Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Pacjent śpi, a złodziej kradnie

Janina Blikowska 18-07-2011, ostatnia aktualizacja 18-07-2011 13:53

Telefony, portfele, laptopy, a nawet koszule nocne giną chorym w szpitalach. – Pacjenci nie pilnują swoich rzeczy – mówią policjanci. I apelują, by cenne przedmioty zostawiać w domach.

Pacjenci  nie powinni zabierać  do szpitala pieniędzy,  dokumentów czy komputerów. Złodzieje atakują najczęściej, gdy chorzy śpią
autor: Wojtek Jargiło
źródło: Fotorzepa
Pacjenci nie powinni zabierać do szpitala pieniędzy, dokumentów czy komputerów. Złodzieje atakują najczęściej, gdy chorzy śpią

Do sali pooperacyjnej jednego z oddziałów szpitala przy ul. Banacha wchodzi młoda kobieta. Otwiera szafkę śpiącego pacjenta i zabiera z niej telefon komórkowy HTC warty 1,3 tys. zł. Trzask zamykanych drzwi budzi mężczyznę. Próbuje gonić złodziejkę, ale mu się nie udaje. Kobieta wraz z łupem ucieka.

Tylko w tym roku i tylko w tym akademickim szpitalu doszło już do niemal 40 kradzieży. – Wypada więcej niż jedna w tygodniu – mówią policjanci.

Trudno upilnować

Na początku lipca jeden z pacjentów szpitala przy ul. Banacha stracił portfel, w którym było 50 zł, dowód i karta miejska. Dzień wcześniej innej pacjentce z tej lecznicy skradziono telefon komórkowy, dowód i prawo jazdy.

– Wiemy, że kradzieże się u nas zdarzają. Uprzedzamy pacjentów, by nie zabierali na oddział cennych rzeczy. Ale i tak bywa, że pacjent wychodząc z sali, zostawia laptop, a potem dziwi się, że nie ma sprzętu – mówi Beata Więcko, dyrektor ds. administracyjnych.

Przy okazji remontów oddziałów montowane są drzwi otwierane elektronicznie, tak by nikt obcy nie dostał się do sal chorych. Jednak nawet to nie pomaga. Zdarza się, że pacjenci czy personel blokują takie drzwi, by można było swobodnie wchodzić i wychodzić. – Przez naszą placówkę codziennie przewija się kilka tysięcy osób i trudno upilnować każdego  – przyznaje Beata Więcko.

– Złodzieje najczęściej wykorzystują roztargnienie pacjentów, którzy wychodząc z sali, zostawiają w szafkach czy nawet na łóżku telefony, portfele czy inne rzeczy – opowiada policjant z Woli.

Pracownicy ostrzegają

Monika Brodowska z komendy przy ul. Jagiellońskiej wylicza, co najczęściej ginie chorym: są to telefony, portfele, biżuteria. – A jednej z pacjentek skradziono dwie koszule nocne i rajstopy – wspomina.

Policjanci z Pragi-Północ zanotowali od początku roku ponad 20 kradzieży, większość w Szpitalu Bródnowskim. – Obsługujemy specyficzną dzielnicę. Na Bródnie jest więcej drobnych przestępstw niż w innych rejonach miasta. To przekłada się też na szpital – uważa Piotr Gołaszewski, rzecznik lecznicy.

Dodaje, że pracownicy szpitala podczas przyjęć ostrzegają pacjentów, by cenniejsze rzeczy oddawali do depozytów. – Tam są one bezpieczne. Nie było przypadku, by zginęły rzeczy z depozytu – twierdzi rzecznik Szpitala Bródnowskiego.

W przyszłym roku placówka chce zakupić zamykane szafki, ale nie na kluczyk, tylko na chipy. – Ludzie gubią klucze, więc nie chcemy robić im dodatkowego kłopotu – tłumaczy Piotr Gołaszewski.

Szpital Bielański postawił na depozyty, monitoring i ochronę. – Kamery są na głównych ciągach pieszych, a każdy chory może oddać cenne rzeczy na przechowanie – informuje Krzysztof Jarząbek, kierownik działu organizacyjnego lecznicy.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane