Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Kryzys na Bemowie. Ucierpią mieszkańcy

blik 23-01-2015, ostatnia aktualizacja 23-01-2015 06:00

Choć dzielnica ma swój zarząd, to ratusz wyznaczył jej dwóch pełnomocników do rządzenia. Obie strony twierdzą, że mają rację. Bez sądu się nie obędzie.

Urząd dzielnicy  Bemowo
źródło: materiały prasowe
Urząd dzielnicy Bemowo

Na warszawskim Bemowie pat. Z jednej strony jest wybrany przez radę dzielnicy zarząd z burmistrzem Krzysztofem Zygrzakiem na czele, ale tej władzy nie uznaje stołeczny ratusz. Dlatego wyznaczył swoich dwóch pełnomocników Marka Lipińskiego i Grzegorza Popielarza do rządzenia dzielnicą. Ten pierwszy był wiceburmistrzem na Bielanach, drugi przewodniczącym rady dzielnicy na Bemowie.

W środę pojawili się oni w urzędzie. Ich wejściu towarzyszyła wzmocniona ochrona gabinetu burmistrza. Po kilkunastominutowych słownych przepychankach w sali konferencyjnej opuścili budynek . – Zamach stanu. Hanna Gronkiewicz-Waltz bezprawnie wysyła swoich pełnomocników na Bemowo – zaalarmowała dzielnica na swojej stronie internetowej.

W komunikacje podano, że mimo wielu apeli zarządu dzielnicy o przyznanie pełnomocnictw niezbędnych do pracy na rzecz mieszkańców Bemowa – Hanna Gronkiewicz – Waltz przez swoje uprzedzenia postanowiła wysłać pełnomocników do dzielnicy. Oznacza to próbę siłowego przejęcia władzy - uważa zarząd Bemowa.

Nerwowa atmosfera udzieliła się niektórym urzędnikom. Po południu jedna z naczelniczek zabarykadowała się w pokoju wraz z dwoma osobami i nie chciała go opuścić. – Zrobię to, gdy urząd obejmie pełnomocnik – miała mówić. Na miejsce wezwano policję i dopiero po jej interwencji urzędniczka wraz z towarzyszącymi jej osobami opuściła pokój.

W czwartek pełnomocnicy już nie stawili w urzędzie na Bemowie, choć rzecznik ratusza Bartosz Milczarczyk zapowiedział, że tak będzie. Delegowani urzędnicy ratusza pojechali do Bemowskiego Centrum Kultury. Tam mieli się zastanawiać co robić dalej.

– Nie byli tam cały dzień. Normalnie pracowali w ratuszu – zapewnia Milczarczyk. Dlaczego pracują w ratuszu, a nie na Bemowie? – Burmistrz nie wyraził zgody. To decyzja zaskakująca teraz dokumenty będą musiały krążyć między dzielnicą, a ratuszem, co odbije się na efektywności – uważa rzecznik prezydent stolicy.

Pełnomocnicy Hanny Gronkiewicz-Waltz rozesłali pracownikom urzędu na Bemowie maile, w których twierdzą, że są teraz ich przełożonymi i muszą oni wykonywać ich polecenia. - Informujemy Państwa, że każde polecenie Pełnomocnika w zakresie obowiązujących Pełnomocnictw musi być przez Państwa wykonane – napisali.

Z kolei z Bemowa do ratusza pojechało troje radnych z rządzącej dzielnicą koalicji: Maciej Ryszkowski, Barbara Szczołek i Wiesława Schubert-Figarska. Chcieli spotkać się z prezydent Gronkiewicz-Waltz, ale ta nie miała dla nich czasu. Delegację przyjął wiceprezydent Jarosław Jóźwiak.

Jednak żadne decyzje podczas tego spotkania nie zapadły. Ratusz nie wycofał pełnomocników, nie dał też prawa do podejmowania decyzji kadrowych i finansowych zarządowi dzielnicy. – Wysłaliśmy emisariuszy do ratusza, by konflikt dalej nie eskalował, a spotkaliśmy się z ignorancją i odmową – mówi jeden z radnych.

Co będzie dalej z Bemowem? Ratusz zapowiada, że nie ustąpi. – Nie udzielimy pełnomocnictw władzom Bemowa  na pewno do czasu rozpatrzenia skarg na sposób zarządu dzielnicy. Najpierw musimy wyjaśnić tę sprawę – mówi Milczarczyk.Kiedy to nastąpi? Nie wiadomo.

Dzielnica o patowej sytuacji zamierza powiadomić prokuraturę i premier Ewę Kopacz, a także warszawskich parlamentarzystów i Najwyższą Izbę Kontroli. - Sytuacja jest bardzo trudna. Nie tylko dla samorządu warszawskiego, ale też innych. Pokazują, że jeśli wygrywa nie ten co potrzeba, to zabiera u się władzę. To łamanie demokracji – uważają bemowscy radni.

- Wszystkie działania władz stolicy prowadzone wobec zarządu dzielnicy Bemowo mają na celu zapewnienie pełnej zgodności prawnej, a także przejrzystości podejmowanych decyzji przez dzielnicę- zapewnia tymczasem stołeczny ratusz w swoim oświadczeniu.

Kto ma rację? Obie strony zapewniają, że racja jest po ich stronie. – Sytuacja jest trudna. Obu stronom doradzałabym ostrożność. Myślę, że działania pani prezydent zostały źle zinterpretowane. Prezydent ma prawo wiedzieć, co dzieje się. Jak ma to zrobić? Sam osobiście pójść? Mogłaby to zrobić, ale może lepiej, żeby zrobiła to za pośrednictwem swoich pełnomocników, którzy zbadają sprawę na miejscu. Jest to rodzaj wewnętrznej inspekcji. Zalecałbym obu stronom powściągliwość i współpracę, a nie jakąś wrogość –komentował prof. Jerzy Stępień były prezes Trybunału Konstytucyjnego, w lokalnej rozgłośni RDC.

Władze Bemowa zapewniają, że mimo wszystko urząd dzielnicy pracuje normalnie, ale podpisy na wszelkich dokumentach przygotowywanych przez zarząd musi składać Hanna Gronkiewicz-Waltz.

W piątek do stołecznego ratusza pojedzie burmistrz Bemowa Krzysztof Zygrzak. - Chcemy uzyskać podpisy pani prezydent pod ważnymi dokumentami dla mieszkańców Bemowa. Mam nadzieję, że Hanna Gronkiewicz – Waltz celowo nie spowoduje opóźnienia w uruchomieniu zajęć prozdrowotnych dla kilku tysięcy osób oraz nie wstrzyma wypłaty zasiłków dla potrzebujących – mówi burmistrz Zygrzak.

Urzędnicy z Bemowa mówią, że starają się tłumaczyć sytuację mieszkańcom. – A oni chcą pomóc, chcą organizować akcję protestacyjną. Kryzys na Bemowie może rozlać się na całe miasto, a wtedy to przestanie być problem lokalny, a znacznie szerszy – mówi jeden z naszych rozmówców.

rp.pl

Najczęściej czytane