Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Biedronka połknie Feminę

Jan Bończa-Szabłowski, Janina Blikowska 19-09-2014, ostatnia aktualizacja 19-09-2014 12:23

Kino z poruszającą historią, wpisane do Księgi Rekordów Guinnessa, zamieni się w kolejny sieciowy dyskont.

Ostatnie seanse w legendarnej Feminie odbędą się w niedzielę. Ale biletów już nie ma
autor: Adam Burakowski
źródło: Fotorzepa
Ostatnie seanse w legendarnej Feminie odbędą się w niedzielę. Ale biletów już nie ma

– To, co się dzieje wokół Feminy, można nazwać skandalem, a nawet barbarzyństwem – uważa Jerzy Kapuściński, producent filmowy, szef telewizyjnej Dwójki. – To miejsce ze względu na swą historię powinno być nietknięte. Znajdowało się na terenie getta. Tam śpiewała Wiera Gran oraz grał Władysław Szpilman.  Zamiana tego na market byłaby czymś nikczemnym.

Jednak staje się faktem. Kino mieszczące się w al. Solidarności przy al. Jana Pawła II kończy swój żywot. Ostatnie seanse zaplanowano na niedzielę (biletów brak).

Przeciwko zamknięciu protestują twórcy kultury, społecznicy.  Allan Starski, scenograf m.in. „Pianisty", zdobywca Oscara, nie kryje oburzenia.

–  Kino, które prowadzi ambitną działalność, cieszy się uznaniem widzów, nie powinno zniknąć z mapy kulturalnej miasta – tłumaczy.

Likwidacji kina nie wyobraża sobie też Halina Szpilman, wdowa po Władysławie Szpilmanie. – To szczególne miejsce – mówi. – Mój mąż, który tam występował, wspominał orkiestrę symfoniczną założoną przez muzyków z getta. Grał w niej na skrzypcach ojciec męża.

Pani Halina opowiada, że przed laty w wyremontowanym już kinie wraz z mężem brała udział w odsłanianiu pamiątkowej tablicy, a kilka  lat temu Izraelska Orkiestra Symfoniczna kierowana przez Zubina Mehtę po koncercie w Warszawie udała się do Feminy, by zagrać specjalny koncert w hołdzie tym, którzy polegli.

Sklep to barbarzyństwo

Edward Durys, szef Feminy należącej do sieci Helios, nie daje za wygraną. Czuje się jak Don Kichot, ale  wie, że walczy w słusznej sprawie. Jest zbudowany poparciem tysięcy warszawiaków, odgłosami środowiska. Wciąż wierzy, że najbliższa niedziela nie będzie ostatnim dniem Feminy: – Właściciele kamienicy, w której znajduje się kino, mogą zrobić, co zechcą. Ale czy nie powinni uszanować woli przodka, który wybudował ją z przeznaczeniem na kino?

Dodaje, że Femina ma niezwykłą historię. Nawet w czasach wojny promieniowałą kulturą. Po odbudowie była jednym z najbardziej lubianych kin Warszawy.

Po przebudowie w latach 90. stała się jednym z pierwszych nowoczesnych kin wielosalowych – w Warszawie, Polsce i tej części Europy.

W 1997 r. wpisano ją do Księgi Rekordów Guinnessa  jako najczęściej odwiedzane przez widzów kino. – Szczyciła się wyjątkową frekwencją, która przekraczała 75 proc. Tu gościła plejada gwiazd światowego kina, w tym aktorka Sophie Marceau – opowiada Durys.

Dziś, jak ocenia szef Feminy, ma ona ok. 200 tys. widzów rocznie. Proponuje ambitną rozrywkę. – Jesteśmy kinem nowoczesnym, schludnym, ambitnym i wygodnym – mówi Durys.

Dodaje, że Femina nie zalega z czynszem i że nie jest prawdą, że gdyby Biedronka nie zgłosiła się do przetargu, zrobiłaby to inna sieć handlowa. Durys ustalił, że Biedronka była jedynym chętnym. – Pozostałe sieci uznały zapewne, że przejęcie tego kina byłoby barbarzyństwem – mówi.

Nie stać go na kino

W obronie kina staje też wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka. – Nawiązując do nazwy placówki, jako przedstawicielka środowisk feministycznych właśnie zainicjowałam na Facebooku akcję „Kobiety w obronie Feminy". To się nie może tak skończyć – przekonuje.

– Femina powinna być otoczona szczególną troską – uważa aktorka Joanna Szczepkowska. Jej zdaniem miasto powinno zapewnić temu miejscu ciągłość historyczną ze względu na jego dzieje. – Od wielu pokoleń kino należy do ducha tego miasta. I Warszawa powinna o nie zawalczyć, tym bardziej że jest to tętniące życiem miejsce emanacji kultury. Do właścicieli budynku apeluję o rozsądek. Historyczna tablica informująca o tragicznej przeszłości Feminy umieszczona między towarami Biedronki świadczyłaby o upadku klasy tego miasta. Naszego miasta.

Edward Durys nie może zrozumieć uporu Biedronki, która w pobliżu Feminy ma przecież kilka swoich sklepów.  – Po protestach sporej części warszawiaków zaczęto mówić, że Biedronka zaoferowała, że po wyburzeniu dotychczasowych sal Feminy  i zainstalowaniu supermarketu można by wybudować jedną salę kinową na 100 widzów. To jednak wymagałoby nadbudowania znajdującej się na podwórku bryły kina o 2 metry. Ciekawe, czy mieszkańcy budynku, którym ta „narośl" zasłaniałaby widok, wyrażą na to zgodę.

Zresztą konserwator zabytków już odmówił zgody na takie rozwiązanie. – Wierzę, że dzięki wrzawie medialnej zmieni on zdanie – mówi Paweł Trepczyński, przedstawiciel obecnych właścicieli kamienicy.

Szans na uratowanie całej Feminy nie ma. Od 30 września użytkownikiem nieruchomości zostaje Jeronimo Martins, właściciel Biedronki.

Firma podała w oświadczeniu dla „Rz", że nadal pracuje nad rozwiązaniem, które  pozwoli na współistnienie funkcji kulturalnej z handlową. W tym celu rozmawia z miastem o nowych warunkach zabudowy. Jednak szczegółów nie zdradza.

W ratuszu sprawdziliśmy, że nie wpłynął jeszcze wniosek o nowe warunki zabudowy.

Można się domyślać, że Biedronka zapewni właścicielom kamienicy większe dochody z czynszu niż kino. Paweł Trepczyński tłumaczy: – Mnie nie stać na zostawienie wszystkich, lecz tylko jednej sali w Feminie. Przez  dwa lata chętnych na całe kino nie było.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane