Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Hejt już nie jest bezkarny

Marek Domagalski 25-04-2017, ostatnia aktualizacja 25-04-2017 07:52

Przeprosiny dla Romana Giertycha za wulgarne komentarze postowiczów na portalu fakt.pl to znak, że obelgi rodzą odpowiedzialność.

„Myślę, że to moje największe sądowe zwycięstwo w życiu, bo trochę zmieni się środowisko medialne” – chwali się na swoim profilu na Facebooku mecenas Roman Giertych.
autor: Robert Gardziński
źródło: Rzeczpospolita
„Myślę, że to moje największe sądowe zwycięstwo w życiu, bo trochę zmieni się środowisko medialne” – chwali się na swoim profilu na Facebooku mecenas Roman Giertych.

To wnioski z precedensowego procesu, istotnego dla języka debaty publicznej i ochrony dóbr osobistych.

Mecenas Roman Giertych nie pozwał postowiczów, co jest możliwe, ale w szerszej skali niewykonalne, ale właściciela portalu, żądając usunięcia hejterskich postów, a były niewątpliwie obelżywe.

Ile wolności

W trwającym już kilka lat procesie zderzyły się dwie racje i dwie regulacje prawne.

Pierwszą wyraża art. 15 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, który mówi, że portal (usługodawca hostingowy) nie musi sprawdzać wpisów. Ma obowiązek reagować dopiero po otrzymaniu wiadomości o niedopuszczalnym wpisie albo gdy go zauważy. Według tego stanowiska druga racja, czyli przepisy kodeksu cywilnego (art. 24) o ochronie dóbr osobistych, w tym dobrego imienia, jest wyłączona. Trzeba jednak pamiętać, że Sąd Najwyższy przesądził, że w razie sporu to administrator strony internetowej ma dowieść, że nie wiedział o bezprawnych wpisach, a jeśli wiedział – odpowiada.

Fakt.pl miał system antyspamowy odsiewający 1/3 niewłaściwych wpisów oraz kilku moderatorów ręcznie usuwających niedopuszczalne posty. Nie wystarczyło to jednak, by się obronił.

Coś za coś

– By wychwycić wszystkie niedopuszczalne posty, portal musiałby wprowadzić szczelną premoderację wpisów – wskazuje pełnomocnik portalu adwokat Anna Cichońska.

– Jestem przeciwny takiemu rozwiązaniu, gdyż jest niewykonalne, choćby z przyczyn ekonomicznych, a możliwość wyrażenia swobodnej opinii jest bardzo istotną wartością – wskazuje Dariusz Pluta, adwokat. – Prawny obowiązek usuwania takich wpisów powinien być uruchamiany wyłącznie na żądanie osoby zainteresowanej (wydawca może taki wpis usunąć także bez wezwania). Dopiero gdy wydawca (redaktor naczelny) mimo wezwania nie usunie wpisu, winien ponosić odpowiedzialność prawną – dodaje.

– Stanowisko sądów rozumiem tak: jeżeli moderujesz i stosujesz filtry, to wiesz, że masz hejt. A od tej wiedzy uzależniona jest odpowiedzialność portalu – ocenia adwokat Paweł Litwiński. – Innymi słowy, jeżeli portal twierdzi, że nie wiedział o bezprawnych postach, a zatrudniał moderatorów, to zdaniem sądu wiedział. W tej sytuacji jedynym rozwiązaniem jest rezygnacja z moderacji. W ten sposób unika się domniemania wiedzy. A jeśli chcemy moderacji, to w 100 proc. skutecznej, bo tylko taka zapewni brak odpowiedzialności za cudze komentarze.

Ten nieco przewrotny pogląd adwokat Maciej Ślusarek komentuje tak:

– Duże portale mają moderatorów i dużo hejtu, wniosek: winny mieć monitoring sprawny. Natomiast małe portale, ze sporadycznym hejtem, mogą być spokojne, chyba że ktoś zawiadomi je o bezprawnym wpisie. Wtedy portal powinien go niezwłocznie usunąć. To może być rozsądne rozwiązanie, bo regulacje prawne nie nadążają za rozwojem internetu.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane