Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Setki tysięcy ludzi uciekały przed tsunami

Katarzyna Zuchowicz 28-02-2010, ostatnia aktualizacja 01-03-2010 10:53

Co najmniej 400 osób zginęło w wyniku trzęsienia ziemi w Chile. Ale syreny alarmowe wyły w ponad 50 krajach.

źródło: AFP
źródło: Życie Warszawy
źródło: AFP

Wstrząs o sile 8,8 stopni w skali Richtera zaskoczył Chilijczyków w nocy z piątku na sobotę. Rozpoczął się weekend, w stolicy wiele osób bawiło się jeszcze w nocnych klubach. W ułamku sekundy Santiago pogrążyło się w ciemnościach. Z lokali zaczęli wybiegać ludzie. – Ziemia trzęsła się cały czas. Rozejrzałem się wokół, wszyscy byli pijani – opowiadał Maren Andrea Jimanez, mieszkający w Santiago ekspert ONZ.

Mieszkańcy innych miast wybiegali na ulice wprost z łóżek, w piżamach. Wczoraj telewizja bez przerwy pokazywała zniszczone drogi, zawalone mosty, zmiażdżone samochody, poprzewracane pociągi w Concepcion, które ucierpiało najbardziej. W mieście runęły dziesiątki budynków. Przez cały dzień ekipy ratunkowe próbowały dostać się do 100 mieszkańców jednego z apartamentowców, którzy utknęli pod gruzami.

– W całym Chile trzęsienie ziemi dotknęło dwa miliony ludzi – ogłosiła prezydent Michelle Bachelet. W ciągu doby sejsmografy odnotowały 115 wstrząsów wtórnych.

Fala jak odrzutowiec

Wstrząs, którego epicentrum znajdowało się około 100 kilometrów na północny zachód od miasta Chillan, postawił na równe nogi cały rejon Pacyfiku. Początkowo amerykańskie centrum ostrzegania przed tsunami przekazało ostrzeżenia tylko dla Chile i Peru. Kilka innych krajów miało zachować czujność. W ciągu kilku godzin zaalarmowano całą Amerykę Środkową i Polinezję Francuską. Alert ogłosiły wkrótce również Australia, Nowa Zelandia, Japonia i Rosja. Syreny alarmowe zawyły w 50 krajach. – Fala wody zmierza w kierunku Hawajów z prędkością 200 metrów na sekundę, czyli 720 kilometrów na godzinę.

– Pędzi niemal z prędkością odrzutowca – mówił w sobotę Roger Bilham, geolog z uniwersytetu w Kolorado. Przewidywał, że w Japonię lub w Filipiny mogą uderzyć nawet 10-metrowe fale.

Ewakuacja w góry

Władze wszystkich krajów w regionie zaleciły mieszkańcom szukanie schronienia w wyżej położonych miejscach. Setki mieszkańców Samoa i Wysp Cooka uciekło na wzgórza. Na Hawajach ustawiały się wielkie kolejki do stacji benzynowych. W hotelach turystów przeniesiono na wyższe piętra. Godzinę przed spodziewanym tsunami policja miała zablokować wszystkie drogi. – Za dwie, trzy godziny wielka fala uderzy w Tora Bora i Tahiti – ostrzegały władze wysp Polinezji Francuskiej.

Ewakuację zarządziły władze rosyjskiej Kamczatki i Wysp Kurylskich, spodziewając się dwumetrowych fal. Wczoraj ewakuowano około 100 pracowników portu na Kamczatce.

Pierwszy raz od 15 lat przymusową ewakuację zarządziła Japonia. Jak przewidywała Japońska Agencja Meteorologiczna, fala wysoka na trzy metry uderzy w kilka wysp, a także w wybrzeże Hokkaido. Ewakuacja objęła 320 tysięcy mieszkańców.

Jednak fale nie były tak duże, jak się obawiano. Te, które uderzyły w wyspy Polinezji Francuskiej, nie przekroczyły 20 centymetrów wysokości. W Kamczatkę uderzyła 90-centymetrowa fala. Poszczególne kraje natychmiast zaczęły odwoływać alarm. Nigdzie, poza Chile, nie było ofiar.

Kraj szacuje straty

Z trzęsienia ziemi w Chile już zaczęli korzystać szabrownicy. Wczoraj policja musiała użyć gazu łzawiącego i armatek wodnych, by nie dopuścić do plądrowania domów. Z zawalonego więzienia w Santiago uciekło około 200 przestępców. Straty Chile mogą sięgać nawet 30 miliardów dolarów. Pomoc już zaoferowali Amerykanie. Również Unia Europejska obiecała Chile trzy miliony euro.

– Jestem zszokowany rozmiarem tragedii – mówił szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso.

Niemal całkowicie zniszczone jest m.in. XVIII-wieczne miasto Curico. W gruzach legło 90 proc. zabytkowych budynków.

Gdzie to jest

Epicentrum trzęsienia znajdowało się 100 km od brzegu i 35 km pod morskim dnem.

Polscy turyści zwiedzający Chile są cali i zdrowi

Nasza ambasada w Santiago nie ma żadnych informacji o Polakach, którzy mogli ucierpieć w wyniku trzęsienia ziemi.

Rodzice Marcina Rzedzickiego z Warszawy znaleźli się w Chile kilkanaście godzin przed trzęsieniem ziemi. – Granicę z Argentyną przekroczyli o godzinie 13, a wstrząsy pojawiły się o trzeciej w nocy – mówi „Rzeczpospolitej”. Rodzice podróżują w ośmioosobowej rodzinnej grupie. Na feralną noc zatrzymali się na kempingu blisko plaży. Nocowali w kamperze. – Obudzili się w nocy, bo strasznie rzucało samochodem. Myśleli, że to sprawka jakichś ludzi lub silny wiatr. Wujek próbował zaciągnąć hamulec ręczny, ale nie mógł złapać rączki, tak wszystko latało – opowiada Marcin Rzedzicki. Gdy wyszli na zewnątrz, od razu zapadli się w ziemię, tak była miękka. Jedna z uczestniczek grupy powiedziała, że była jak budyń. Z rodzicami skontaktował się w sobotę przez Skype’a, bo w całym kraju nie działały telefony komórkowe ani stacjonarne.

– Rodzice pojechali w kierunku Santiago. Uciekali w górę, mama była mocno zdenerwowana. Najbardziej uderzyło ich to, że wszędzie było pusto. Żadnych ludzi, żadnych samochodów. Wszyscy już uciekli – opowiada. W Santiago znaleźli kawiarenkę internetową i skontaktowali się z synem. Wczoraj ruszyli w dalszą drogę, w głąb Ameryki Południowej.

MSZ informuje, że wśród ofiar trzęsienia ziemi w Chile nie ma obywateli polskich. Początkowo trudno było to ustalić z powodu braku łączności z naszą ambasadą w Santiago. Jak informowała polska placówka na swojej stronie internetowej, komunikacja międzynarodowa była niemożliwa. – Personel ambasady jest cały i zdrowy. Nie odnotowaliśmy większych strat materialnych na terenie placówki. Występują trudności w komunikacji telefonicznej – mówił rzecznik MSZ Piotr Paszkowski.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane