Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Czterej Śpiący mogą już nie wrócić

Paweł Majewski 10-06-2014, ostatnia aktualizacja 11-06-2014 06:35

Przynajmniej do wyborów samorządowych kontrowersyjny pomnik nie stanie na Pradze Północ.

autor: Adam Burakowski
źródło: Fotorzepa

Pomnik Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni (nazywany pomnikiem czterech śpiących, trzech walczących)  zniknął z pl. Wileńskiego na czas budowy centralnego odcinka II linii metra w stolicy. W budżecie tej inwestycji przeznaczono pieniądze na jego renowację. Zgodnie z uchwałą Rady Warszawy z 2011 r. ma wrócić na plac, kilkaset metrów od miejsca, w którym stał od 1945 r., kiedy wzniosły go komunistyczne władze.

Jednak jak dowiedziała się „Rz", nie stanie się to w tej kadencji rządów prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Potwierdza to jej rzecznik. 
– Nie potrafię podać daty jego powrotu, ale najwcześniej będzie to możliwe w przyszłym roku – mówi nam Bartosz Milczarczyk.

Firma, która buduje metro, ma czas na jego oddanie do 
30 września tego roku. Dlaczego więc wtedy nie wróci pomnik? – Przestrzeń pl. Wileńskiego zostanie na nowo urządzona – tłumaczy rzecznik ratusza. Po otwarciu metra mają się tam pojawić m.in. meble miejskie. Miasto nie ogłosi na to przetargu. Ma to zrobić własnymi siłami.

Rzecznik AGP Metro Polska S.C.  Mateusz Witczyński poinformował „Rz", że wykonawca zgodnie z umową odnowił pomnik, ale jego dalsze losy zależą od miasta. A to zleciło demontaż cokołu, na który pomnik miał wrócić.

– Wykonaliśmy go dwa lata temu. Zniknie przed oddaniem inwestycji – zapewnia.

Opozycja zarzuca prezydent, że boi się kontrowersji przed zaplanowanymi na jesień wyborami samorządowymi. Pomnik, który stoi na jednym z najważniejszych stołecznych placów, stał się symbolem dla środowisk, które domagają się usunięcia komunistycznych symboli z polskich miast (jak pisaliśmy niedawno w „Rz", obiektów upamiętniających Armię Czerwoną jest w Polsce wciąż około 300).

Zdaniem SLD, które chciałoby powrotu  Czterech Śpiących, PO boi się utraty głosów wyborców prawicy.  – Ta partia ciągle „się ślizga". Spodziewałem się, że tak będą chcieli załatwić tę drażniącą kwestię – ocenia radny tej partii Sebastian Wierzbicki.

Szef klubu radnych PiS Maciej Wąsik, który przeciw pomnikowi protestuje, jest jednak zaskoczony. – Myślałem,  że Gronkiewicz-Waltz będzie chciała wywołać przed wyborami awanturę. Ale widać prezydent uznała, że jej to niepotrzebne. Jeśli jednak będzie rządzić trzecią kadencję, to pomnik przywróci – ocenia.

Nie jest to jednak takie pewne. – Następstwem zakończenia budowy metra będzie ewentualny powrót pomnika. Oczywiście o ile rada miasta nie zmieni zdania. A przypominam, że po 16 listopada będzie już inny skład rady – wskazuje Milczarczyk z warszawskiego ratusza.

Takie postawienie sprawy wywołuje oburzenie w SLD. – Myśląc tym torem, może się okazać, że rada cofnie środki na rozbudowę drugiej linii metra lub innej ważnej inwestycji – ironizuje Wierzbicki.

Choć radni PO głosowali za powrotem kontrowersyjnego pomnika, to i w tym klubie nie ma jednomyślności. – Wierzę, że ten pomnik tam nie wróci. Ten plac się zmienia  i on tam już nie pasuje – tłumaczy Michał Czaykowski, który z ramienia PO szefuje Komisji Ładu Przestrzennego. Jego zdaniem miejsce dla takiego obiektu jest w muzeum lub w mauzoleum żołnierzy radzieckich w Warszawie.

rp.pl

Najczęściej czytane