Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Budowa bez planów

Monika Górecka-Czuryłło 09-01-2009, ostatnia aktualizacja 11-01-2009 21:47

Chaos budowlany, brak dróg i przedszkoli – taki scenariusz przewidują architekci po odrolnieniu gruntów i zniesieniu pozwoleń na budowę. Jedynym ratunkiem są plany. A tych brak. Są jedynie dla 20 proc. miasta

źródło: Życie Warszawy
autor: Magda Starowieyska
źródło: Fotorzepa

Pełzający liszaj urbanistyczny rozpełznie się po mieście – taką wizją stolicy straszą architekci, oczekując na wejście w życie dwóch ustaw. – Sytuacja może być dramatyczna – ocenia urbanista Grzegorz Buczek. –Jeśli odrolnienie gruntów w miastach nałoży się na zniesienie pozwoleń na budowę, nie będzie żadnej kontroli nad zabudową Warszawy.

– Przy braku planów zagospodarowania przestrzennego pełna dowolność w stawianiu domów spowoduje rozproszenie zabudowy i architektoniczną samowolę. Powstaną bloki na polach kapusty, bez przedszkoli, sklepów i dróg dojazdowych. A osiedla nie będą harmonizować z otoczeniem – potwierdza obawy architekt Krzysztof Domaradzki.

Ustawa o automatycznym odrolnieniu gruntów już jest przez Sejm przyjęta. Teraz trwają prace nad zmianami prawa budowlanego. – W projekcie jest m.in. zniesienie obowiązku uzyskania pozwolenia na budowę, co uprości procedury, skróci czas inwestycji, zmniejszy koszty budowy. Wszystko w efekcie przyczyni się do rozwoju przestrzennego stolicy – zachwala pomysł poseł Michał Szczerba (PO).

Bez planów

Ale nie w sytuacji, gdy tylko 20 proc. miasta objęte jest planami określającymi, co i jak wolno budować.

Najgorzej jest na Woli, Pradze-Północ i w Ursusie, które planów nie mają w ogóle. Na Ursynowie, gdzie działki rolne stanowią jedną trzecią dzielnicy, plan zatwierdzono tylko dla 8 proc. powierzchni. W najlepszej sytuacji jest Wilanów, który ma plany dla 60 proc. terenów.

Burmistrzowie czekają

Władze dzielnic przyznają, że po ustawie o odrolnieniu już widać wzrost liczby wniosków o warunki zabudowy. – Wpływają np. z okolic Pyr, terenów dotychczas rolnych. Ale na razie obowiązuje tylko ustawa o odrolnieniu, więc jakaś ochrona jeszcze jest – mówi burmistrz Tomasz Mencina. Dodaje, że ma nadzieję na szybsze uchwalanie planów miejscowych.

Podobne nadzieje ma burmistrz Białołęki Jacek Kaznowski. – Dzielnica jest pokryta planami w 30 proc. Mamy zapewnienie, że w tym roku dojdziemy do 50 proc. – mówi burmistrz. Przyznaje, że obawia się chaosu budowlanego, ale uspokaja. –Ustawa o prawie budowlanym to jeszcze projekt. Ponadto jest w niej zapis, by zobowiązać deweloperów do budowy infrastruktury. To jest jakieś zabezpieczenie.

– Jeśli nie podgonimy planów, zrobi się bałagan – przyznaje Grzegorz Zawistowski, burmistrz Targówka. Dzielnica i tak jest w nie najgorszej sytuacji, bo dla ponad połowy terenów plany ma. Ale ma też dużo ziemi należącej do Agencji Nieruchomości Rolnych. I tu grozi bałaganiarska zabudowa.

Optymistycznie ocenia nowe ustawy burmistrz Wilanowa Rafał Miastowski. – Ułatwienia dla inwestorów to rozwój gminy – mówi. Wilanów ma dużo miejscowych planów zagospodarowania, więc chaosu się nie boi.

– Damy sobie radę – wtóruje wiceburmistrz Ursusa Wiesław Krzemień, choć dzielnica żadnych planów nie posiada. – Przecież nawet zgłoszenie budynku będzie wymagało spełnienia pewnych norm.

Ustaw komentować nie chce szef biura architektury w mieście Marek Mikos. – My robimy swoje. W 2008 r. uchwaliliśmy 12 planów. W sumie mamy 147 obowiązujących. A plan robi się co najmniej 2,5 – 3 lata. Ostatnio doszły przepisy o dodatkowych konsultacjach środowiskowych, które proces wydłużają – tłumaczy.

A Krzysztof Domaradzki podsumowuje: – Europa poszła w kierunku planów, bo to forma umowy społecznej, narzędzie cywilizacji. A my jak zwykle idziemy na skróty i zaczynamy od udogodnień dla inwestorów. To trochę niebezpieczny kierunek.

Wieś w mieście, planów brak

Największy chaos urbanistyczny może zapanować w dzielnicach, w których jest dużo terenów rolnych, a mało planów zagospodarowania. Tak jest np. w Ursusie, Wawrze, we Włochach i na Ursynowie. W najlepszej sytuacji jest Żoliborz, który niekontrolowanej zabudowy bać się nie musi. Gruntów rolnych nie ma wcale, a plany miejscowe pokrywają prawie 60 proc. dzielnicy. Najwięcej planów ma Wilanów, ale dzielnica posiada też najwięcej gruntów rolnych.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane