Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Rafał K. wyłudził 14 milionów

Grazyna Zawadka 21-06-2017, ostatnia aktualizacja 21-06-2017 00:00

Twórca parabanku odpowie za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Naciągnął ok. 250 osób.

Prokuratura Okręgowa zarzuca Rafałowi K. kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą.
autor: Jakub Ostałowski
źródło: Rzeczpospolita
Prokuratura Okręgowa zarzuca Rafałowi K. kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą.

Pozabankowe Centrum Finansowe od lat budziło kontrowersje, a ostrzegała przed nim Komisja Nadzoru Finansowego. Firma udzielała tzw. chwilówek, oferowała lokaty na wysoki procent i renty hipoteczne. Prokuratura zdobyła dowody na to, że w istocie był to parabank naciągający ludzi. Do sądu trafił właśnie akt oskarżenia przeciwko założycielowi spółki i 13 jego wspólnikom – dowiedziała się „Rzeczpospolita".

– Rafałowi K. zarzuca się kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą i wyłudzenie w latach 2010–2012 pieniędzy, weksli i nieruchomości wielkiej wartości oraz innych praw majątkowych na ponad 14 mln zł. Usłyszał on zarzuty popełnienia 60 przestępstw, w tym m.in. prania pieniędzy – mówi Michał Dziekański, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Firma z rozmachem

Pozabankowe Centrum Finansowe (PCF) powstało w 2010 r. i w rzeczywistości kierował nim Rafał K. Działał z rozmachem – firma miała siedzibę w Grodzisku Mazowieckim i oddziały w kilku miastach. Najpierw zajmowała się pośrednictwem kredytowym, ale wkrótce bardziej intratnym interesem – w tym udzielaniem chwilówek oprocentowanych tak wysoko, że ludzie, którzy się na nie skusili, tracili dorobek życia.

– Spłata tzw. chwilówek była zabezpieczona nieruchomościami pożyczkobiorców oraz wekslami o wartości dziesięciokrotnie przewyższającej wartość pożyczek – mówi Michał Dziekański.

PCF stało się potentatem na rynku chwilówek, brały je osoby w trudnej sytuacji, a wprowadzone w błąd – podpisywały umowy pozbawiające ich mieszkań i gruntów.

Podobny mechanizm dotyczył rent hipotecznych. Skusiła się na nią m.in. mieszkanka Warszawy, której brakowało na czynsz. Umowa z PCF miała ją wybawić z kłopotów. Przewidywała, że nadal będzie zajmować lokum i co miesiąc dostawać dożywotnią opłatę za czynsz oraz 200 zł renty w gotówce. Ale po podpisaniu umowy Rafał K. szybko pozbył się klientki. Dał jej 5 tys. zł, rentę z góry za dwa lata i dorzucił małą sumę. Nie dał pokwitowania, kopię umowy zabrał. Tak omotał ofiarę, że sprzedała mu mieszkanie, a u notariusza potwierdziła, że dostała od K. 200 tys. zł (wpisano wyższą kwotę, by rzekomo „obejść prawo podatkowe"). Wkrótce jej lokum sprzedano, a nabywca wdrożył eksmisję.

Podobnych ofiar jest więcej. Po zawarciu umowy twórca PCF sam lub przez wspólników przejmował nieruchomości i sprzedawał je, a nabywcy eksmitowali właścicieli.

– Rafałowi K. zarzucamy wyłudzenie praw do 12 nieruchomości i mieszkań o łącznej wartości ok. 1,5 mln zł. Dopuścił się tego, nakłaniając pokrzywdzonych do wystawiania weksli oraz zbycia nieruchomości i mieszkań, a także obciążania ich hipotekami pod pozorem zabezpieczenia pożyczek – tłumaczy prok. Dziekański.

Sposobem na wyciąganie pieniędzy były też emitowane przez PCF obligacje oprocentowane na 10–25 proc. rocznie. Analitycy ostrzegali: to zysk nierealny (firma nie spełniała warunków do przeprowadzenia emisji publicznej). Nabrało się 155 osób, tracąc 10 mln zł.

Skąd tylu naiwnych? Proponując obligacje, klientom pokazywano np. podrobioną polisę ubezpieczeniową, rzekomo gwarantującą ich spłatę.

O zachowaniu, które zakrawało na kpiny z klientów, świadczy fakt, że umowy przewidywały liczne opłaty „dodatkowe". – Czasem tak absurdalne, jak opłata za doręczenie monitów gołębiem pocztowym – mówi prok. Dziekański. Rzecz jasna, gołąb nigdy monitu nie przyniósł.

Jesienią 2013 r. spółka upadła. Rafał K. długo był nietykalny – w końcu 2012 r. do PCF weszła ABW, ale śledztwo toczyło się niemrawo (było umarzane). Tempa nabrało ostatnio i pod koniec 2016 r. Rafał K. trafił do aresztu.

Notariusz też w areszcie

Akt oskarżenia objął także 13 wspólników K., w tym notariusza Mateusza R., który od kilku dni jest w areszcie. – Jest podejrzany o 36 przestępstw dotyczących niedopełnienia obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowych – mówi prok. Dziekański. – Sporządzając akty notarialne, nie uwzględniał należycie interesów ofiar, a także pomagał przetransferować wyłudzone mienie, by ukryć jego przestępcze pochodzenie – dodaje.

Mateusz R. ma też zarzuty za dwa wyłudzenia: mieszkania wartego 200 tys. zł od osoby z zespołem otępiennym i ustanowienia hipoteki na 600 tys. zł.

Śledczy uważają, że proceder był nastawiony na oszustwo – PCF powstało z przekształcenia i dokapitalizowania spółki założonej przez znajomych Rafała K. I on, i czterej jego wspólnicy byli karani za czyny przeciwko mieniu.

Jest szansa, że część zagarniętych sum uda się odzyskać. Prokuratura zajęła hipoteki na majątku Rafała K. na 10,5 mln zł, gotówkę i zegarki warte 32 tys. zł. Jego wspólnikom zajęto hipoteki na kwotę 9,5 mln zł. 34-letni dziś Rafał K. nie przyznał się do zarzutów. Wszystkim grozi do 15 lat więzienia.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: g.zawadka@rp.pl

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane