili szacunek i sympatię. O przeżyciach sprzed 64 lat chętnie opowiadali nawet podczas podróży autobusami. Bo ten dzień należy przede wszystkim do powstańców. To oni są bohaterami.

Zatrzymali się przechodnie

To dla nich o godz. 17 zabrzmiały syreny. I ruch zamarł niemal w całym mieście. Przechodnie spisali się na medal. Stali na placu Teatralnym, Piłsudskiego, na Starówce, w centrum. Na placu Zamkowym najpierw zabrzmiały syreny. Po chwili zegar na wieży wybił godz. 17. Niemal w jednym momencie plac zamarł. Gdzieniegdzie hamował jakiś rowerzysta, kilka osób przyspieszyło, by zatrzymać się w cieniu. Ucichły rozmowy, niektórzy goście restauracyjnych ogródków wstali. Karnie zatrzymały się tramwaje.

Tylko kierowcy się nie spisali. Marszałkowską i Jerozolimskimi auta mknęły jak co dzień.

Nie zawiedli turyści, którzy specjalnie tuż przed godz. 17 wyszli z peronów Dworca Centralnego, zdjęli plecaki i w zadumie oglądali stolicę. – Ucieszyłam się, że akurat o godz. „W” będę w Warszawie. W końcu zobaczę to miasto o powstańczej godzinie. To niesamowite – mówi studentka Kamila Suska ze Szczecina.

Lubię przebywać wśród bohaterów

Piątkowe uroczystości tradycyjnie rozpoczęła wspólna defilada kombatantów, harcerzy i mieszkańców Mokotowa do pomnika poświęconego 119 powstańcom „Baszty”, których Niemcy rozstrzelali we wrześniu 1944 r., gdy ci zabłądzili w kanałach. Tu spotkały się pokolenia warszawiaków, by na zakończenie razem zaśpiewać hymn pułku „Baszta” – „Marsz Mokotowa”.– Przyszłam z czworgiem prawnucząt. Chcę pokazać maluchom część swojej historii. Książki i programy telewizyjne to jedno, ale w nich nie ma tej wyjątkowej atmosfery, którą można poczuć właśnie dziś – mówi Halina Kosowska, mieszkanka Mokotowa.

– Lubię tu przychodzić. Jestem wśród bohaterów – dodaje Katarzyna Sosnowska.

Od rana ci bohaterowie, 80- i 90-latkowie, przemieszczali się z uroczystości na uroczystość, by w towarzystwie polityków i harcerzy składać kwiaty w miejscach pamięci. Byli przy Grobie Nieznanego Żołnierza, przy pomniku Polskiego Państwa Podziemnego i AK przy Sejmie, przy pomniku Polegli Niepokonani na Woli. O godz. 21., mimo męczącego dnia, nie zabrakło ich na Kopcu Powstania Warszawskiego przy Bartyckiej. I to najbardziej nastrojowe spotkanie – o godz. 17 powstańcy stawili się na Powązkach przy pomniku Gloria Victis.– To jest nasz obowiązek. Będziemy tu przychodzić, do naszych towarzyszy broni, aż do śmierci – mówi gen. Zbigniew Ścibor-Rylski, szef Związku Powstańców Warszawskich.

Kombatanci traktują też ten dzień jako okazję do spotkań towarzyskich. Po oficjalnych uroczystościach witali się serdecznie, ściskali i gratulowali... zdrowia. „Dobrze się trzymasz!...”, „Ty też nieźle, kolego...”. „A jak Zdzisio? Kazio? Wiesz coś o nich?” – takie rozmowy były normalnością.

– Cóż, dowodzi nami „generał Czas” i zabiera do siebie coraz częściej – stwierdza przy takich okazjach Edmund Baranowski, wiceszef Związku Powstańców Warszawskich.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane