Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Skryta współpraca ratusza z prawnikami

Izabela Kraj 24-10-2011, ostatnia aktualizacja 24-10-2011 11:05

Jakie kancelarie i ile zarabiają na przygotowywaniu analiz oraz ekspertyz prawnych dla warszawskiego ratusza? To wiedza zastrzeżona.

Przynajmniej na razie. Gabinet prezydent Warszawy konsekwentnie od kilku miesięcy odmawia radnym odpowiedzi na to pytanie.

A radny Krystian Legierski  (Zieloni) uparł się dociec, w jakich sprawach stołeczni urzędnicy zamawiają ekspertyzy prawne na zewnątrz ratusza,  do jakich kancelarii zlecenia płyną najczęściej i jaka jest skala finansowa tego zjawiska.

Bo źle zapytał

– Zadawałem te pytania pani prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz już kilkakrotnie w interpelacji jako radny. Chcę wiedzieć, czy prawnicy zatrudnieni w ratuszu nie są w stanie poradzić sobie z doradztwem,  czy są niedouczeni i niekompetentni, skoro trzeba zlecać analizy poza urzędem za dodatkowe pieniądze. Jeśli tak jest, to powstaje pytanie, za co tak naprawdę tym prawnikom płacimy – atakuje Krystian Legierski.

Wiceszef gabinetu prezydenta Warszawy przekonuje, że to nie jest żadna tajemnica, tylko... nieumiejętność zadawania pytań. – Ekspertyzy prawne to nie jest materia, o którą radni mogą pytać w interpelacjach. Radny dostanie odpowiedź, gdy wystąpi w trybie „dostępu do informacji" na odpowiednim formularzu – stwierdza w rozmowie z nami wicedyrektor Jarosław Jóźwiak. – Sami radni uchwalili sobie taki statut, w którym zawarli te ograniczenia.  Ja się tylko do niego stosuję.

– Ale ja właśnie powołuję się na statut. Traktuję współpracę z prawnikami spoza urzędu jako zjawisko systemowe. I pytam o szerokie, całościowe podejście pani prezydent. W formularzu o udostępnienie informacji publicznej nie ma miejsca na taką odpowiedź – stwierdza radny Legierski. – Poza tym mnie interesuje odpowiedź jako radnego, który ma obowiązek kontrolować urząd, a nie jako zwykłego mieszkańca.

Jak długo potrwa taka batalia na pisma?  – Do skutku. Aż dostanę sensowną odpowiedź – odpowiada Legierski.

Jóźwiak ripostuje: – Aż pan radny nauczy się pytać.

Skąd jednak takie uniki w urzędzie, który dotąd mniej lub bardziej wyczerpująco odpowiadał na każdą interpelację?

– Nie od dziś wiadomo, że takich zleceń w mieście są setki. Publiczna wiedza na ten temat nie jest wygodna, bo może się na przykład okazać, że jedna  zaprzyjaźniona kancelaria lub dwie zarabiają na mieście krocie. A tak naprawdę to samo mogliby zrobić prawnicy ratusza zatrudnieni tu na etatach – suponują samorządowcy.

Bo nikt tego nie liczył

W ratuszu słyszymy też sugestie, że niechęć urzędników do opowiadania na ten temat może wynikać po prostu z tego, że nikt do tej pory skali zjawiska nie szacował.

Łatwo wyliczyć, ile kosztują te najdroższe ekspertyzy zamawiane u firm doradczych, np. przy przygotowywaniu inwestycji do realizacji w partnerstwie publiczno-prywatnym. Wiaty przystankowe – 300 tys. zł, spalarnia śmieci – 1 mln zł, parkingi podziemne – 2 mln zł, analiza przedprywatyzacyjna SPEC – 1,3 mln zł. Wiadomo, że tak specjalistycznego opracowania nie zrobią już samorządowi prawnicy.

Poza tym każde biuro w ratuszu, dzielnica czy spółka przy jakiejś wątpliwości prawnej może zamówić drobną opinię. „Tematyka zamawianych ekspertyz obejmuje prawo samorządowe, karne i cywilne, gospodarcze, podatkowe, finanse publiczne, doradztwo w zakresie własności intelektualnej dotyczącej Euro 2012" – odpowiada ratusz.

Według naszych informacji, współpraca w drobniejszych sprawach z zewnętrznymi kancelariami kosztuje miasto ponad 0,5 mln zł rocznie.

 

Życie Warszawy

Najczęściej czytane