Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Z kamerą wśród radnych

Robert Biskupski 30-11-2011, ostatnia aktualizacja 30-11-2011 07:40

Choć czasem transmisja jest bez obrazu lub dźwięku, a połączenie co chwilę się zrywa, relacje „na żywo” z rad dzielnic w Internecie cieszą się coraz większym powodzeniem. Dowód? Ostatnią sesję Ursynowa obejrzało w sieci ponad 1,5 tys. osób!

Oko kamery uważnie śledzi ruchy radnych.
źródło: PantherMedia
Oko kamery uważnie śledzi ruchy radnych.
Artur Buczyński, wiceburmistrz Wilanowa.
źródło: Fotorzepa
Artur Buczyński, wiceburmistrz Wilanowa.

Słuchając, co radni planują zrobić z dziurami w ulicy, można ugotować obiad, pozmywać naczynia czy posprzątać mieszkanie, a – co najważniejsze – nie trzeba na sesję rady jechać przez pół dzielnicy. Nic więc dziwnego, że transmisje obrad w sieci zyskują coraz większe grono zwolenników.

Około 300 – 400 osób ogląda każdą sesję rady Ursynowa.  Oprócz tych, na  których radni poruszają kontrowersyjne lub bardzo ważne tematy.

– Ostatnią sesję obejrzało ok. 1,5 tys. osób – mówi burmistrz dzielnicy Piotr Guział. – Radni rozmawiali m.in. o budzącej emocje inwestycji przy ul. Cybisa, przedłużeniu ul. Ciszewskiego i strefie ograniczonego użytkowania wokół lotniska.

Transmisja na bieżąco obsługiwana jest przez znajdujące się w ratuszu studio. Dzięki temu wygląda jak relacje na żywo w telewizjach informacyjnych – z nazwiskami mówców i cytatami z ich wypowiedzi.

Dzielnica postanowiła transmitować też co ważniejsze komisje czy wydarzenia w dzielnicy, np. ursynowskie dyktando.

E-publiczność rośnie

Siedem razy mogli już oglądać obrady swoich radnych mieszkańcy Wilanowa. Przy ciekawych tematach widzów jest ponad 200, choć zdarzało się, że było ich tylko 30.

– Wilanów jest młodą dzielnicą, dużo ludzi ma tu Internet, więc  obrady w sieci są ukłonem w ich stronę – mówi wiceburmistrz Artur Buczyński.

Coraz większym powodzeniem cieszą się takie transmisje również w Śródmieściu.

– Przedostatnią sesję rady  obejrzało 150 osób, ostatnią już 190 – mówi rzeczniczka dzielnicy Urszula Majewska.

Z transmisjami dopiero rusza Praga-Południe. Ostatnią sesję w sieci śledziło 28 osób. – To dlatego, że testowaliśmy system i jeszcze go nie rozpromowaliśmy – tłumaczy rzeczniczka dzielnicy Ewelina Buczyńska. – Wkrótce ruszy kampania na naszej stronie internetowej na Facebooku. Będziemy o transmisjach mówić także podczas dzielnicowych imprez.

Od kilku lat oglądać możemy też sesje Rady Warszawy. – Rekordowa liczba ponad 3 tys. osób śledziła obrady, gdy rozmawiano o budowie stadionu Legii – mówi rzecznik rady Sławomir Paszkiet. – Jak się okazuje, to było ciekawsze niż budżet czy podwyżki.

Niema sesja

Nie obyło się bez wpadek. Przykładowo osoby oglądające obrady Śródmieścia skarżą się, że nie mogą odebrać obrazu, z kolei pierwsze transmisje Pragi-Południe były bez dźwięku.

– Okazało się, że mieliśmy nieodpowiedni sprzęt – tłumaczy Ewelina Buczyńska.

– Teraz zleciliśmy usługę zewnętrznej firmie i nie ma żadnych skarg.

Wprowadzenia sesji on-line nie wykluczają kolejne dzielnice. – Mamy już gotowy sprzęt, czekamy tylko na decyzję radnych – opowiada Mariusz Gruza z Urzędu Dzielnicy Bemowo.

– Dotychczas dostawaliśmy bardzo drogie oferty, na które nie było nas stać – mówi z kolei rzeczniczka Białołęki Bernadeta Włoch-Nagórny. – Jeśli będzie  jakaś w przystępnej cenie, to poważnie ją rozważymy.

Koszty zależą od umów, jakie dzielnice podpisały z operatorami. Ursynów za transmisję płaci 2 tys. zł, Śródmieście zainwestowało w sprzęt  7,7 tys. zł, a Praga-Południe i Wilanów płacą po 500 zł. Sesje odbywają się średnio raz w miesiącu.

Burmistrzowie twierdzą, że obrady on-line to strzał w dziesiątkę. – Przecież nie chodzi o to, by obejrzeli je wszyscy, tylko ci, których interesuje dany temat – mówi burmistrz Buczyński.

Z kolei burmistrz Guział uważa, że dzięki temu  mieszkańcy nie mają poczucia, iż decyzje zapadają gdzieś daleko od nich i czują, że mogą kontrolować to, co robią urzędnicy.

– Z takiej kontroli korzysta np. moja żona. Gdy widzi w Internecie, że zbliża się koniec sesji, wysyła mi SMS z pytaniem, za ile będę w domu – śmieje się burmistrz.

 

 

 

Życie Warszawy

Najczęściej czytane